"Co ma zawierać raport o zdrowiu prezydenta?!"
Nie umiem sobie wyobrazić ustawy, która w sposób sensowny określi, co ma zawierać raport o zdrowiu prezydenta, jaki zakres badań krwi, jakie organy mają być przebadane, w jakim zakresie. Zawsze można powiedzieć: dobrze, dobrze, ale co z prostatą? Dobrze, dobrze, ale co z nadnerczem? - powiedział Piotr Kownacki, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta, były szef koncernu PKN Orlen w "Sygnałach Dnia". Prezydent Lech Kaczyński powiedział, że nie ogłosi raportu o swoim zdrowiu.
07.08.2008 | aktual.: 07.08.2008 11:31
"Sygnały Dnia": Panie ministrze, pan jest związany z Lechem Kaczyńskim od dawna, bo wcześniej również w Najwyższej Izbie Kontroli. Jak pan sądzi, skąd wynikają, skąd się biorą takie niskie notowania Lecha Kaczyńskiego?
Piotr Kownacki: No, to jest cały szereg przyczyn. Cóż, w mojej ocenie, choć mam świadomość, że to nie jest obiektywna ocena, bo ja jestem tutaj zaangażowany we współpracę z panem prezydentem, również jest to wieloletnia znajomość i po prostu sympatia. Moim zdaniem media nie przedstawiają w sposób obiektywny pracy prezydenta. Poza tym daliśmy się jakoś trochę zwariować. No, tak sobie myślę, że gdyby chcieć wszystkie „zbrodnie” pana prezydenta tak podsumować i jedną po drugiej wymienić – a to, że była chorągiewka do góry nogami, a to, że pani prezydentowa gdzieś tam weszła do samolotu, nie wiem, z siatką plastikową, a to, że pan prezydent poplamił klapę marynarki, jak jadł obiad i sos mu kapnął...
Szalik odwrotnie na meczu z Austrią...
- Tak, no, po prostu straszliwe zbrodnie. Nie wiem, przejęzyczył się. Rzeczywiście dykcja nie jest najmocniejszą stroną pana prezydenta, ale na Boga...
Ale ktoś pracuje? Bo na przykład sprawa po meczu z Austrią, gdy prezydent powiedział... no, pomylił nazwisko Guerreiro, ale powiedział, że i bardzo dobrze zagrał Boruc, „Boruc bardzo”. I w mediach wyszło, że wyszło „Boruba”. To potem się utrwaliło, chociaż jak się wsłuchać, to powiedział „Boruc bardzo” rzeczywiście. Czy ktoś pracuje nad tą dykcją prezydenta na przykład?
- Znaczy wiem na pewno, że ja nie.
Panie ministrze, raport o zdrowiu prezydenta, dużo o tym dyskusji. Prezydent wycofał się z zapowiedzi złożonej przez Michała Kamińskiego, który mówił o tym, że będzie taki raport. Czy prezydenta można zmusić ustawą do opublikowania raportu o stanie zdrowia? Tak Janusz Palikot zapowiada.
- Z tym wycofywaniem się to jest tak, że bardzo też lubimy w mediach przedstawiać, nie wiem, jakiekolwiek różnice zdań jako wycofywanie się, zmianę poglądów. Minister Michał Kamiński po prostu, jak sądzę, wyraził własne jakieś przekonanie czy oczekiwanie...
No, nikt nie przypuszczał, że nie ma autoryzacji prezydenta w tak bardzo... w tak ważnej sprawie, politycznie ważnej.
- Ta sprawa kompletnie nie jest ważna. Ta sprawa to jest nadmuchany balon, robienie sensacji kompletnie z niczego. Jest oczywiste, że nie ma obowiązku składania takich raportów...
A czy pan jako prawnik, pan zajmuje się sprawami prawnymi, panie ministrze, czy ustawą można zmusić prezydenta pańskim zdaniem?
- Jeżeli pan pozwoli, panie redaktorze, dokończę myśl.
Proszę bardzo.
- Mianowicie co więcej – nie umiem sobie wyobrazić ustawy, która w sposób sensowny określi, co ma zawierać taki raport, jaki zakres badań krwi, jakie organy mają być przebadane, w jakim zakresie. Medycyna, diagnostyka w medycynie jest tak rozwinięta, że właściwie dowolny organ ludzkiego ciała można dowolnie długo badać i dowolnie szczegółowo. W związku z czym naprawdę trudno mi sobie wyobrazić sensowną, a nie groteskową regulację tego typu rzeczy. Oczywiście, że można opublikować, nie wiem, wynik ogólnego badania krwi i moczu, można dodać do tego prześwietlenie klatki piersiowej, osłuchanie przez lekarza stetoskopem, można, nie wiem, EKG dodać. I zawsze można powiedzieć: dobrze, dobrze, ale co z prostatą? Dobrze, dobrze, ale co z nadnerczem? Ale chwileczkę, jeszcze nic nie wiemy o trzustce.
- Tak, podobnie jak można twierdzić, że we wszystkich krajach bardziej rozwiniętych niż Polska takie raporty są publikowane, co jest oczywistą bzdurą i oczywistą nieprawdą. To jest zwyczaj amerykański, rzeczywiście w Stanach tak jest.