Co jest w akcie oskarżenia przeciw doktorowi G.?
Despota, zastraszający, poniżający, a nawet bijący podwładnych łapówkarz - taki obraz dr. Mirosława G. znanego kardiochirurga przedstawiają prokuratorzy. Serwis tvp.info dotarł do aktu oskarżenia warszawskiej prokuratury okręgowej przeciwko znanemu kardiochirurgowi.
10.09.2008 16:14
Warszawscy śledczy zarzucili dr Mirosławowi G. byłemu ordynatorowi w szpitalu MSWiA popełnienie 42 przestępstw, głównie związanych z lobbingiem wobec podwładnych i przyjmowaniem łapówek od rodzin pacjentów.
Z wysłanego we wtorek do sądu aktu oskarżenia, do którego dotarł serwis tvp.info wynika, że 10 podwładnych kardiochirurga oskarżyło go o mobbing. Lekarze i pielęgniarki określili dr G. jako "nie znoszącego sprzeciwu, nieprzewidywalnego autokratę, który stworzył na kierowanym przez siebie oddziale atmosferę grozy, zastraszał i stresował personel".
Świadkowie: bił, zastraszał, wykorzystywał seksualnie
Jeden z podwładnych Adam K. zeznał, że dr G. ciągle straszył swoich ludzi pozbawieniem premii i utratą pracy. Zdarzało się, że podczas operacji uderzył ze złości kogoś w brzuch. Personel był znieważany przy pacjentach - mówił K. śledczym. Przypadki stosowania przemocy fizycznej wobec podwładnych potwierdziło kilku innych lekarzy.
Personel medyczny miał być zmuszany do pracy w nadgodzinach, ale dr G. miał zabraniać wpisywania do specjalnego zeszytu godzin wyjścia ze szpitala. Według innego podwładnego Łukasza Ch., lekarze byli zastraszani groźbą wykreślenia z dyżurów, co wiązało się z utratą premii.
Świadkowie zeznali, że wielu podwładnych dr. G. poddało się "terrorowi", bo rozwój zawodowy lekarzy był całkowicie uzależniony od ich szefa. Nagminne miało być wzywanie personelu do pracy, nawet w czasie uzgodnionych wcześniej dni wolnych. Z kolei według Krzysztofa R., jego szef premiował osoby, które były mu potrzebne, pozostałe były poniżanie i regularnie zastraszane. Z powodu ordynatora z pracy odeszło ok. 80 osób - zeznał R.
Istnienie konfliktu pomiędzy G. a częścią personelu potwierdził w śledztwie Marek Durlik, szef szpitala MSWiA.
Docierały do mnie sygnały, że ordynator G. jest człowiekiem bezwzględnie wymagającym, który często ingeruje w sfery pozasłużbowe. Zwracałem się do niego o zmianę stosunku do podwładnych. W tym czasie z kliniki odeszło ok. 100 osób - stwierdził Durlik w śledztwie.
Sam G. twierdzi, że żadnego lobbingu nie było. Ordynator zeznał, ze w klinice zastał "niekompetentny i wrogo nastawiony zespół, brak organizacji pracy, dyscypliny, brak regulacji w zakresie obowiązków i odpowiedzialności lekarzy i pielęgniarek".
W akcie oskarżenia poważnie brzmią zarzuty korupcyjne
Z relacji pacjentów, których bliskich leczył dr G. wynika, że lekarz często sugerował wpłacanie różnych kwot "na oddział" lub na sfinansowanie kosztów pobytu w szpitalu. Jeden z pacjentów Wacław B. zeznał, że gdy odmówił wpłacenia 2-3 tys. zł usłyszał od lekarza: "proszę nie zapominać, że idzie pan na operację i może być różnie".
Dowodami w sprawie korupcji są zeznania pacjentów i ich rodzin oraz zapisy z kamery ukrytej w gabinecie lekarza. Większość osób, które obciążyły dr G. zarzutem łapówkarstwa to rodziny pacjentów, którzy zmarli po operacjach. Zdecydowana większość świadków, których bliscy przeżyli zabiegi, nie wspominały o żądaniach korupcyjnych.
Akt oskarżenia opisuje także przypadek kobiety, którą w 2003 r. lekarz miał molestować seksualnie, po tym jak przyniosła dla swojej matki materac przeciw odleżynom. "G. zażartował, ze może razem wypróbujemy ten materac. Usiadł obok mnie i napierał całym ciałem. Włożył rękę pod spódnicę, próbując ją zadrzeć do góry (..) zaczął całować po szyi i dekolcie, chciał się dostać do piersi (..) Powiedziałam, że na zewnątrz czeka mój narzeczony i wtedy ze złością przerwał" - zeznawała kobieta, której dane utajniono.
Inni pacjenci mówili, ze na opłacenie pobytu swych bliskich zaciągali pożyczki, sprzedawali działki. Wiele osób, które operacyjnie ustalono jako dawców łapówek, zaprzeczyło by dr G. domagał się gratyfikacji.
Lekarz: wszystkiemu zaprzeczam
Sam lekarz kategorycznie zaprzeczył oskarżeniom. Przyznał, że wielokrotnie przyjmował jako podziękowanie kwiaty, alkohole i książki. Według G. kilkakrotnie miało się zdarzyć, że pacjenci czy ich bliscy zostawili w gabinecie zawiniątka, w których jak się okazywało były koperty z pieniędzmi. Co się z tymi pieniędzmi stało - nie wiadomo.
Proces dr G. i 22 osób, które miały wręczać łapówki zacznie się prawdopodobnie dopiero za kilka miesięcy.
Kardiochirurg został zatrzymany przez CBA w lutym 2007 roku. Jego aresztowaniu towarzyszyła słynna konferencja prasowa, na której minister sprawiedliwości w rządzie PiS Zbigniew Ziobro wypowiedział głośne słowa : "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". W sierpniu sąd Okręgowy w Krakowie uznał jednak, że tymi słowami były minister sprawiedliwości naruszył dobra osobiste G i nakazał mu przeprosić lekarza.
Rafał Pasztelański