Cisza w pracy
W wielu szczecińskich firmach pracownik sam musi zapłacić abonament. To efekt gróźb pocztowców, którzy zapowiedzieli zmasowane kontrole w firmach. Brak książeczki opłat oznacza wysokie kary: 148,50 zł za nieopłacenie abonamentu radiowego i 462 zł za telewizor - informuje "Głos Szczeciński".
W takiej sytuacji znaleźli się pracownicy Szczecińskiego Przedsiębiorstwa Autobusowego "Dąbie". "Możemy mieć radio w pokoju, ale sami musimy opłacać abonament i trzymać w firmie książeczki opłat" - mówi pracownik firmy.
Potwierdza to szef SPA "Dąbie" Włodzimierz Sołtysiak. "Po ostatnim szumie w mediach i zapowiedziach kontroli, sprawę musieliśmy uregulować" - mówi szef firmy.
Abonament w wysokości 4,95 złotego miesięcznie płacą nie tylko pracownicy biurowi, ale także kierowcy autobusów, w których są radia. Firma twierdzi, że to prywatne odbiorniki montowane przez kierowców. Sami muszą ponosić koszty ich utrzymania - pisze "Głos Szczeciński".
W bliźniaczej firmie SPA "Klonowica" - jak podkreśla "Głos Szczeciński" - za wszystkie radioodbiorniki płaci firma. Podobne udogodnienia mają pracownicy najważniejszych szczecińskich instytucji. Za wszystkie będące "na stanie" radioodbiorniki i telewizory płaci instytucja. Tak jest w urzędzie morskim, izbie skarbowej oraz w urzędzie wojewódzkim. "Tyle tylko, że ostatnio pojawiła się sugestia szefów, by do pracy nie przynosić własnych radioodbiorników i korzystać tylko z firmowych" - mówi pracownik jednej z tych instytucji.
Według "Głosu Szczecińskiego", najbardziej luksusowe warunki mają pracownicy Urzędu Miejskiego w Szczecinie. Urząd płaci abonament za wszystkie radia, które są w magistracie. I to niezależnie od tego czy są one "urzędowe", czy prywatne. Co miesiąc ich liczba jest sprawdzana, by w razie kontroli uniknąć kłopotów. Urząd wydaje na to 1200-1400 złotych miesięcznie.
Natomiast oszczędni są tylko szefowie prywatnych firm. "Szef powiedział, że jak chcę słuchać radia, to mam sama za nie płacić" - żali się fryzjerka z zakładu w centrum Szczecina.