PolskaCimoszewicz chce ujawnić swoje transakcje giełdowe

Cimoszewicz chce ujawnić swoje transakcje giełdowe

Kandydat na prezydenta Włodzimierz
Cimoszewicz poinformował, że zwrócił się do swojego
biura maklerskiego o przekazanie mu informacji na temat jego
transakcji giełdowych. Zapowiedział, że gdy otrzyma te materiały,
przekaże je do publicznej wiadomości.

08.09.2005 | aktual.: 08.09.2005 15:32

Dziś sam zwróciłem się do mojego biura maklerskiego, żeby przekazano mi kompletną dokumentację, abym mógł ją podać do publicznej wiadomości. I oczywiście to zrobię - powiedział Cimoszewicz.

Kłamstwem jest, że kiedykolwiek korzystałem z wielomilionowego kredytu i że za takie pieniądze dokonywałem jakichkolwiek transakcji giełdowych. To jest całkowite kłamstwo - dodał. Cimoszewicz powiedział, że kilkakrotnie, nie pamięta ile razy, trzy czy cztery, kupował akcje na giełdzie, akcje o wartości kilku tysięcy złotych.

Poinformował, że miał coś, co można określić mianem promesy kredytowej. To występuje wtedy, kiedy banki oferują swoim klientom możliwość uzyskania kredytu na zakup akcji - mówił. To przyrzeczenie możliwości uzyskania kredytu na zakup jedynie danych akcji, danego przedsiębiorstwa wchodzącego na giełdę. Nie są to realne pieniądze, którymi można dysponować - dodał.

W chwili ogłoszenia tzw. redukcji kupna, z czego wynika, ile realnie dana osoba może kupić akcji, bank ostatecznie określa kredyt, jaki danej osobie przyznaje. I w moim przypadku, było to sto kilkadziesiąt tysięcy zł w roku 2000 - powiedział.

Pytany o akcje Agory powiedział, że kupił ich 350. Ich wartość przeliczał zgodnie z aktualną ceną giełdową i tę kwotę wpisywał do oświadczenia majątkowego.

Cimoszewicz zapowiedział ponadto, że jeśli nie wygra wyborów prezydenckich, to nie będzie kontynuował żadnej działalności publicznej. Czym będę się zajmował, zobaczymy - dodał.

Teraz nadal jednak będę robił wszystko, aby mimo bardzo konsekwentnie prowadzonej przeciwko mnie negatywnej kampanii (...), Polacy mieli okazję wyrobić sobie pogląd na temat tego, gdzie prawda, a gdzie fałsz - zapowiedział.

Zwracając się do dziennikarza tygodnika "Wprost" Cimoszewicz powiedział: Pozwoliłem sobie stwierdzić w korespondencji z redaktorem naczelnym pańskiego tygodnika, że czytając wasze publikacje na mój temat, nie mam najmniejszych wątpliwości, że nie chodzi wam o rzetelne informowanie czytelników, tylko o wasze zaangażowanie w bardzo nieprzyzwoitej kampanii przeciwko mojej osobie.

Ja w tej chwili was nie będę pozywał do sądu, ale moja rodzina, którą ośmieliliście się próbować zbezcześcić w jednym ze swoich tekstów, najprawdopodobniej w dniu dzisiejszym wniesie powództwo przeciwko waszej redakcji - zapowiedział.

Popełniliście błąd, ryzykując konflikt (...). Pomimo dość powszechnej opinii o moim trudnym charakterze, dopiero zobaczycie z kim macie do czynienia, jeżeli ośmieliliście się zniesławić dobre imię moich najbliższych - dodał. W tygodniku "Wprost" zamieszczony został m.in. materiał o kłopotach córki i zięcia Cimoszewicza z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości po transakcji zakupu - za pośrednictwem marszałka - akcji PKN Orlen.

Pytany o propozycję ujawniania już teraz źródeł finansowania kampanii Cimoszewicz odparł: Jestem jednoznacznie za tym, aby wszystkie finanse dotyczące kampanii wyborczych były ujawnione jeszcze przed wyborami. Zapewnił, że w jego sztabie obowiązuje zasada: wszystko ma być perfekcyjnie zgodne z prawem.

Ponadto powiedział, że podobnie jak miliony Polaków, ogląda telewizję, jeździ ulicami i widzi, że kampania niektórych ugrupowań czy polityków musi być niebywale kosztowna. Nie odpowiedział konkretnie na pytanie, kogo ma na myśli. Widzę wiele billboardów. Przynajmniej w jednym przypadku mam wrażenie, że palców obu rąk nie starczyłoby mi po przejechaniu stu metrów ulicy - dodał.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)