ŚwiatCo najmniej 56 zabitych w amerykańskich nalotach

Co najmniej 56 zabitych w amerykańskich nalotach

Co najmniej 56 osób, w tym kobiety i dzieci, zginęło - według źródeł irackich - w amerykańskich nalotach na przedmieścia Kaimu w pobliżu granicy syryjskiej. Dowództwo wojsk USA oznajmiło, że celem ataku były
"kryjówki terrorystów".

Przedstawiciel szpitala w Kaimie powiedział, że przywieziono tam ciała 47 osób, w tym kobiet, dzieci i starców. 35 z nich poniosło śmierć w gruzach jednego domu, a 12 zginęło w nalocie na inny budynek. Irackie źródła policyjne podały potem agencji France Presse, że zabitych jest co najmniej 56.

Wielu rannych przewieziono do szpitala w sąsiednim mieście Rumadi, gdyż szpital w Kaimie nie nadążał z operowaniem i opatrywaniem poszkodowanych. Według świadków w budynku, gdzie zginęło 35 osób, schronili się wcześniej ludzie pozbawieni dachu nad głową w następstwie walk prowadzonych tam przez Amerykanów od soboty.

Jednak amerykańska wersja zdarzeń jest inna. Dowództwo wojsk USA ogłosiło, że lotnictwo zniszczyło bombami precyzyjnego rażenia trzy "kryjówki terrorystów". W jednym ataku użyto czterech bomb, a dwie inne zrzucono na budynek, z którym znajdował się "znany terrorysta" z siatki Al-Kaidy, Abu Islam.

Celem trzeciego nalotu był jeszcze inny dom, gdzie według Amerykanów schroniła się część bojówkarzy Abu Islama. Abu Islam jest pseudonimem co najmniej kilku znanych ekstremistów muzułmańskich. Dowództwo amerykańskie podało, że liczba ofiar nalotów jest nieznana. Podkreśliło, że uszkodzenia w budynkach, które sąsiadują z zaatakowanymi kryjówkami terrorystów, są nieznaczne.

Agencja Associated Press podała tymczasem z Bagdadu, powołując się na szyickiego deputowanego Dżalaaldina as-Saghira i na anonimowe źródła szpitalne, że w Kaimie wybuchły walki między dwoma plemionami: popierającymi rząd Bumahlami i sprzyjającymi rebelii Karabilami. W starciach tych zginęło podobno 20 członków plemienia Bumahlów i 15 Karabilów, a kilkadziesiąt innych osób zostało rannych.

Według Saghira, starszyzna Bumahlów skontaktowała się z ministrem spraw wewnętrznych Bajanem Dżaborem i poprosiła o przysłanie na pomoc sił bezpieczeństwa. Jednak oficjele w MSW i Ministerstwie Obrony powiedzieli, że nic nie wiedzą o takich apelach o pomoc. Świadkowie mówili, że setki ludzi opuszczają Kaim, niosąc białe flagi.

Kaim leży 320 km na północny zachód od Bagdadu, w dolinie Eufratu, przez którą według Amerykanów biegnie szlak przerzutowy rebeliantów od granicy syryjskiej do środkowego Iraku.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy amerykańska piechota morska przeprowadziła w tym regionie kilka większych operacji przeciwko rebeliantom, ale miejscowa ludność i przedstawiciele lokalnych władz mówią, że partyzanci nadal czują się pewnie w kilku miastach nad Eufratem.

Źródło artykułu:PAP
terroryściirakofiary
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)