Ciężki los studentów zaocznych
Sytuacja sprzed roku, gdy studiujący zaocznie nie mogli pracować, bo zajęcia zamiast w weekendy mieli w tygodniu, nie powtórzy się - deklarują przed rozpoczęciem roku akademickiego uczelnie. Ale studenci boją się, że choć plany zajęć będą w porządku, to na spotkanie z wykładowcą wciąż trzeba będzie jeździć, czasem kilkaset kilometrów, pisze "Metro"
21.09.2009 | aktual.: 21.09.2009 12:47
Wszystko za sprawą zalecenia wydanego przez władze uczelni poszczególnym wydziałom. Zajęcia dla studentów zaocznych mają odbywać się w weekend. Sporadycznie dopuszczalna jest sytuacja zajęć w piątkowy wieczór. Jednak według studentów, dostosowanie planów zajęć nie rozwiązuje wszystkich problemów. Nadal zdarza się, iż np. promotor pracy licencjackiej w weekend jest nieosiągalny.
Robert Pawłowski - Rzecznik Praw Studenta - tłumaczy, iż przed rozpoczęciem studiów należy przeczytać umowę jaką podpisujemy z uczelnią. Jeśli nie zawiera ona zapisu o prowadzeniu zajęć tylko w weekendy, należy poprosić o dopisanie takiego zdania. To rozwiązuje problem przestawiania ćwiczeń. Nadal jednak nie likwiduje to problemu spotkań z wykładowcami.
Zaoczni bywają na wydziale rzadko i są mniej zorganizowani, dlatego uczelnie w poczuciu dużej bezkarności przestawiają im zajęcia w grafiku nawet z błahych powodów. Ostatnio rzecznik otrzymał skargę na prywatną uczelnię ze Śląska, która po wielu prośbach studentów umożliwiła spotkanie z wykładowcą w sobotę, tyle że w... Łodzi. Studenci wsiedli w pociąg, bo to były ważne zajęcia, a poza tym nie mogli zawieść dziekana, który miał poczucie, że "poszedł im na rękę" - reasumuje Pawłowski.