"Chytry plan PO" nie wypalił
To miała być trzecia siła w sejmie po PO i PiS. Z 20-procentowym poparciem partia Janusza Palikota miała zrewolucjonizować polską scenę polityczną. Najnowsze sondaże są jednak bezlitosne. Według badań Palikot może liczyć jedynie na 1-2% głosów. Zdaniem Tomasza Łysakowskiego, eksperta ds. marketingu politycznego, nowa partia została wymyślona przez PR-owców Platformy, po to, by zbadać, czy posłowi z Lublina uda się odebrać głosy SLD. A ponieważ sondaże wskazują, że ten zabieg się nie udał, "operacja Palikot" wkrótce może zostać zakończona - przewiduje ekspert.
29.10.2010 | aktual.: 10.01.2011 13:07
19 października Janusz Palikot złożył w Sądzie Okręgowym w Warszawie wniosek o rejestrację jego partii politycznej pod nazwą Ruch Poparcia. - Teraz rejestruję partię wyłącznie ze względów technicznych, nauczony doświadczeniem, że w Polsce nie da się niczego zarejestrować w miesiąc. Muszę to zrobić na wypadek, gdyby okazało się, że wybory parlamentarne będą w marcu - tłumaczył. Palikot wyjaśnił, że nadal będzie funkcjonowało powołane przez niego stowarzyszenie. - Będą to dwie niezależne, choć powiązane ze sobą organizacje - mówił. Poseł wierzy, że jego partii uda się zyskać 12-procentowy wynik w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Do tych szacunków nijak mają się jednak najnowsze sondaże. Według badania Gfk Polonia nowa partia może liczyć zaledwie na 2-procentowe poparcie, jeszcze gorzej wypada w sondażu SMG/KRC dla TVN - tylko 1 procent. Czy Ruch Poparcia okaże się kolejną partią-niewypałem?
Założyć łatwo, trudniej trafić do sejmu
Doświadczenia poprzedników Palikota nie nastrajają optymistycznie. W Polsce mamy wysoko zawieszoną poprzeczkę, jeśli chodzi o inicjację nowych partii politycznych. Partię wprawdzie można założyć łatwo, ale znacznie trudniej odnieść z nią sukces i sforsować 5-procentowy próg wyborczy. Przekonali się o tym posłowie Kazimierz Michał Ujazdowski i Jerzy Polaczek, którzy po fiasku swojej inicjatywy Polska Plus, zdecydowali się powrócić do Prawa i Sprawiedliwości. Z sukcesem nowe partie udało się zbudować i wprowadzić do parlamentu w 2001 r. Wtedy to na fali niezadowolenia i konfliktów w ramach koalicji AWS-UW powstała Platforma Obywatelska. Warto zauważyć, że podobnie jak Ruch Poparcia, początkowo działała w formie stowarzyszenia. W tym samym czasie, na fali popularności uzyskanej przez Lecha Kaczyńskiego podczas pełnienia przez niego funkcji ministra sprawiedliwości powstało Prawo i Sprawiedliwość. Na scenie politycznej pojawiła się również przyciągająca elektorat tradycjonalistyczny Liga Polskich Rodzin.
Tomasz Łysakowski zwraca uwagę, że dezintegracja w łonie rządzącej partii to najlepszy moment na start z nową inicjatywą. Taki przypadek miał miejsce w 2001 r. Obecnie zadanie jest znacznie trudniejsze. Platforma cieszy się niesłabnącą popularnością i nic nie wskazuje, by pozycji PO mogło coś zagrozić.
Wymysł PR-owców?
Również politolog dr Bartłomiej Biskup nie wróży najlepiej partii Palikota. Zastrzega jednak, że w polityce wszystko jest możliwe. - Do wyborów parlamentarnych został jeszcze rok, zobaczymy, jakie będą nastroje społeczne. Jeśli się zradykalizują, wzrośnie antyklerykalizm, Palikot może się odbić - spekuluje. Pytanie, czy celem Palikota jest wejście do parlamentu. Zdaniem Łysakowskiego nowa partia została wymyślona przez PR-owców po to, by zbadać, czy posłowi z Lublina uda się odebrać głosy SLD. - Sondaże wskazują, że to się nie udało, bo nowa partia szkodzi raczej Platformie, więc "operacja Palikot" może wkrótce zostać zakończona - przewiduje ekspert.
