Ciężka dola polskiego kierowcy
Polacy przepłacają za autostrady, a przynajmniej ceny za przejazdy w żaden sposób nie przystają do naszych zarobków.
15.09.2009 | aktual.: 16.09.2009 14:06
Trud zebrania przeróżnych wyliczeń opłat w Polsce i za granicą zadał sobie zgierski poseł PiS Marek Matuszewski. Wyszło mu co prawda, że nasze opłaty są zbliżone do europejskich, jednak przypomina, że na Zachodzie ludzie zarabiają o niebo lepiej. Za średnią pensję we Francji można przejechać rocznie ponad 36 tys. km, w Hiszpanii 21,3 tys. km, w Portugalii nieco ponad 20 tys. Ile w Polsce? Tylko 8,7 tys. km.
- Im niższe opłaty, tym większy ruch i większe zyski - tłumaczy poseł Matuszewski, który wysłał do ministra infrastruktury interpelację z sugestiami weryfikacji cen. - Niedawno na jakiś czas obniżono stawki za przejazd A1 i ruch zwiększył się tam kilkakrotnie - dodaje.
Z bezpłatnych autostrad korzystają najbogatsi: Niemcy, Brytyjczycy, Holendrzy, Belgowie, czy Szwedzi. We Francji niewielka część odcinków jest bezpłatna, jednak 448 km z Paryża do Lyonu przejedziemy za ok. 105 zł, czyli 23 gr za km. W Chorwacji, która ma porównywalne zarobki z polskimi, 1 km autostrady A1 z Zagrzebia do Splitu kosztuje ok. 26 gr za 1 km. To drożej niż u nas (płacimy 20 gr za km), tyle że nad jakością chorwackiej A1 rozpływają się wszyscy, a tego nie można powiedzieć o naszych autostradach.
W większości krajów Europy Środkowej zamiast opłat na bramkach, obowiązują winiety. W tym systemie płacimy ryczałt, dzięki któremu przez tydzień, miesiąc czy rok korzystamy z autostrad do woli. To system opłacalny dla kierowców. Dla przykładu - w Austrii płacimy za 10-dniową winietę 7,70 euro, czyli 31 zł. Jeśli w tym czasie dwukrotnie pokonamy 300-kilometrową trasę z północy na południe kraju, wyjdzie nam zaledwie 5 gr za km. A w Polsce? Za przejazd między Łodzią a Katowicami w obie strony, gdy A1 będzie już gotowa, zapłacimy 40 zł.
Według posła Matuszewskiego, właśnie 5 gr za 1 km byłoby w Polsce optymalną stawką. Ale resort infrastruktury opłat nie obniży. Wiceminister Maciej Jankowski odpowiedział posłowi Matuszewskiemu, że w świetle podpisanych umów, zmiany "mogłyby się wiązać z odpowiedzialnością odszkodowawczą Skarbu Państwa".
- Postulat obniżenia cen to czysty populizm. Podpisano umowy z koncesjonariuszami, stawki nie mogą być już niższe. Natomiast błędem jest, że nie wprowadzono winiet, które są wygodniejsze i tańsze - mówi Adrian Furgalski, ekspert ds. drogownictwa.