Cierpi na nią nawet 1,5 mln Polaków - może być groźna
W Polsce na depresję cierpi nawet 1,5 mln osób. Profilaktyka tej choroby zaczyna się od dziecka - dzięki mądremu wychowaniu ludzie łatwiej radzą sobie z depresją. Przy okazji 6. Ogólnopolskiego Dnia Walki Depresją Polska Agencja Prasowa rozmawia z psychologiem Ewą Woydyłło.
23.02.2011 | aktual.: 23.02.2011 15:53
- Dawniej na depresję mówiło się bardziej poetycko - nostalgia, apatia...Jeszcze na początku XX wieku mówiono o melancholii, czyli stanie zadumy i smutku. Gdy zaczęła rozwijać się psychiatria, czyli od Freuda, Junga i Adlera, powstało słowo "depresja", które semantycznie oddaje sens choroby. Jest to coś, co jest poniżej pewnej normy. Tak, jak Holandia ma duże obszary depresji lądowej, ponieważ leży poniżej poziomu morza to tutaj depresją nazywamy stan obniżonego nastroju - mówi Ewa Woydyłło.
W 2011 roku depresja stanowi czwarty najpoważniejszy problem zdrowotny na świecie. Jej "wpływy" rosną w zastraszającym tempie - już jest najczęściej występującą chorobą psychiczną.
Zdaniem Ewy Woydyłło coraz więcej osób diagnozuje u siebie - nie zawsze słusznie - depresję.
- Ostatnio depresję diagnozuje się nawet za łatwo. Od czasu, gdy media zaczęły propagować wiedzę na ten temat oraz omawiać zagrożenia wynikające z tej choroby, dużo ludzi nazywa depresją coś, co nią nie jest i diagnozuje u siebie depresję, która jest tak naprawdę zmartwieniem lub żałobą. Dobry specjalista - w przypadku depresji jest nim psychiatra - najczęściej uspokoi, że to nie jest jeszcze depresja albo zapewni pomoc, która pozwoli leczyć ten stan - mówi Ewa Woydyłło.
W przypadku depresji ważna jest profilaktyka. A tę najlepiej zacząć już od dziecka. Rodzice, którzy mądrze przygotowują swoje dzieci na trudy życia mogą oszczędzić im w przyszłości wielu zmartwień, w tym zaburzeń depresyjnych.
- Warto zacząć od dziecka, od pierwszych chwil życia. Musimy się zastanowić, czym jest wychowanie? To uczenie dziecka, jak żyć. Wychowanie ma wpływ na to, jak później człowiek będzie funkcjonował. Często zabraniamy dzieciom różnych aktywności strasząc negatywnymi konsekwencjami. Zapowiedź, że stanie się coś złego wdrukowujemy dziecku od małego do jego świadomości. Powtarzając w nieskończoność te komunikaty przecieramy ścieżki połączeń neuro-fizjo-chemiczno-elektrycznych. W ten sposób powstaje pamięć i dziecko idzie przez życie z przekonaniem, że cokolwiek się dzieje, to za chwilę stanie się coś złego. Takie osoby mają większą skłonność do depresji. Bezwiednie ustawiamy ludzi w przekonaniu, że życie jest okropne. Myślę, że w Polsce często dzieci wychowywane są do bycia niezadowolonym. Depresja to nic innego jak niezadowolenie z życia czy siebie. Niektórzy zjadają lody lub wychodzą na dyskotekę i niezadowolenie przechodzi, ale dla innych niezadowolenie to część tożsamości. To nas Polaków w dużej mierze dotyczy
- ostrzega Ewa Woydyłło.
- Osoby, które cierpią na depresję - czy to taką ciężką czy epizodyczną, sytuacyjną - to zwykle osoby, które traktują życiowe doświadczenia jako upewnianie się, że życie jest okropne. Cała ich uwaga skupiona jest na pogrążaniu się w smutnych myślach, czarnowidztwie czy lękach. Cały czas stoją w blokach startowych i niczym biegacze przygotowują się, że zaraz stanie się coś złego. Dlatego wychowujmy dzieci mądrze. Nie straszmy dzieci życiem. Zachęcajmy je, żeby same poznawały granice dotyczące swoich umiejętności i możliwości. Zamiast "nie wchodź" powiedzmy "wejdź i zobaczymy, co się stanie", a w tym czasie czuwajmy nad jego bezpieczeństwem. Dziecko samo przekona się, co może, a czego nie. Jeśli spadnie z gałęzi i nabije siniaka to lepiej będzie rozumiało mechanizm życia. Lepiej też zniesie porażki - a ta umiejętność to największy klucz do szczęścia - tłumaczy psycholog.
Depresja jest chorobą cywilizacyjną, za którą często obwinia się tempo współczesnego życia. Ewa Woydyłło dostrzega jednak pozytywny aspekt współczesności - coraz więcej ludzi decyduje się zwolnić tempo i żyć w zgodzie z filozofią "slow life".
- Żyjąc w świecie materialnym sami skazujemy się na depresję. Warto pewne rzeczy sobie przewartościować. Może zrezygnować z drugiego etatu albo drugiego samochodu? Dzisiaj ludzie wyprzedzają lekarskie profilaktyki i sami wpadają na pomysł, żeby zwolnić tempo i nie odkładać życia na później. To się nazywa ruch "slow life" i ma już swoje kluby w Polsce. Jest to odpowiedź na to, co jest dzisiejszym zagrożeniem - tempo życia. Takim ludziom depresja nie grozi - mówi psycholog.
Depresja jest jedną z najgroźniejszych chorób cywilizacyjnych współczesnego świata. Według Światowej Organizacji Zdrowia WHO, do 2020 roku będzie drugą, po niewydolności krążenia, najczęściej diagnozowaną chorobą. Zaburzenia psychiczne bezpośrednio dotykają obecnie na świecie 121 mln ludzi, a w Polsce liczbę tę szacuje się na 1,2-1,5 mln. 23 lutego po raz szósty w Polsce obchodzony jest Dzień Walki z Depresją. W tym roku hasło kampanii informacyjnej brzmi "Dialog w chorobie".
Rozmawiała: Jagoda Mytych