W sierpniu, kiedy Palikot ogłosił swoją decyzję o stworzeniu partii, sondaż Homo Homini dla "Super Expressu" dawał jego inicjatywie 20% poparcia. Miała to być trzecia siła w sejmie po Platformie i PiS. Dlaczego obecnie notowania Ruchu Poparcia są tak słabe? Łysakowski zwraca uwagę, że pierwszy sondaż nie pytał o to, czy wyborca zagłosuje na Palikota, ale był raczej testem jego popularności. A ona nie zawsze przekłada się na poparcie. Przywołuje przykład Jacka Kuronia, który zawsze cieszył się ogromną sympatią wśród Polaków, co jednak nie znajdowało odbicia w jego wyborczych sukcesach.
Zdaniem eksperta ds. marketingu politycznego dużym błędem Palikota, który być może zaważył na poparciu dla jego ugrupowania, jest fakt, że nie prowadzi ona kampanii samorządowej. Zawinić mogła również niefortunna nazwa - Ruch Poparcia. - Bo czy Palikota kiedykolwiek ktoś atakował? - pyta retorycznie Łysakowski. - Z PO odszedł sam, a rozstanie nastąpiło na zasadzie wzajemnego porozumienia. Wyborcy muszą się zastanawiać: przed czym właściwie mamy bronić Palikota? Ta nazwa jest chybiona, nieprzemyślana - uważa. Jednocześnie zwraca uwagę, że partia Palikota to "Samoobrona dla inteligentów" i poparcie dla niej może być niedoszacowane.
Przed Januszem Palikotem poważna decyzja. 6 grudnia ma złożyć mandat poselski. Czy się na to zdecyduje? - Zawsze może ze skruchą wrócić do Platformy, a po jakimś czasie grzechy syna marnotrawnego zostaną mu wybaczone - przewiduje Łysakowski.
"Nie będzie biskup pluł nam w twarz!" - ostry antyklerykalizm ratunkiem?
W czwartek o godz. 15.30 Palikot organizuje szereg pikiet pod pałacami biskupów w całej Polsce. "Spotykamy się my - członkowie i sympatycy Ruchu Poparcia, ale przede wszystkim wszyscy, którzy rozumieją dramat polskich bezdzietnych rodzin. Tych rodzin, którym napasieni hierarchowie kościelni odmawiają prawa do macierzyństwa" - głosi apel posła zamieszczony na jego blogu. Czy ta akcja poprawi jego topniejące poparcie? Biskup przewiduje medialny sukces tej inicjatywy. - Pikiety o tyle zdadzą egzamin, że Palikot zyska rozgłos, to będzie kolejne show. Merytorycznie protest jednak niczemu nie służy, powinni raczej protestować przed parlamentem, bo to on tworzy prawo - mówi politolog. Pomocne może być jednak wyraźne zdefiniowanie wspólnego wroga - Kościoła, co ma działanie konsolidacyjne.
Łysakowski wątpi, czy protesty poprawią notowania partii Palikota. Zwraca uwagę, że jego partia od początku występowała z bardzo mocnym antyklerykalizmem, ale Polacy tego "nie kupili". - Wielu z nich jego hasła potraktowała jako kolejną zgrywę faceta, który był w partii Gowina, a wcześniej wydawał skrajnie prawicowy tygodnik "Ozon". Zachowanie Palikota nie jest dla nich autentyczne. Ich zdaniem to polityk niepoważny, który jutro również dobrze może założyć kolejną partię, tym razem klerykalną - tłumaczy ekspert.
Janusz Palikot zrezygnował na początku października z członkostwa w PO i klubie parlamentarnym tej partii. 2 października w Warszawie odbył się pierwszy kongres Ruchu Poparcia Palikota, w którym uczestniczyło około 4 tys. osób.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska