Ciężki rok polskiej dyplomacji
W nowy 2007 rok wchodzimy, prowadząc wojnę
dyplomatyczną na trzech frontach, bez politycznego konsensusu w
polityce zagranicznej i z szefową MSZ pod ostrzałem opozycji -
pisze "Gazeta Wyborcza".
Rok 2005 zamykaliśmy dobrym porozumieniem w sprawie unijnego budżetu na lata 2007-13 i perspektywą europejskiego sojuszu z Francją. Ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz przekonał się do Unii. Wydawało się, że krytykowany mocno w Europie rząd PiS udowodni, że eurosceptycyzm i nacjonalizm, o który go oskarżano, to tylko "przyprawiana gęba".
Niestety, stało się inaczej. Polska jest dziś w Brukseli uważana za jednego z najbardziej kłopotliwych nowych członków Unii. W opinii brukselskich dyplomatów rząd Jarosława Kaczyńskiego prowadzi krótkowzroczną, nacjonalistyczną politykę, interes narodowy przeciwstawiając interesowi całej dwudziestkipiątki - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
W związku z tym w nowy 2007 wchodzimy z wyniszczającą, dyplomatyczną wojną na trzech frontach: - na froncie unijnym, gdzie utrzymujemy weto wobec umowy z Rosją; - rosyjskim - o embargo na polską żywność; - niemieckim - o sprawę roszczeń wypędzonych. (PAP)