Ciąża po przejściach
Dobra wiadomość dla par niepłodnych, kobiet dojrzałych i po radykalnych operacjach onkologicznych. Udoskonalenie metod zamrażania komórek jajowych daje szansę na udane macierzyństwo.
05.09.2007 | aktual.: 05.09.2007 11:18
Na świecie jest już kilkaset dzieci poczętych in vitro z zamrożonych komórek jajowych. Pierwsze przyszły na świat w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Jednak mrożenie jajeczek dalej spędza sen z powiek wielu biologom – bo chociaż przechowywanie w ciekłym azocie przeżywa z nich ponad połowa, to prawdopodobieństwo ciąży z jajeczka po takich przejściach wynosi zaledwie 1–5 proc. Dla porównania, gdy wszczepia się do macicy rozmrożony zarodek, szanse te wzrastają o 10–15 proc., a w przypadku świeżego zarodka do prawie 40 proc. Jest więc o co walczyć.
Niedawno w warszawskiej Przychodni Leczenia Niepłodności Novum po raz pierwszy w Polsce udało się doprowadzić do ciąży z rozmrożonej komórki jajowej. Dlaczego lekarzom i biologom tak bardzo zależy na opanowaniu do perfekcji techniki mrożenia jajeczek? – Bo zamrażając jajo można uniknąć budzącego kontrowersje mrożenia zarodków – tłumaczy dr Krzysztof Papis, embriolog z Zakładu Embriologii Doświadczalnej Instytutu PAN w Jastrzębcu, współpracujący z Novum. – W opinii Kościoła zarodek jest poczętym życiem. Wszelkie manipulacje z nim związane (selekcjonowanie, zamrażanie i niszczenie) Kościół uznaje za nieetyczne. A komórka jajowa, zamrożona czy nie, jest ciągle tylko pojedynczą komórką. Chodzi więc o możliwość zachowania niewykorzystanych jajeczek przy jednoczesnym poszanowaniu przekonań religijnych.
Gdy rusza machina przygotowań do zapłodnienia in vitro, kobieta poddawana jest intensywnej kuracji hormonalnej, by jej jajniki wyprodukowały w pojedynczym cyklu nie jedną, ale kilka lub kilkanaście komórek. Tymczasem jednorazowo do macicy można wszczepić dwa, najwyżej trzy zarodki. Co zrobić z resztą komórek jajowych, by ich nie zmarnować? Kliniki leczenia niepłodności standardowo oferują pacjentkom zapłodnienie wszystkich zarodków i zamrożenie ich na wypadek, gdyby żaden ze wszczepionych nie zagnieździł się w macicy lub para chciałby mieć kolejne dziecko. Jednak jeśli para nie chce mieć więcej dzieci, pojawia się problem, co z zarodkami zrobić. Polskie prawo nie reguluje tej kwestii. Wiadomo tylko, że niszczenie zarodków jest niezgodne z ustawą o ochronie płodu ludzkiego. Kliniki leczenia niepłodności przechowują więc w termosach z ciekłym azotem tysiące zarodków. Ale nie wszędzie na świecie – we Włoszech w ogóle nie wolno ich mrozić. Dlatego mrożenie jajeczek jest tam bardzo popularne.
– Oocyt to wysoko wyspecjalizowana komórka o unikalnej budowie i funkcji, niesłychanie wrażliwa na zmiany – tłumaczy dr Papis. – Plemnik, choć znacznie mniejszy i wydawałoby się bardziej kruchy, jest zdolny do zapłodnienia nawet po kilkakrotnym zamrożeniu i rozmrożeniu, a nawet po liofilizacji, czyli wysuszeniu. Wśród biologów krąży historyjka o studentach, którzy dla żartu próbowali połączyć z komórką jajową plemnik – preparat mikroskopowy zatopiony w parafinowym bloczku. Do rozwoju zarodka nie doszło, ale ku ich wielkiemu zdziwieniu w komórce jajowej zaszły pewne zmiany związane z próbą zapłodnienia. Zamrażanie zarodków też nie nastręcza większych problemów. Prawie wszystkie przeżywają przechowywanie w niskich temperaturach. Z mrożeniem komórek jajowych ciągle jest problem – głównie dlatego, że fatalnie znoszą zimno. W temperaturze pokojowej już po kilkunastu minutach zachodzą w nich nieodwracalne zmiany, a tu w grę wchodzi przecież temperatura ciekłego azotu (minus 196 st. C). Stres związany z zamrażaniem
łagodzą zabiegi polegające na płukaniu w roztworze tzw. środków osłaniających: gliceryny, glikolu czy sacharozy. Jednak środki osłaniające, choć pomagają przeżyć, często uszkadzają delikatne struktury wewnątrzkomórkowe oocytów. W komórce jajowej często dochodzi do subtelnych zmian, które uniemożliwiają zapłodnienie albo rozwój zarodka.
