PolskaCiężarówka rozpadła się na części po zderzeniu z pociągiem

Ciężarówka rozpadła się na części po zderzeniu z pociągiem

Dwudziestoletnia kobieta walczy o życie, kilka innych osób jest rannych. To skutki wypadku we wrocławskich Świniarach, gdzie ciężarówka uderzyła w pociąg, rozpadając się na części.

Ciężarówka rozpadła się na części po zderzeniu z pociągiem
Źródło zdjęć: © Słowo Polskie Gazeta Wrocławska

28.06.2006 09:20

W momencie zderzenia przez drzwi do środka wagonu zaczął wpadać piasek – opowiada Łukasz, który podróżował w drugim wagonie pociągu. Okazuje się, że siła uderzenia była ogromna. Tak duża, że ciężarówka rozpadła się na drobne części. Kilka metrów od przejazdu osobno leżała kabina kierowcy, osobno podwozie, a jeszcze gdzie indziej plandeka. Samochód zmiótł także urządzenia, które sterują pracą sygnalizacji.

O dziwo, kierowca ciężarówki przeżył. Jest tylko poobijany. Wraz z czterema innymi pasażerami trafił do szpitala. Nie chciał komentować, jak doszło do wypadku. Wraz z nim w szpitalu pozostają jeszcze dwie pasażerki pociągu. Kierownik składu i jeden z podróżnych po opatrzeniu ran wyszli do domów. Wszyscy siedzieli w pierwszym wagonie za lokomotywą.

Bardzo ciężki stan

Dwudziestolatka jest w stanie krytycznym. Próbujemy także uratować jej nogę. Być może trzeba ją będzie amputować – wyjaśnia profesor Wojciech Witkiewicz, dyrektor wrocławskiego szpitala przy ul. Kamieńskiego. Jej stan jest jednak bardzo poważny. Dlatego trudno cokolwiek wyrokować – dodaje.

W szpitalu oprócz niej pozostaje jeszcze jedna pasażerka, ale czuje się zdecydowanie lepiej. Pozostawiliśmy ją tylko na obserwację – mówi profesor.

Dlaczego doszło do wypadku? To próbuje ustalić policja. Maszynista był trzeźwy. Do badania pobraliśmy też krew kierowcy ciężarówki – tłumaczy Artur Falkiewicz z wrocławskiej policji.

Według ojca rannego szofera, który jechał inną ciężarówką tuż za feralnym pojazdem, za wypadek odpowiadają zarośla, które zasłaniają widok. Dlatego nie widać nadjeżdżającego pociągu. Tu w ogóle nic nie widać. Na dodatek te światła na przejeździe w tak słoneczny dzień jak dzisiaj są niewidoczne – mówi roztrzęsiony Stanisław Markiewicz. Znamy tę drogę bardzo dobrze. Darek nie jechał szybko – zapewnia.

Innego zdania są mieszkańcy pobliskich domów. Już z daleka słychać dźwięk informujący o tym, że nadjeżdża pociąg. Słyszę go w domu, więc nie wierzę, że nie słyszał go kierowca. Ale oni tu jeżdżą jak idioci. Gnają, nie zwracając uwagi na pociągi – mówi Mieczysław Zieliński. Może i ten myślał, że zdąży przed nim - dodaje.

Winny kierowca?

O tym, że to najprawdopodobniej kierowca i jego nieostrożność zawiniły, mówią także kolejarze. Widoczność na przejeździe jest dobra, a sygnalizacja świetlna i dźwiękowa są sprawne – mówi Mirosław Siemieniec z oddziału regionalnego PKP Polskie Linie Kolejowe we Wrocławiu. Na dodatek przepisy mówią o tym, by przejeżdżając w takich miejscach, zachować szczególną ostrożność. Skoro ciężarówka uderzyła w bok lokomotywy, oznacza to, że jej kierowca za późno zaczął hamować – dodaje.

Tego samego zdania jest Eugeniusz Derejczyk, doświadczony maszynista. Maszynista już z daleka ostrzegał, że zbliża się do przejazdu. Kierowca po prostu nie zachował ostrożności – objaśnia. Wiele osób zapomina o tym, że skład rozpędzony do 90 kilometrów na godzinę, jak to było w tym przypadku, nie zatrzyma się po kilku metrach. Ten zahamował prawie 300 metrów za przejazdem - dodaje.

Tragiczne wypadki

W tym roku najpoważniejszy wypadek kolejowy na Dolnym Śląsku wydarzył się w Okmianach, w powiecie legnickim. 17 stycznia kierowca mercedesa busa nie zatrzymał się przed przejazdem. Wjechał pod rozpędzony pociąg. Trzy osoby odniosły ciężkie obrażenia. Nie miał natomiast szczęścia kierowca peugeota, który 20 stycznia zginął na przejeździe koło wrocławskich Swojczyc.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)