Co robią gapowicze, by nie płacić za jazdę bez biletu?
Zaledwie co trzeci złapany na jeździe bez ważnego biletu płaci karę - informuje "tvp.info". Pozostali piszą odwołania, dyskutują, powołują się na swoje uprawnienia, a czasem po prostu ignorują wezwania do zapłaty. Rekordzistka gapowiczka z Warszawy zalega 44 tys. złotych, ze Szczecina – ponad 30 tys.
27.08.2011 | aktual.: 27.08.2011 16:06
Tłumaczenia gapowiczów bywają różne. Jedni próbują przekonać, że są krwiodawcami, inni, że wsiedli do autobusu przez pomyłkę i za chwilę mieli wysiąść. Niektórzy są bardziej dowcipni, choć nie koniecznie z oczekiwanym skutkiem, bo takie wyjaśnienia na wiele nie pomogą. Oto przykłady niektórych "usprawiedliwień" napisanych do miejscowych zakładów komunikacji miejskiej:
„Cieszę się, z ludzkiego punktu widzenia, że wasza firma uzna moje wyjaśnienie i anuluje opłatę dodatkową za co z góry dziękuje";
„ ...oczekuje od MPK dożywotniej renty , dofinansowania mieszkania i peugeota 508”;
„Piszę ja, serce mi się kraje, a ten czarny atrament żalu mi dodaje”.
W Łodzi za jazdę bez ważnego biletu wpada miesięcznie około 10 tysięcy osób. Kara - 100zł, daje niemałą kwotę w stosunku rocznym, bo blisko 12 mln złotych, które można by przeznaczyć choćby na modernizację autobusów i tramwajów. Podobnie jest w innych polskich miastach. W Poznaniu kara wynosi 200złotych, tym samym, do kasy MZK powinny z tego tytułu wpływać rocznie 24 mln. zł. W Warszawie kontrolerzy wyłapują każdego miesiąca 25 tysięcy gapowiczów. Kara - 280 złotych, to 54 miliony rocznie.
Przeczytaj też: Komunikacja miejska w Warszawie bezpłatna, na koszt podatników?