Chris Kyle, najlepszy amerykański snajper zginął od kuli weterana z Iraku
Najsłynniejszy amerykański snajper, były żołnierz sił specjalnych Navy SEALs, Chris Kyle, został w sobotę zastrzelony na strzelnicy na ranczu w Teksasie - poinformowały w niedzielę media. Domniemany sprawca został aresztowany po krótkim policyjnym pościgu.
03.02.2013 | aktual.: 04.02.2013 08:12
Jak podała telewizja ABC, 38-letni Kyle, współautor bestsellera "American Sniper", i inny mężczyzna, według niektórych źródeł jego sąsiad, zostali zastrzeleni na ranczu w Glen Rose w Teksasie. Kyle miał tam pomagać żołnierzowi cierpiącemu na syndrom stresu pourazowego.
Domniemany zabójca, zidentyfikowany jako 25-letni Eddie Routh, były żołnierz marines, został aresztowany po krótkim pościgu w Lancaster w Teksasie; uciekł z miejsca zdarzenia furgonetką należącą do Kyle'a. Motywy jego działania nie są znane.
Kyle czterokrotnie wyjeżdżał na misje w Iraku i w latach 1999-2009 jako snajper zastrzelił - według oficjalnych danych - ponad 160 osób (niepotwierdzone dane mówią o ponad 250), najwięcej w amerykańskiej historii. Był wielokrotnie odznaczany, m.in. dwa razy Srebrną Gwiazdą za odwagę.
Ze względu na swoją skuteczność rebelianci nazwali go "diabłem z Ramadi".
Po odejściu ze służby zajął się szkoleniami w zakresie walki i broni, m.in. dla żołnierzy i policjantów. Był żonaty i miał dwoje dzieci.
Scott McEwen, jeden ze współautorów książki "Amercian Sniper", powiedział, że jest zszokowany okolicznościami, w jakich zginął Kyle, "po tym wszystkim co przeszedł w Iraku, gdzie mógł tyle razy zostać zabity".
Były snajper w lipcu ubiegłego roku odwiedził Polskę, gdzie spotkał się z żołnierzami GROM-u, z którymi nieraz walczył w Iraku. Wirtualnej Polsce opowiadał m.in. jak układała mu się współpraca z GROM-em. - Polska może być z nich naprawdę dumna, oni są naprawdę najlepsi z najlepszych. Pracując razem z nimi, czułem się jakbym był ze swoją własną jednostką, działali podobnie do nas. Praca z nimi to był dla mnie zaszczyt - chwalił polską jednostkę specjalną.
Kyle zdradził w wywiadzie udzielonym WP.PL, że miał problemy, by dostać się do wojska. - Komisja rekrutacyjna mnie zdyskwalifikowała. Po dość poważnym wypadku miałem w przedramieniu druty i śruby. Początkowo nie chcieli mnie przyjąć - tłumaczył.
- Moją pracą było zabijanie ludzi. Ale ja nie "niosłem śmierci", tylko sprawiałem, że ludzie wracali do swych domów. Przynosiłem bezpieczeństwo nie tylko dla naszych chłopaków i sojuszników, ale też dla lokalnej ludności. (..) Ktoś, kto obcina głowę i nabija na pal przed domem, by rodzina żyła w strachu, wybija zęby małym dzieciom, dzięki czemu może je wykorzystać seksualnie bez obawy o pogryzienie, jest dla mnie "dzikusem". (...) Wcale nie twierdzę, że wszyscy Irakijczycy to "dzikusy", ale ci, z którymi walczyłem? Tak - mówił najlepszy snajper w USA.