Co będzie z dziećmi?
Domy dziecka w Polsce są przepełnione. Według ministerialnego rozporządzenia, w każdej placówce powinno przebywać nie więcej niż trzydzieści osób. Realia wyglądają inaczej, w tego typu instytucjach przebywa czasami nawet osiemdziesięcioro podopiecznych. Na szczęście, w Bydgoszczy nie jest tak tragicznie jak w innych miastach.
14.07.2004 | aktual.: 14.07.2004 08:08
Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 1. września 2000 roku w sprawie placówek opiekuńczo - wychowawczych zobowiązuje domy dziecka do wprowadzenia do końca 2006 roku ograniczeń w przyjmowaniu wychowanków do tych placówek. W jednej może przebywać 30 dzieci. Tymczasem w Polsce istnieje obecnie ponad trzysta domów dziecka, w których mieszka ponad siedemnaście tysięcy podopiecznych. Co stanie się z dziećmi, jeśli ministerialne standardy będą rygorystycznie przestrzegane? Trudno powiedzieć...
Już teraz ogromny ruch w tego typu instytucjach zauważa Hanna Ciurko, dyrektor Domu Dziecka "Filipek" w Bydgoszczy - Przez nasz dom w ciągu ostatnich pięciu lat przewinęło się ponad pół tysiąca dzieci. Na szczęście, aż trzysta z nich trafiło do rodzin adopcyjnych bądź zastępczych. W ten sposób procentuje nasza współpraca z ośrodkiem adopcyjnym, rodzinami naturalnymi. Jednak cały czas pamiętam o owym ministerialnym standardzie i staram się do niego dążyć.
W "Filipku" jest 50 miejsc. Obecnie mieszka tutaj 46 maluchów. To jednak wyjątek w skali kraju. Dzieci nie przebywają tutaj długo. Właśnie dzięki współpracy placówki z rodzinami naturalnymi, wiele dzieci przebywa w "Filipku" tylko przejściowo. Dlatego w Bydgoszczy nie będzie takiego dramatu jak w innych miastach, gdzie niezbędne stanie się niezwłoczne przysposabianie rodzin zastępczych, które przyjmą dzieci z instytucji państwowych. Niestety, na utrzymanie w takich rodzinach, w tym roku w budżecie państwa nie znalazły się dodatkowe pieniądze. Rząd zrzucił ten obowiązek na samorządy, a te już wkrótce mogą sobie nie poradzić z obowiązkami.