Biolodzy na całym świecie głowią się, jak pokonać przeszkody na drodze do rutynowego mrożenia komórek jajowych. – Bardzo obiecująca wydaje się metoda witryfikacji, czyli zeszklenia, wykorzystująca zjawisko przejścia cieczy w ciało stałe dzięki zwiększeniu jej lepkości i obniżeniu temperatury – tłumaczy dr Papis. – W takich warunkach wszystkie molekuły komórki zostają unieruchomione, jakby zatopione w szkle. Procesy zachodzące w komórce, także te niekorzystne związane z niską temperaturą, zostają zatrzymane. Jednak schłodzenie musi być błyskawiczne, tak, by w cieczy nie zdążyły wytrącić się kryształy lodu, które są jednym z podstawowych zagrożeń dla komórki.
Witryfikację w porównaniu z mrożeniem przeżywa znacznie większy odsetek jajeczek. Jednak ich kondycja ciągle pozostawia wiele do życzenia. Zdecydowanie lepsze wyniki daje rozwijana ostatnio intensywnie witryfikacja komórek jajowych w bardzo małej ilości płynu, np. w 1 mm3. Specjalistyczne urządzenia wypełnione ciekłym azotem schładzają komórki jajowe umieszczone wraz z maleńką kropelką płynu w cieniutkiej słomce. Operowanie tak niewielkimi objętościami płynu i pod olbrzymią presją czasu wymaga od biologa nie lada sprawności, ale efekty są bardzo dobre. Blisko trzy czwarte komórek jajowych daje się potem zapłodnić. Witryfikacji nie stosuje się jeszcze powszechnie w klinikach leczenia niepłodności, bo ciągle uznawana jest za metodę eksperymentalną. A w porównaniu z mrożeniem jest dość kosztowna.
Mężczyźni chorzy na raka mogą przed rozpoczęciem upośledzającego często płodność leczenia onkologicznego zdeponować swoje plemniki w banku nasienia. Kobietom w analogicznej sytuacji dotychczas nie można było zaproponować takiego rozwiązania. Kuracja hormonalna niezbędna do uzyskania większej liczby jajeczek oznaczałaby zwłokę w leczeniu, a często także groziła gwałtownym rozwojem nowotworu. W literaturze medycznej opisano pojedyncze przypadki ciąży u kobiet, którym przed rozpoczęciem agresywnego leczenia operacyjnie pobrano fragment jajnika, zamrożono go, a następnie – po wyleczeniu pacjentki – rozmrożono i wszczepiono w okolice jajnika albo pod skórę. Dzięki temu uratowane przed zniszczeniem komórki jajowe mogły dojrzeć w organizmie kobiety i zostać zapłodnione in vitro. Taki sukces wymagał olbrzymiej determinacji ze strony pacjentek i wytrwałości lekarzy, bo próby trzeba było przeprowadzać wielokrotnie. Podczas odbywającej się niedawno w Lyonie konferencji European Society of Human Reproduction and
Embryology (ESHRE) kanadyjscy specjaliści poinformowali, iż na świat przyszło dziecko poczęte z pobranych jako niedojrzałe komórek jajowych, które in vitro poddano działaniu hormonów, by dojrzały, a następnie zamrożono metodą witryfikacji. To nie wymaga stymulacji hormonalnej, więc być może przyjdzie z pomocą kobietom zmuszonym do leczenia, którego skutkiem ubocznym może być niepłodność, ale także cierpiącym na chorobę zakrzepową czy schorzenia obniżające płodność. Specjaliści z Izraela pokazali na tegorocznym ESHRE, że w ten sam sposób można pomóc w ocaleniu płodności chorym na raka dzieciom. Eksperyment polegający na zamrożeniu komórek jajowych pobranych od kilkuletnich dziewczynek zakończył się pewnym sukcesem, bo 32 proc. takich komórek udało się skłonić do tego, by dojrzały przed kriokonserwacją. Czy po rozmrożeniu da się je zapłodnić, okaże się, gdy dawczynie zechcą zostać matkami.
Prawdopodobnie za kilka lat dzięki postępom w kriokonserwacji jajeczek kobiety będą mogły odłożyć macierzyńskie plany na później i spokojnie zająć się robieniem kariery zawodowej. Dziś wykształcone panie w optymalnym dla rozrodczości wieku (czyli przed 25 rokiem życia) rzadko marzą o pieluchach. Zdają sobie jednak sprawę z tego, że zegar biologiczny bije i myślą o tym z niepokojem. Ginekolodzy ostrzegają wszak, że po 35 roku życia płodność kobiety istotnie się obniża. Zbyt długie odkładanie decyzji o ciąży często kończy się mozolnym leczeniem. Poza tym im starsze jajeczko, tym większe ryzyko powikłań ciąży i wad wrodzonych u dziecka. Naukowcy podejmowali już próby odmładzania komórek jajowych starszych kobiet przenosząc ich jądro do komórek młodszych dawczyń albo tylko przeszczepiając do nich młodszą cytoplazmę. Metodę uznano za zbyt wymyślną i obciążoną ryzykiem, ale są biolodzy, którzy pracują nad jej udoskonaleniem.
Prawdopodobnie już niebawem kliniki leczenia niepłodności będą miały specjalną ofertę dla młodych, zdrowych, zajętych karierą kobiet: przechowywanie ich komórek jajowych w ciekłym azocie. Wprawdzie ginekolodzy stanowczo odradzają macierzyństwo powyżej 45 roku życia ze względu na duże zagrożenie zdrowia matki i dziecka, ale chętnych zapewne nie zabraknie.
Katarzyna Podhorecka