Co byłoby z Komorowskim, gdyby Jezus był królem Polski?
Po co Jezus miałby chcieć być królem Polski? Po co takiemu Jezusowi królestwo w Polsce, kiedy ma "niebieskie"? Polska nie jest krajem przyjemnym, ani do rządzenia ani do królowania. Po co więc komu taka dodatkowa męka? I co by się stało z prezydentem Komorowskim oraz resztą świata, gdyby wszyscy "najważniejsi" królowali wyłącznie w Polsce? - pyta prof. Magdalena Środa w felietonie dla Wirtualnej Polski.
Niepokojący jest wzrost postaw irracjonalnych wśród Polaków. Ludzie, którzy na co dzień pragną dobrobytu, bezpieczeństwa, pracy i konsumpcji, jednocześnie domagają się, by rządził nami Jezus Chrystus. I to jako król. Trudno mi zrozumieć motywy takich żądań, zwłaszcza, że pojawiają się one w postaci pogróżki: "Biada tym, którzy zabronili być Chrystusowi królem Polski" (co głosił główny transparent na wczorajszym, średniowiecznym przemarszu środowisk radykalnie katolickich po Warszawie).
Po pierwsze, o ile się orientuję, Jezusowi, nikt niczego nie może zabronić. Jezus może wszak wszystko. No i kto miałby ewentualnie się mu sprzeciwić? Prezydent Komorowski kocha Jezusa bardziej niż Kaczyński. Tusk? O ile się orientuję, też na Jezusa się nawrócił i Jezusa po kościołach wielbi. Robią to również wszyscy inni politycy, jak Polska długa i szeroka.
Poza tym - po drugie - jest sprawą wątpliwą, czy Jezus chciałby być królem Polski. Gdyby chciał, to by mógł. Bo może wszystko. Ale po co? Po co takiemu Jezusowi królestwo w Polsce, kiedy ma "niebieskie"? Polska nie jest krajem przyjemnym, ani do rządzenia ani do królowania. Po co więc komu taka dodatkowa męka?
Po trzecie nawet gdyby Jezus chciał sobie u nas pokrólować, to przecież najpierw musiałby (On albo ktoś w jego imieniu) zmienić konstytucję. Jesteśmy wszak niepodległą i suwerenną republiką, a nie jakąś monarchią. Cywilizowana ludzkość już dawno temu zastąpiła monarchę republikami uznając, że są bardziej sprawiedliwe i sprawne ekonomiczne. Po co komu więc wracać do monarchii? Do poddaństwa, feudalizmu? Nawet Jezus by tego nie chciał.
Po czwarte, Jezus Chrystus był już intronizowany (przez Mariana Krzaklewskiego) i, o ile się orientuję, nikt go nie zdetronizował. Czyżby powtórna intronizacja miała coś zmienić w jego, Jezusa, statusie, czy też mogłaby coś zmienić w statusie Polski (jako w kraju podwójnie intronizowanego Jezusa)?
Mam też pytanie, jak w tej sytuacji wyglądałaby sprawa z Matka Boską, która jest niewątpliwie królową Polski? Kto byłby w ramach tej monarchicznej relacji ważniejszy? Innym pytaniem pozostaje, co mielibyśmy zrobić z legalnie wybranym prezydentem Komorowskim oraz co stałoby się z resztą świata, gdyby wszyscy "najważniejsi" królowali wyłącznie w Polsce?
Być może gdybym przybliżyła się o kilka metrów bliżej do manifestacji domagającej się intronizacji Jezusa, byłabym się czegoś dowiedziała. Jednak tłum nie zachęcał do przybliżeń, bo jak wiele mu podobnych, czcząc Jezusa zapominał o przesłaniu, które Tenże przyniósł na świat. A nie brzmiało ono "dymisja Komorowskiego!" ani "pomnik dla Kaczyńskiego" lecz "miłuj bliźniego swego jak siebie samego"...
Prof. Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski