Co spowodowało wybuch w rafinerii?
Małe kamienie znalezione w podeszwie buta jednej z ofiar pożaru w Rafinerii Gdańskiej mogły spowodować eksplozję - dowiedział się nieoficjalnie "Dziennik".
21.08.2003 11:54
Już ponad trzy miesiące trwa śledztwo w sprawie największego wypadku ostatnich lat w Rafinerii Gdańskiej. 3 maja doszło tam do wybuchu w zbiorniku z paliwem. Zginęło trzech mężczyzn, którzy badali jakość benzyny. Prokuratorzy powołali kilkunastu biegłych, którzy badają, jak mogło dojść do zapalenia się paliwa.
- Im dłużej trwa śledztwo, tym więcej wątków trzeba zbadać - mówi jeden z gdańskich prokuratorów. - Niektóre są bardziej prawdopodobne, inne są sprawdzane tylko dlatego, aby niczego nie przeoczyć, ale raczej je wykluczamy.
Jak udało nam się ustalić, śledczy bardzo poważnie traktują małe kamyki, które znaleziono w podeszwie butów jednego z tragicznie zmarłych pracowników.
- Kamienie będą sprawdzane przez biegłych. Musimy wiedzieć, co zawierają, czy krzem, czy kwarc lub inny materiał. Być może pracownik, chodząc w pobliżu zbiornika, doprowadził do zaiskrzenia. Iskra wokół oparów paliwa doprowadziła z kolei do wybuchu. To na razie hipoteza - wyjaśnia gdański śledczy.
Nie tylko kamienie z podeszwy butów jednego z pracowników mogły wywołać pożar. Choć ten wątek jest szczegółowo badany, przyczyna pożaru mogła być inna. Udało nam się poznać kilka ze sprawdzanych możliwości. Gdańska prokuratura za wszelką cenę chce poznać całą prawdę o tragicznym 3 maja, kiedy to potężny wybuch jednego ze zbiorników z paliwem w Rafinerii Gdańskiej spowodował nie tylko gigantyczne straty finansowe, ale też śmierć trzech mężczyzn. - Nikt nam tej sprawy nie daruje. W grę wchodzą milionowe odszkodowania, dlatego trzeba poznać przyczynę tragedii - mówi gdański prokurator. Z tego też powodu już 5 maja, czyli dwa dni po eksplozji, sprawę odebrano Prokuraturze Rejonowej Gdańsk Południe i przekazano Okręgowej.
- Uznaliśmy, że lepiej będzie, kiedy my się tym zajmiemy - mówił wówczas Konrad Kornatowski, szef Wydziału Śledczego PO. - Chcemy w ten sposób odciążyć prokuraturę rejonową, która prowadzi zbyt wiele spraw. Musimy się wyjątkowo skupić na wyjaśnieniu tragedii w rafinerii, bo zapowiada się ona jako bardzo trudna i pracochłonna. Tak też się stało. W sprawie pojawiło się mnóstwo wątków.
- Trzy punkty wyjścia to bezpieczeństwo i higieny pracy, kwestie techniczne oraz konstrukcyjne. Pierwszy z nich to przede wszystkim ustalenie, czy rafineria właściwie zabezpieczyła miejsce pracy tych ludzi, czy przestrzegała przepisów bhp. Drugi to głównie elektrostatyka, czyli jak doszło do zaiskrzenia i pożaru. Trzeci natomiast to sprawdzanie, czy zbiornik nie był wadliwy - mówi prokurator.
Jak ustaliliśmy, śledczy wnikliwie będą badać ubiór pracowników, którzy zginęli w pożarze. Stało się tak po tym, jak w podeszwach butów jednego z nich znaleziono kamienie, które mogły wywołać iskrę. - Sprawdzamy czy materiał, z jakiego wykonane były spodnie i bluzy, był prawidłowy. Czy nie było gdzieś odłamków szkieł i innych drobinek, które spowodowały przeskok iskry itd. - wyjaśnia nasz rozmówca. Na razie prokuratura wyklucza, aby celowo doszło do podpalenia.
Rafineria w ogniu
Pożar zbiornika w Rafinerii Gdańskiej był najpoważniejszym wypadkiem na terenie tej firmy od wielu lat. Do wybuchu doszło 3 maja w sobotę po południu. W ogniu zginęło trzech pracowników firmy Baltic Marine Surveyors. Pobierali oni próbki paliwa ze zbiornika, które miało zostać dostarczone do Portu Północnego, a stamtąd statkiem do Holandii, gdzie miał je odebrać jeden z kontrahentów. Pożar gasiły dziesiątki wozów strażackich. Dopiero w nocy około godziny 3 zakończono akcję.
Waldemar Ulanowski