Ciąg dalszy afery sopockiej. Karnowski stanie przed sądem
Mija sześć lat od wybuchu "afery sopockiej", a jej końca nie widać. Jackowi Karnowskiemu nie udało się przekonać sądu o swojej niewinności. Sprawą będzie się zajmował sąd w Sopocie.
W 2009 roku gdańska prokuratura postawiła prezydentowi Sopotu osiem zarzutów, w tym siedem o charakterze korupcyjnym. Jeden z nich dotyczył rzekomego żądania łapówki (dwóch mieszkań) od biznesmena Sławomira Julkego, w zamian za zgodę na rozbudowę kamienicy. W trakcie procesu okazało się, że główny dowód w sprawie, jakim było nagranie, zostało zmanipulowane. Prokuratura umorzyła ten wątek śledztwa, a potem kolejne.
Na prezydencie Karnowskim jednak nadal ciążą trzy inne zarzuty. Dwa o przyjmowanie korzyści majątkowych od sopockiego dealera samochodowego, który wybudował swoje salony na gruncie należącym do miasta. Zdaniem prokuratora, Jacek Karnowski kupował w tych salonach samochody poniżej ich wartości, aby później sprzedać je z zyskiem. Trzeci zarzut dotyczy wykonania za darmo prac ziemnych, przez lokalnego przedsiębiorcę budowlanego.
Karnowski od początku twierdzi, że jest niewinny. Ostatnio złożył wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, powołując się na braki dowodowe oraz brak dostępu do wszystkich akt. Jednocześnie we wniosku zamieścił prośbę o wyłączenia ze sprawy wszystkich gdańskich prokuratorów ze względu na ich niekompetencję. Oba wnioski zostały odrzucone.
Proces stawia prezydenta w kłopotliwej sytuacji w kontekście zbliżających się wyborów samorządowych. - To nie jest wygodna wobec mnie sytuacja. Miała być wielka afera, została dziura w ziemi. Ja traktuję to bardzo poważnie, ale jednak nie jest to centrum Haffnera, a tylko dziura w ziemi. Prawdy mogę dochodzić już tylko przed sądem - wyznał Karnowski.
Orzeczenie wydane prze sąd oznacza, że Karnowski zasiądzie na ławie oskarżonych. Pierwsza rozprawa odbędzie się 12 września.