Clinton zarobił 40 mln dolarów na przemówieniach
Prawie 40 milionów dolarów zarobił były
prezydent Bill Clinton, wygłaszając przemówienia w ciągu ostatnich
sześciu lat, gdy nie urzęduje już w Białym Domu. Z funduszy tych
skorzysta najprawdopodobniej jego żona Hillary w swojej kampanii
prezydenckiej.
Jak podał piątkowy "Washington Post", powołując się na oświadczenia finansowe byłej Pierwszej Damy i wywiady ze sponsorami wystąpień jej męża, w samym tylko zeszłym roku Clinton otrzymał za przemówienia łącznie 9-10 milionów dolarów.
Były prezydent wygłaszał w ub.r. przemówienia niemal codziennie - było ich dokładnie 352 - ale tylko dochody z 20% z nich zainkasował na własne, prywatne konto. Resztę mów wygłaszał bez pobierania honorarium, albo przeznaczał je na swoją fundację charytatywną, z której finansowane są takie akcje jak walka z AIDS.
Pojedyncze honoraria przekraczają niekiedy jego roczną pensję z okresu, gdy był prezydentem (200.000 dolarów). Za dwa przemówienia wygłoszone w Kanadzie otrzymał na przykład 475.000 dolarów. Za jedno we Włoszech - 350 tysięcy dolarów.
Większość przemówień Clinton wygłasza w USA, ale wiele także za granicą. Za przemówienie wygłoszone raz w Polsce zainkasował ponad 183.000 dolarów.
Stawki te nie odbiegają w zasadzie od honorariów wypłacanych za wystąpienia publiczne także innym byłym prezydentom. Nieżyjący już Ronald Reagan dostał, na przykład, 2 miliony dolarów za kilka przemówień wygłoszonych w Japonii w 1989 r., wkrótce po odejściu z urzędu.
Clinton jest jednak szczególnie często zapraszany ze względu na swoje walory oratorskie, charyzmę i ogromną popularność, równą gwiazdom show-biznesu.
Państwo Clinton wzbogacili się głównie na przemówieniach Billa. Zanim wprowadzili się do Białego Domu, byli stosunkowo niezamożni jak na standardy amerykańskich polityków. Po zakończeniu drugiej kadencji Clintona w 2001 r. byli w długach wskutek rachunków wypłacanych adwokatom w sprawie Whitewater i oskarżeń w związku z "Monicagate".
Oczekuje się, że Hillary Clinton, senator z Nowego Jorku, będzie obficie czerpać z nagromadzonych przez jej małżonka dochodów w swej kampanii wyborczej. Będzie tylko musiała zrezygnować w tym celu z publicznych funduszy na kampanię.
Tomasz Zalewski