Polska"Ciupaga" wrócił po złom

"Ciupaga" wrócił po złom

Wczoraj ochroniarze z Gdańska odbili z rąk byłej załogi gorzelnię w Goświnowicach i załadowali tira miedzią. Policja nie pozwoliła im jednak wyjechać.

10.08.2004 | aktual.: 10.08.2004 08:51

Marek Chrobak, nazywany "Ciupagą", szef firmy ochroniarskiej z Gdańska, która dwa tygodnie temu siłą przejęła gorzelnię w Goświnowicach i pocięła na złom miedziane urządzenia, pojawił się wczoraj w Goświnowicach.

- Najpierw przyjechał sam i namawiał, żebyśmy zaczęli pracować dla niego - relacjonują mieszkańcy wsi, którzy od piątku blokowali zakład, by uniemożliwić wywiezienie z niego pociętych na złom urządzeń i dalszą dewastację zakładu. - Odmówiliśmy, a on postraszył, że ma pod sobą 40 antyterrorystów, których w każdej chwili może tu ściągnąć i nas przepędzić.

Załadunek pod ochroną

"Ciupaga" nie rzucał słów na wiatr. Przywiózł na odsiecz swoim ludziom ośmiu rosłych ochroniarzy. Pod ich okiem ekipa robotników ładowała miedź na kontener stojący na dziedzińcu zakładu.

- Właścicielem gorzelni jest spółka Eko-Handel, której jestem pełnomocnikiem - tłumaczył nam Marek Chrobak. - Chcieliśmy uruchomić ten zakład, ale okazało się to niemożliwe. Dalsze pozostawanie tutaj jest nieopłacalne. 20 tysięcy miesięcznie kosztuje ochrona, do tego dochodzą opłaty do urzędu miejskiego. Podjęliśmy zatem decyzję, by odzyskać tyle pieniędzy, ile się da, i spłacić część długów Eko-Handlu. Dlatego tniemy miedziane elementy na złom.

Chrobak podważa też wiarygodność Mariusza Zaręby, prezesa spółki Haus, która ma umowę dzierżawy gorzelni od Eko-Handlu (to właśnie ludzi Zaręby dwa tygodnie temu siłą usunęli ochroniarze "Ciupagi"). - Powodem podjęcia takiej decyzji było cięcie urządzeń i wywożenie ich na złom przez tego rzekomego dzierżawcę - mówi Marek Chrobak. Mariusz Zaręba: - Zdemontowałem tylko stary żeliwny piec. Mam ekspertyzy, że był niepotrzebny.

Już w czerwcu gmina donosiła

O wywożeniu przez Haus złomu z gorzelni już w czerwcu poinformował policję i prokuraturę burmistrz Nysy, Marian Smutkiewicz. - Gmina ma na majątku gorzelni przymusową hipotekę wartości 1,3 miliona złotych - tłumaczy wiceburmistrz Zbysław Wróbel. - Tyle wynoszą zaległości podatkowe Eko-Handlu do 2002 roku. Drugie tyle narosło za lata 2003-2004. Co zrobiła policja? Raczej niewiele - przyszła i spisała protokół. Trzeciego sierpnia wystąpiliśmy do naczelnika Urzędu Skarbowego w Raciborzu o odebranie Eko-Handlowi gorzelni, ustanowienie tam zarządcy komisarycznego, a potem sprzedaż zakładu.

Gmina podkreślała, że spółka demontuje urządzenia, i poprosiła policję i prokuraturę o pomoc w zabezpieczeniu mienia, jednak - jak napisała - "są to działania mało skuteczne i umożliwiające w dalszym ciągu dewastację obiektów".

Prokurator nie lekarz

- Prokuratura nie jest lekarstwem na wszystko - zauważa Anna Kawecka, zastępca prokuratora rejonowego w Nysie. - W ciągu ostatnich lat kilkakrotnie zmieniali się właściciele gorzelni i każdy łamał prawo. Taka jest smutna polska rzeczywistość gospodarcza. A prokurator może interweniować dopiero po popełnieniu przestępstwa.

Policja podkreśla natomiast, że gorzelnia jest własnością prywatną, a organy ścigania nie mogą ingerować w to, co ze swoim majątkiem robi właściciel:

- Problem w tym, że teraz dwie firmy pokazują nam dokumenty, z których wynika, że mają prawo do tego zakładu - mówi podinspektor Ireneusz Kaczmarek, rzecznik nyskiej komendy. - Dlatego musimy ustalić, kto rzeczywiście jest właścicielem.

Każdy ma papier

A to sprawa skomplikowana: Mariusz Zaręba z Hausa demonstruje notarialną umowę dzierżawy, wpisaną dodatkowo do hipoteki. Marek Chrobak legitymuje się pełnomocnictwem z parafką szefowej Eko-Handlu Violetty P. (przebywa w areszcie w związku z aferą paliwową). Gmina Nysa ma z kolei wpis do hipoteki na 1,3 miliona. Dochodzi do tego towarzystwo ubezpieczeniowe Compensa, które gwarantowało transakcję sprzedaży gorzelni Eko-Handlowi i w efekcie musiało za nią zapłacić syndykowi 3,3 miliona złotych.

- Nikt nie zgłosił się do mnie z żadnym sądowym wyrokiem - wzrusza ramionami Marek Chrobak. - Jeśli taki zobaczę, natychmiast opuszczę zakład. A na razie robimy swoje.

Ludzie "Ciupagi" załadowali wczoraj miedzią naczepę tira (Mariusz Zaręba szacuje jej wartość na około 70 tysięcy złotych). Spakowali też urządzenia do cięcia. W wyjeździe przeszkodziła im wezwana przez pracowników policja. Na przesłuchanie wezwano też Marka Chrobaka. Ochroniarze czekali na swojego szefa w świetnych humorach: - "Ciupaga" się zawsze dogada - żartował jeden z nich.

Michał Lewandowski

NIE WYPUŚCIMY TIRA

Józef Barcik, zastępca komendanta powiatowego policji w Nysie:

- Wydaliśmy postanowienie o przedstawieniu zarzutów szefom gdańskiej firmy ochroniarskiej oraz spółki Haus z artykułu 300 kodeksu karnego, czyli o wyprowadzenie majątku spod egzekucji. Chodzi o zapisane w księdze wieczystej wierzytelności gminy Nysa. Nie przesądza to jednak jeszcze, jak cała sprawa się skończy. Czekamy na uprawomocnienie się wyroku Compensy, która też będzie stroną pokrzywdzoną. Tir z miedzią nie wyjedzie z gorzelni do czasu wyjaśnienia sprawy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)