PolskaCimoszewicz chce ujawnić swoje transakcje giełdowe

Cimoszewicz chce ujawnić swoje transakcje giełdowe

Kandydat na prezydenta Włodzimierz
Cimoszewicz poinformował, że zwrócił się do swojego
biura maklerskiego o przekazanie mu informacji na temat jego
transakcji giełdowych. Zapowiedział, że gdy otrzyma te materiały,
przekaże je do publicznej wiadomości.

Dziś sam zwróciłem się do mojego biura maklerskiego, żeby przekazano mi kompletną dokumentację, abym mógł ją podać do publicznej wiadomości. I oczywiście to zrobię - powiedział Cimoszewicz.

Kłamstwem jest, że kiedykolwiek korzystałem z wielomilionowego kredytu i że za takie pieniądze dokonywałem jakichkolwiek transakcji giełdowych. To jest całkowite kłamstwo - dodał. Cimoszewicz powiedział, że kilkakrotnie, nie pamięta ile razy, trzy czy cztery, kupował akcje na giełdzie, akcje o wartości kilku tysięcy złotych.

Poinformował, że miał coś, co można określić mianem promesy kredytowej. To występuje wtedy, kiedy banki oferują swoim klientom możliwość uzyskania kredytu na zakup akcji - mówił. To przyrzeczenie możliwości uzyskania kredytu na zakup jedynie danych akcji, danego przedsiębiorstwa wchodzącego na giełdę. Nie są to realne pieniądze, którymi można dysponować - dodał.

W chwili ogłoszenia tzw. redukcji kupna, z czego wynika, ile realnie dana osoba może kupić akcji, bank ostatecznie określa kredyt, jaki danej osobie przyznaje. I w moim przypadku, było to sto kilkadziesiąt tysięcy zł w roku 2000 - powiedział.

Pytany o akcje Agory powiedział, że kupił ich 350. Ich wartość przeliczał zgodnie z aktualną ceną giełdową i tę kwotę wpisywał do oświadczenia majątkowego.

Cimoszewicz zapowiedział ponadto, że jeśli nie wygra wyborów prezydenckich, to nie będzie kontynuował żadnej działalności publicznej. Czym będę się zajmował, zobaczymy - dodał.

Teraz nadal jednak będę robił wszystko, aby mimo bardzo konsekwentnie prowadzonej przeciwko mnie negatywnej kampanii (...), Polacy mieli okazję wyrobić sobie pogląd na temat tego, gdzie prawda, a gdzie fałsz - zapowiedział.

Zwracając się do dziennikarza tygodnika "Wprost" Cimoszewicz powiedział: Pozwoliłem sobie stwierdzić w korespondencji z redaktorem naczelnym pańskiego tygodnika, że czytając wasze publikacje na mój temat, nie mam najmniejszych wątpliwości, że nie chodzi wam o rzetelne informowanie czytelników, tylko o wasze zaangażowanie w bardzo nieprzyzwoitej kampanii przeciwko mojej osobie.

Ja w tej chwili was nie będę pozywał do sądu, ale moja rodzina, którą ośmieliliście się próbować zbezcześcić w jednym ze swoich tekstów, najprawdopodobniej w dniu dzisiejszym wniesie powództwo przeciwko waszej redakcji - zapowiedział.

Popełniliście błąd, ryzykując konflikt (...). Pomimo dość powszechnej opinii o moim trudnym charakterze, dopiero zobaczycie z kim macie do czynienia, jeżeli ośmieliliście się zniesławić dobre imię moich najbliższych - dodał. W tygodniku "Wprost" zamieszczony został m.in. materiał o kłopotach córki i zięcia Cimoszewicza z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości po transakcji zakupu - za pośrednictwem marszałka - akcji PKN Orlen.

Pytany o propozycję ujawniania już teraz źródeł finansowania kampanii Cimoszewicz odparł: Jestem jednoznacznie za tym, aby wszystkie finanse dotyczące kampanii wyborczych były ujawnione jeszcze przed wyborami. Zapewnił, że w jego sztabie obowiązuje zasada: wszystko ma być perfekcyjnie zgodne z prawem.

Ponadto powiedział, że podobnie jak miliony Polaków, ogląda telewizję, jeździ ulicami i widzi, że kampania niektórych ugrupowań czy polityków musi być niebywale kosztowna. Nie odpowiedział konkretnie na pytanie, kogo ma na myśli. Widzę wiele billboardów. Przynajmniej w jednym przypadku mam wrażenie, że palców obu rąk nie starczyłoby mi po przejechaniu stu metrów ulicy - dodał.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)