Co "lwica lewicy" zdradzi w swojej książce?
Aleksandra Jakubowska po pięciu latach milczenia udziela wywiadu polityce.pl. Mówi o swoich kolegach z SLD, wspomina więzienie i opowiada o książce, która ukaże się w październiku. - To nie jest książka autobiograficzna, ale nie jest oderwana od realiów - podkreśla b. szefowa gabinetu premiera Leszka Millera. Przyznaje, że kiedyś pisała Harlequina, ale życie zweryfikowało jej zamierzenia.
- Z obecnie działających ludzi lewicy pomógł mi tylko jeden człowiek – nie wymienię jego nazwiska żeby mu nie zaszkodzić. Leszek Miller, który został postawiony w bardzo trudnej sytuacji – nie mogę powiedzieć jakiej, bo on sam nigdy o tym publicznie nie mówił, zachował się wyjątkowo lojalnie w stosunku do mnie. Utrzymuję z nim kontakt: dzwonimy do siebie, wymieniamy maile - zdradza Jakubowska.
- A Lech Nikolski i Krzysztof Janik? Przed wybuchem afery byliście Państwo uważani za przyjaciół, często demonstrowaliście zażyłość - pyta dziennikarka.
- Nie mam z nimi kontaktu od 2005 r. - gdy skończyła się kadencja sejmu. Ale mogę powiedzieć, że są na liście ludzi, którzy nie mają dostępu do mojego świata - przyznaje Jakubowska. Podkreśla, że afera Rywina nie była dla niej wstrząsem.
Prawdziwym szokiem dla Jakubowskiej było to, co wydarzyło się w 2004 r, gdy oskarżono ją i męża o stworzenie układu korupcyjnego, który miał czerpać korzyści z ubezpieczania Elektrowni Opole. - W grudniu aresztowano mojego męża. Wyszedł po pół roku. Półtora roku później aresztowano w tej samej sprawie mnie. Argument, że ja mogę mataczyć, że mogę porozumiewać się z osobami, które od 1,5 roku są na wolności - to było coś zupełnie absurdalnego - mówi. Dodaje, że nie chce komentować sprawy, która jeszcze się toczy.