Co najmniej 100 ofiar katastrofy samolotu nad Kongiem
Mimo że do
awarii drzwi ukraińskiego samolotu nad Demokratyczną Republiką
Konga doszło w czwartek, w sobotę wciąż nie była znana liczba
ofiar. Według różnych mediów sięga od 100 do ok. 200.
W dalszym ciągu nie wiadomo też, ile osób znajdowało się na pokładzie samolotu Ił-76, który leciał ze stolicy kraju, Kinszasy, do miasta Lubumbaszi na południowym wschodzie Demokratycznej Republiki Konga.
Belgijskie media, na które powołuje się agencja ITAR-TASS, podały w sobotę, że w następstwie rozhermetyzowania się pomieszczenia pasażerskiego zginęło ponad 160 osób. Media te powołują się na świadków, którzy przeżyli, a którzy mówią, że "większość ludzi znajdujących się w pomieszczeniu transportowym wypadła przez otwór, jaki powstał w ogonie maszyny".
Według tych samych świadków, uratowało się zaledwie ok. 50 osób, którym udało się uchwycić rzemieni, jakimi był przymocowany samochód ciężarowy, i skrzynek ze sprzętem wojskowym.
Uratowany kongijski policjant, porucznik Ilunga Mambaza, powiedział agencji Associated Press w szpitalu w Kinszasie, że gdy doszło do awarii rampy załadowczej, przewrócił się i został przysypany różnymi pudłami.
"Wielu moich kolegów zostało wyssanych z samolotu. Nie wiem ilu, bo zemdlałem" - powiedział kongijski policjant, który szacuje, że na pokładzie znajdowało się ok. 350 osób, z czego 100 to były żony i dzieci lecących policjantów i żołnierzy. Mambaza szacuje, że uratowało się ok. 100 osób.
Na poszukiwania ciał skierowano w sobotę wojskowe śmigłowce.