Co człowieka uczyniło bardziej bezbronnym?
Kiedy w XVIII wieku Jon Locke pisał o wolności jako sytuacji poznawczej, pozwalającej przekroczyć niemożliwe (czyli - połączyć w wyobraźni wymiary realności nie dające się sprowadzić do jednej płaszczyzny) nie mógł przewidzieć, że w XXI wieku badacze będą wciąż szukali wyjaśnienia owej "korelacyjnej" przyczynowości w toku produkowania wiedzy. Czyli - sytuacji, gdy zgromadzone już w umyśle pokłady wiedzy stają się katalizatorem pojawienia się wartości dodanej w sferze poznania, nawet wtedy, gdy nie potrafi się precyzyjnie określić związku z nimi w nowej formacji.
03.07.2009 | aktual.: 03.07.2009 08:11
A kiedy Tomasz Hobbes, w tymże jakże wspaniałym (choć pełnym wojen religijnych i plag) wieku XVIII, fakt odrzucenia ontologicznego (czyli - odwołującego się do związku ludzkiego z Absolutem) ugruntowania zasad moralnych uznał za źródło władzy absolutnej, nie mógł wiedzieć, że wieki później, już po historycznym doświadczeniu faszyzmu i komunizmu, Eric Voegelin napisze, iż ich praprzyczyna leży w zabiciu autorytatywnego źródła ładu w ludzkiej duszy. Zresztą już wcześniej Hanna Arendt, wnikliwa badaczka totalitaryzmu, też zwróciła uwagę, iż jego fundamentem jest utrata zdolności (i potrzeby) rozróżniania dobra i zła.
Ale to Hobbes pierwszy pokazał, że - przygodne i arbitralne, indywidualne wykładnie wartości, "teologie obywatelskie" (po tym jak zniknęła ich jednoznaczna hierarchia norm), wymagają jako dopełnienia, równie arbitralnej władzy. To ona bowiem wyznacza granice owej przygodności.
Umniejszenie człowieka i osłabienie statusu norm (już nie traktowanych jako uniwersalne i nie poddające się manipulacji) w sposób nieuchronny wzmocniło kapryśność i przygodność władzy. Tak więc to, co - pozornie - zwiększało wolność człowieka, bo uwalniało go od precyzyjnie sformułowanych zobowiązań, w rzeczywistości uczyniło go bardziej bezbronnym wobec władzy.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski