Co różni prezesa Orlenu od jego pracownika?
Pracują pod jednym szyldem. Ale różni ich
wszystko. Jeden jest prezesem, a drugi szeregowym pracownikiem.
Mariusz Masłowski musi pracować 20 lat, aby zarobić tyle, co jego
prezes Zbigniew Wróbel przez jeden miesiąc - pisze "Super Express".
29.07.2004 | aktual.: 29.07.2004 07:18
Rada nadzorcza Orlenu wybiera nowego prezesa naftowego giganta PKN Orlen. Czy zwróci uwagę na przerażające różnice miedzy zarobkami prezesa i pracowników? - stawia pytanie "Super Express".
Jako obywatel nie zgadzam się na to, aby na fotel prezesa Orlenu wskakiwali ludzie z szemranych konkursów, których pensje stukrotnie przekraczają średnią krajową - oburza się Radosław Markowski, socjolog z Polskiej Akademii Nauk.
Zaznacza, że dochody Wróbla są znacznie wyższe od zarobków prezesa Narodowego Banku Polskiego, Leszka Balcerowicza (22 tys. zł), a nawet prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (18 tys. zł). Jeśli Orlen będzie miał kłopoty, to odpowiedzialność nie poniesie pan Wróbel, poniesiemy ją wszyscy - podkreśla socjolog.
Na otarcie łez odchodzący z firmy Wróbel zgarnie odprawę niewyobrażalną dla jego pracownika. Z informacji "Super Expressu" wynika, że minimalnie może ona wynieść sześć miesięcznych pensji, czyli ok. 1,2 mln zł. Nic dziwnego, skoro miesięczna pensja Wróbla to ponad 200 tys. zł. Masłowski, pracownik stacji benzynowej, zarabia 800 zł. Zmiana prezesa jest świetną okazją, by ucywilizować te stosunki - uważa "Super Express". (PAP)