ŚwiatCiekawy przypadek kokainy w rosyjskiej ambasadzie. Przemyt na wielką skalę

Ciekawy przypadek kokainy w rosyjskiej ambasadzie. Przemyt na wielką skalę

Prawie 400 kilogramów kokainy próbował przemycić rosyjski pracownik ambasady w Buenos Aires za pomocą poczty dyplomatycznej. Rosjanie mówią o jednostkowym przypadku technicznego pracownika, ale wszystko wskazuje na to, że funkcjonariusze rosyjskiej placówki przez lata wespół z przestępcami prowadzili nielegalny proceder.

Ciekawy przypadek kokainy w rosyjskiej ambasadzie. Przemyt na wielką skalę
Źródło zdjęć: © Policia Federal de Argentina
Oskar Górzyński

27.02.2018 16:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Co robiło w szkole w rosyjskiej ambasadzie 16 walizek z kokainą? To pytanie zadał sobie - a potem argentyńskiej policji - ambasador Rosji Viktor Koronelli. Powiadomiona przez ambasadę policja wraz rosyjskimi służbami przystąpiły do akcji. Podmieniły towar w walizkach na mąkę, wsadzili w nią czujniki GPS i sprawdziły, kto odbierze przesyłkę. Dzięki temu wszystkie sześć osób zamieszanych w proceder, w tym dwóch argentyńskich policjantów o rosyjskich korzeniach oraz pracownik ambasady Oleg Worobiow. Dzięki wspaniałej współpracy argentyńsko-rosyjskiej udało się ukrócić proceder, który - według komunikatów rosyjskiego MSZ - miał zalać rosyjski rynek narkotykami podczas letnich mistrzostw świata w piłce nożnej.

Taka była początkowa, oficjalna wersja wydarzeń w ubiegły weekend. Problem w tym, że wspólnie uzgodniona wersja szybko zaczęła się sypać. Najpierw rzeczniczka rosyjskiego resortu dyplomacji zaprzeczyła argentyńskim doniesieniom, że walizki z kokainą poleciały do Rosji pocztą dyplomatyczną na pokładzie rządowego samolotu rosyjskiej delegacji, której szefem był szef Rady Bezpieczeństwa Rosji (i były szef FSB) Nikołaj Patruszew. Pech chciał jednak, że Argentyńczycy opublikowali zdjęcia z operacji, na których widoczny był numer rejestracyjny samolotu. I jak szybko udowodnili internauci, był to rosyjski "Air Force One".

Potem było już tylko gorzej - dla Rosjan. W argentyńskiej prasie pojawiły się zapisy podsłuchanych rozmowy osób zamieszanych w proceder, w tym dwóch aresztowanych policjantów, Ivana Bliznyuka i Alexandra Chikalo. Jednoznacznie wynikało z nich, że szmugiel narkotyków przez ambasadę w Buenos Aires trwał latami, za wiedzą kluczowych pracowników ambasady. Okazało się przy okazji, że Worobiow nie był wcale żadnym technicznym pracownikiem, ale oficerem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo placówki.

Wszystko zepsuło jednak przybycie do Buenos Aires nowego szefa placówki, Koronellego. Ambasador poróżnił się z szefem operacji, mieszkającym w Berlinie gangsterem Andriejem Kowalczukiem, wobec czego kanał przemytu z użyciem poczty dyplomatycznej został zamknięty. Kowalczuk zapewniał jednak - sugerując że ma dojścia w rosyjskim MSZ - że Koronelli wkrótce zostanie zwolniony. Potwierdzał to także wiceszef placówki Dmitrij Biełow, który najwyraźniej również był zamieszany w przemyt.

Jak pisze rosyjski bloger mieszkający w Argentynie Maksim Mironow, w międzyczasie w południowoamerykańskim kraju doszło do głębokich reform w policji i przykręcenia śruby szmuglerom. Za sprawą "nowej miotły" w policji wykryto udział Chikalo i Bliznyuka. Poinformowano o tym ambasadę i "poradzono" jej szefowi, by "znalazł" walizki z kokainą. Wszystko po to, by uniknąć dyplomatycznego skandalu. Mironow spekuluje przy tym, że Rosjanie uprzedzili o argentyńskiej operacji szefa szmuglerów Kowalczuka, dzięki czemu nie dał się złapać w zasadzkę policji.

Historia z Buenos Aires nie jest jedynym przypadkiem przemytu niedozwolonych towarów z użyciem poczty dyplomatycznej. Dla przykładu, w 2012 roku, włoska policja znalazła 40 kilogramów kokainy w przesyłce dyplomatycznej z Ekwadoru, zaś w siedzibie ONZ znaleziono 16 kilogramów narkotyku w torbie fałszywie oznaczonej jako poczta dyplomatyczna. Jednak tym, co zaskakuje w przypadku rosyjskiej ambasady w Buenos Aires jest skala. Rynkową wartość 400 kilogramów kokainy szacuje sie na 61 milionów. A miała to być tylko jedna przesyłka spośród wielu, jakie wysłano z rosyjskiej placówki.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (13)