PolitykaCo się przyczyniło do porażki Bieleckiego w stolicy?

Co się przyczyniło do porażki Bieleckiego w stolicy?

- To była niezwykle trudna kampania. Zaskoczyło mnie to, w jaki sposób media ją relacjonowały, selekcjonując informacje na temat kandydatów i dopasowując je do sympatii politycznych. Czułam się zażenowana, gdy cytowano newsy z tabloidów na mój temat - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Ilona Łepkowska, partnerka Czesława Bieleckiego, kandydata na prezydenta Warszawy i autorka jego hasła wyborczego. Tłumaczy, że to media osłabiły wynik wyborczy jej partnera. Według cząstkowych danych PKW Bielecki zdobył 23,84%. Przegrał z Hanną Gronkiewicz-Waltz, która według PKW zdobyła 52,55% wygrywając tym samym w pierwszej turze.

Co się przyczyniło do porażki Bieleckiego w stolicy?
Źródło zdjęć: © PAP

22.11.2010 | aktual.: 03.01.2011 16:44

WP: Agnieszka Niesłuchowska: Według sondażu TNS OBOP dla TVP Czesław Bielecki zdobył niespełna 25%. Spodziewała się pani takiego wyniku?

Ilona Łepkowska: Spodziewałam się, że większą ilość punktów zdobędą inni kandydaci i zabiorą głosy Hannie Gronkiewicz-Waltz. Natomiast okazało się, że jej jedynym kontrkandydatem był Czesław. Wynik, który osiągnął jest dla mnie bardzo satysfakcjonujący i uważam, że jest świetny jak na tak krótką kampanię i fakt, że walczył z urzędująca prezydent, która miała za sobą wszystko, łącznie z przecinaniem wstęg trzy razy dziennie. Poczekajmy jednak na ostateczny wynik. Kiedyś zasypialiśmy wierząc w sondaże, które podawały, że prezydentem zostanie Lech Wałęsa, a obudziliśmy się za rządów Aleksandra Kwaśniewskiego. Tym razem może być podobnie.

WP: Co panią najbardziej zaskoczyło w kampanii wyborczej?

- To była niezwykle trudna kampania. Zaskoczyło mnie to, w jaki sposób media ją relacjonowały, selekcjonując informacje na temat kandydatów i dopasowując je do sympatii politycznych. Czułam się zażenowana, gdy jeden z portali cytował newsy z tabloidów na mój temat. Wciąż pojawiały się wiadomości o moim życiu osobistym, liczbie moich małżeństw i innych prywatnych historiach podkreślając, że jestem partnerką kandydata na prezydenta. To wszystko poszło w złą stronę. Media, zamiast dostarczać obiektywnych informacji o programach wyborczych kandydatów, zajmowały się drugorzędnymi sprawami. Dla Sławka było to ogromne zaskoczenie.

WP: Czy sposób relacjonowania przez media kampanii, o którym pani mówi, mógł wpłynąć na wynik pani partnera?

- Myślę, że w pewnym stopniu tak, bo niemal codziennie pisały o jego życiu prywatnym lub zastanawiały się, czy wybudował ładny dom, czy nie. To kompromitujące, że w ten sposób próbuje się zdyskredytować poważnego kandydata na prezydenta. Nie podobało mi się też to, że debaty, w których brał udział, polegały na nieustannych pytaniach o krzyż i pomnik lub o rozłam w PiS. Wpuszczano go w tematy, które nie dotyczyły wyborów samorządowych.

WP: W kampanii była pani szyją Czesława Bieleckiego. Czuje się pani odpowiedzialna za jego wynik?

- To prawda, starałam się wspierać go jak mogłam. Doradzałam mu wiele rzeczy i myślę, że robiłam to całkiem dobrze. Wymyśliłam mu hasło wyborcze ("Niech wygra Warszawa" - przyp.red.) i bardzo się ucieszyłam, gdy w jednej z telewizji dwóch ekspertów zgodnie stwierdziło, że jest ono najlepsze ze wszystkich sloganów stołecznych kandydatów.

WP: Co pani myślała, gdy widziała swojego partnera na billboardach w centrum Warszawy?

- Śmiałam się, że mnie obserwuje, ale tak na serio to jestem przyzwyczajona do takiego widoku, bo w moim gabinecie wisi wielkie popiersie Sławka.

WP: Jak ocenia pani jego kampanię? Mógł zrobić coś więcej, uzyskać lepszy wynik?

- Zrobił wszystko, co mógł. Miał krótką kampanię i słabsze zaplecze niż Wojciech Olejniczak i obecnie urzędująca prezydent. Pamiętajmy, że niezależnie od poparcia, jakiego udzielił mu PiS, wszedł do kampanii późno. Był jednak chwalony za dobry kontakt z wyborcami.

WP: Jednocześnie wytykano mu, że nie jest znany warszawiakom.

- W kręgach elitarnych był znany, ale szerzej nie, bo odszedł z polityki jakiś czas temu. Namawiałam go jednak do spotkań z mieszkańcami i świetnie mu to wychodziło. Sławek (Czesław Bielecki jest zwany w kręgu przyjaciół Sławkiem – przyp. red.) doskonale czuje się wśród zwykłych ludzi. Nie krępowało go rozdawanie na ulicy gazetki i ulotek. To, co dla wielu innych jest stresujące, jemu dawało wielką siłę. Pokazał, że nie boi się ludzi. Ja mam to samo. Zawsze miałam świetne relacje ze ekspedientkami w sklepie, a na bazarze Różyckiego byłam bardziej rozpoznawalna, niż mój partner, kandydat na prezydenta (śmiech).

WP: Jest pani gotowa na kolejne spotkania z mieszkańcami?

- Przyznam, że jestem już bardzo zmęczona i jeśli kampania jeszcze potrwa, będę musiała się nosem podpierać. Spadły na mnie wszystkie obowiązki domowe, doszły kłopoty ze zdrowiem, ale jeśli dojdzie do drugiej tury, będę go wspierać.

WP: Chciałaby pani, aby wystartował w wyborach parlamentarnych, jeśli nie uda mu się wygrać w Warszawie?

- Myślę, że ma duży potencjał, który z powodzeniem mógłby wykorzystać za rok. Sławek twierdzi jednak, że jeśli nie wygra warszawskich wyborów, nie będzie podejmował dalszych kroków w stronę polityki.

Rozmawiała: Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)