Co dwie minuty ludzie "się łamią" - na chodnikach lodowiska
Ponad 300 osób ze złamaniami rąk i nóg, obojczyków, żeber oraz ze
zwichnięciami i potłuczeniami trafiło w środę do ambulatorium
chirurgicznego Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi - czytamy W "Expressie Ilustrowanym".
10.02.2006 | aktual.: 10.02.2006 20:05
Oblężenie przeżywał oddział chirurgii urazowej szpitala im. Kopernika, który pełnił ostry dyżur. Ludzie "łamali się" przewracając się na łódzkich ulicach. Tak dramatycznej sytuacji jeszcze nie było.
Poślizgnąłem się na oblodzonym chodniku, gdy wracałem z pracy ulicą Sienkiewicza koło parku. Przewróciłem się i poczułem silny ból. Sąsiad pomógł mi się podnieść. Odwiózł na pogotowie. Okazało się, że mam złamaną lewą nogę. Trzeba było założyć gips - mówi Sławomir Cichocki.
Szłam rano po zakupy i przewróciłam się na chodniku na ul. Bałuckiego - skarży się 78-letnia Apolonia Owczarska. Z trudem się podniosłam. Prawa ręka bardzo mnie bolała i puchła. Prześwietlenie wykazało, że jest złamana - opowiada kobieta.
Lekarze i pracownicy gipsowni mieli pełne ręce pracy. Do południa przyjąłem prawie 100 pacjentów - mówi chirurg ortopeda z ambulatorium WSRM dr Marek Sasin. Najczęściej mieli złamania kości podudzi, w obrębie nadgarstka i ramienia. W większości przypadków nastawialiśmy kości i zakładaliśmy gips. Osoby wymagające zabiegów i operacji w znieczuleniu ogólnym zostały skierowane na oddział chirurgii urazowej do szpitala - dodaje.
Kilkanaście ofiar oblodzonych chodników, które doznały skomplikowanych złamań, musiało zostać na oddziale. Mamy 60 łóżek. Jeszcze są wolne miejsca, ale jak tak dalej pójdzie, może ich zabraknąć - mówi "Expressowi Ilustrowanemu" ordynator oddziału urazowo-ortopedycznego szpitala im. Kopernika Marek Kmieciak. (PAP)