Chorzy na wf
Biurka dyrektorów gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych zasypywane są zwolnieniami z zajęć wychowania fizycznego. Dyrektorzy twierdzą, że niechęć uczniów do ćwiczeń jest coraz powszechniejsza, a lekarze biją na alarm: problem otyłości dotyczy już około 10% dzieci i młodzieży - informuje "Dziennik Łódzki".
11.09.2006 | aktual.: 11.09.2006 06:47
Wnioski o zwolnienia wystawione przez lekarzy zwykle nie zawierają przyczyn zwolnienia. Dyrektorzy, nawet jeśli przypuszczają, że są one nieuzasadnione, nic nie mogą zrobić. Nauczyciele tłumaczą problem kompleksami, wynikającymi z mniejszej sprawności fizycznej. Młodzież mówi o wstydzie z powodu tuszy. Jedno łączy się z drugim.
Tymczasem szkolne sklepiki oferują niemal wyłącznie "śmieciowe" jedzenie. W przeciwieństwie do zwykłej kanapki z wędliną i np. pomidorem (ok. 200 kcal) jest ono wysokokaloryczne, a nie daje uczucia sytości.
Problem jest dobrze znany lekarzom. Podążamy drogą, którymi przeszły kraje bardziej rozwinięte cywilizacyjnie - tłumaczy prof. dr hab. med. Jerzy Stańczyk, kardiolog w Szpitalu Uniwersyteckim nr 4 Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, wojewódzki konsultant ds. pediatrii. Problem nadwagi i otyłości, wynikający z nieodpowiedniego odżywania się i małej aktywności ruchowej, będzie narastał.
Prof. Stańczyk jest zdania, że rozwiązaniem mogłoby być indywidualne podejście do ucznia także na wuefie. Jeśli chłopiec czy dziewczyna nie mogą przeskoczyć przez kozioł lub przebiec długiego dystansu, to nauczyciel powinien wziąć to pod uwagę - mówi prof. Stańczyk. Można przecież wybrać takie ćwiczenia, z którymi dzieci mniej sprawne dobrze sobie poradzą - dodaje "Dziennik Łódzki". (PAP)