Cimoszewicz potraktowany w sposób niegodny
Włodzimierz Cimoszewicz od początku traktowany był przez przeciwników w sposób niegodny kampanii prezydenckiej - pisze "Trybuna" w komentarzu redakcyjnym.
Zamiast poważnego sporu politycznego, spotkał się z atakami prowadzonymi za pomocą wszelkich dostępnych fałszerstw i prowokacji, wyciąganych bez przerwy niczym królik z kapelusza. Gdy jedne zarzuty padały, natychmiast pojawiały się nowe. Od kiedy postanowił stanąć w szranki wyborcze, znalazł się na celowniku śledczych z komisji sejmowej i stojących za nimi liderów partyjnych.
Jednego z najuczciwszych polskich polityków, który wprowadził do naszego języka pojęcie "czystych rąk", który potrafił ostro przeciwstawić się patologiom we własnym obozie - próbowano przedstawić jako spekulanta giełdowego i krętacza. Najgorsze w tym wszystkim jest, że prawie nikt nie przeciwstawił się tej kampanii, nie powiedział "stop": nie można tak traktować wyborców, nie można pozwalać na deprawowanie obyczajów politycznych. A przecież nie komfort Cimoszewicza był tu najważniejszy - przekonuje dziennik. Tak naprawdę chodziło w tym wszystkim o państwo polskie i obowiązujące w nim demokratyczne reguły.
Rezygnując, marszałek pozostawił na placu boju zwolenników wolnej amerykanki w polityce. Dzisiaj oni triumfują. Czas pokaże, czy po wczorajszych wydarzeniach triumfować będą dłużej, czy też decyzja ta stanie się sygnałem do oczyszczenia świata polskiej polityki - zastanawia się "Trybuna".(PAP)