Co najmniej 34 mln zł strat po nawałnicach
34 mln zł straciły śląskie samorządy w
wyniku ubiegłotygodniowych nawałnic i powodzi na południu
województwa. Prawdopodobnie co najmniej drugie tyle wynoszą straty
osób prywatnych mieszkających na dotkniętych klęską terenach. Nie
są to jeszcze ostateczne kwoty.
29.08.2005 16:05
Wstępne szacunki strat w mieniu komunalnym przedstawił w poniedziałek zastępca dyrektora Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim Andrzej Szczeponek. Według tych danych w czasie nawałnic i powodzi najbardziej poszkodowany w województwie został powiat bielski. Jego straty szacuje się na 15 mln zł. Powódź wyrządziła też duże szkody m.in. w powiecie cieszyńskim i na Żywiecczyźnie.
Szef resortu spraw wewnętrznych Ryszard Kalisz zadeklarował w piątek, że województwa, które nawiedziła powódź mogą liczyć na kilka milionów złotych. Minister powiedział, że nie jest możliwe przyznanie wyższej kwoty ze względu na możliwości finansowe resortu. Zaznaczył, że pieniądze będą mogły być przyznane po analizie sytuacji.
Trudno mi powiedzieć, ile tych pieniędzy uda się na szczeblu centralnym wygospodarować w tej sytuacji budżetowej, jaka jest. Ile tak naprawdę tych pieniędzy będzie potrzeba, na razie jeszcze nie wiadomo - powiedział Szczeponek.
Wyjaśnił, że poszkodowane samorządy mają teraz określić najważniejsze zadania - prace, które muszą zostać zakończone w tym roku. Trzeba na to znaleźć pieniądze w budżetach samorządowych i budżecie państwa. Mniej pilne rzeczy będą finansowane z budżetów w przyszłych latach - powiedział.
Samorządy mogą liczyć na dotacje celowe na usuwanie skutków powodzi - to właśnie pieniądze zadeklarowane przez MSWiA. Niezależnie od tego, najbardziej poszkodowani i biedni mieszkańcy mogą liczyć na zasiłki z opieki społecznej.
Kolejna możliwość otrzymania pomocy to nisko oprocentowane kredyty na odbudowę domów. Wykaz banków, które ich udzielą, mają poszczególne gminy. Na nisko oprocentowane kredyty na odtworzenie produkcji rolnej mogą z kolei liczyć poszkodowani rolnicy.
Samorządowcy z dotkniętych powodzią gmin mówili, że chcą, by na ich terenie został ogłoszony stan klęski żywiołowej. Jak argumentowali - umożliwi to szybką odbudowę zniszczonej infrastruktury.
Klęska żywiołowa jest zdarzeniem obiektywnym i jeżeli zajdzie potrzeba potwierdzenia, że wystąpiło takie zjawisko, to oczywiście będziemy to potwierdzali - wyjaśnił Szczeponek. Podkreślił, że nie ma sensu ogłaszać stanu klęski, skoro nie jest to niezbędne do prowadzenia akcji na zalanych terenach.
Jak poinformował rzecznik śląskiej straży pożarnej Jarosław Wojtasik, od minionego wtorku do niedzieli w akcjach związanych z powodzią wzięło udział blisko 6 tys. strażaków z całego województwa. Straż zanotowała w tych dniach blisko 1300 interwencji. Większość z nich to wypompowywanie wody z zalanych budynków i studni oraz udrażnianie dróg.
W prowadzonych akcjach wykorzystano prawie 1400 samochodów strażackich i ok. 30 pomp różnego typu - w tym o dużej wydajności - które sprawdziły się już w czasie powodzi w poprzednich latach. Do ewakuacji zagrożonych mieszkańców strażacy używali łodzi wiosłowych i motorowych. W akcji brało też udział wojsko i straż graniczna.