Chorzy na listopad

Gdyby ktoś wpadł na pomysł zorganizowania plebiscytu na najbardziej znienawidzony miesiąc w roku, to bezapelacyjnym zwycięzcą okazałby się listopad. Czas, kiedy trzeba już zapomnieć o polskiej, złotej jesieni, a do grudniowego szaleństwa świątecznego zostało jeszcze wiele, wiele dni. Niewiele rzeczy tak jednoczy Polaków jak wspólne narzekanie na jesienną aurę i listopadowy nastrój.

23.11.2005 | aktual.: 23.11.2005 11:27

Znany prezenter pogody, Jarosław Kret, mówił niedawno, że nie spotkał się nigdzie w świecie, poza Polską, z tym, żeby ktoś tak narzekał na ciśnienie atmosferyczne. Nie ma chyba też drugiej nacji, która tak często i głośno narzekałaby na meteoropatyczne dolegliwości. A potwierdzają to niedawno opublikowane badania. 60% naszego społeczeństwa przyznaje, że strefa klimatyczna, w której żyjemy, w istotny sposób wpływa nie tylko na stan naszego zdrowia, ale także silnie decyduje o naszym dobrym lub złym samopoczuciu. I to bez względu na wiek, bo takie problemy ze zdrowiem ma aż 43% osób w wieku 18-24 lata. Ale to nie koniec. Ponad jedna czwarta ludzi mających problemy z pogodą twierdzi, że występują one kilka razy w tygodniu lub częściej, a aż 72% ma takie kłopoty przynajmniej kilka razy w miesiącu. Wniosek z tych badań płynie więc jeden: meteoropatię uznaliśmy za naszą chorobę narodową. Przyznajemy się do niej otwarcie, bez większego zażenowania.

Pewnie dlatego nie ma się co dziwić, że zwyczajem stało się u nas oglądanie telewizyjnej prognozy pogody. Według AGB Nielsen Media Research, informacje o temperaturze, opadach i frontach atmosferycznych w Programie 1 TVP ogląda prawie co dziesiąty Polak powyżej czwartego roku życia, czyli tylu, ilu śledzi losy rodziny Lubiczów z „Klanu”. Na prognozę w TVN codziennie czeka prawie 2 mln widzów, czyli 5% Polaków, a Polsat przyciąga kolejne 2,5 mln, czyli prawie 3% z nas. To ogólnonarodowe, pogodowe hobby okazało się na tyle silne, że komercyjna TVN zdecydowała się na uruchomienie tematycznego kanału poświęconego pogodzie – TVN Meteo.

Szukanie wymówki dla kiepskiego nastroju w pogodzie, ciśnieniu, deszczu czy chociaż zachmurzeniu najwyraźniej weszło nam w krew. Choć mamy w tym i sojuszników. W szwajcarskich sądach, na przykład, pojawienie się górskiej wichury w czasie popełniania przestępstwa uznaje się niekiedy za okoliczność łagodzącą. Naukowcy mówią, że porywisty, ciepły i bardzo suchy alpejski wiatr pobudza system nerwowy człowieka. W Polsce jego odpowiednikiem jest halny. Ale jak dotąd żaden krajowy sąd nie miał na niego względu przy wydawaniu wyroku. Jednak pytania pozostają: czy meteoropatia to choroba urojona? A jeżeli nie jest ona wytworem naszej wyobraźni i speców od reklamy, to jak w takim razie powinniśmy sobie z nią radzić?

Efekt ewolucji

Meteoropatia, jak podaje słownikowa definicja, to wrażliwość organizmu na niekorzystne warunki pogodowe, skutkująca patologicznymi reakcjami w sferze somatycznej i psychicznej człowieka. Wrażliwość ta może być uwarunkowana genetycznie lub nabyta w wyniku chorób, starzenia się organizmu i braku ruchu. Zdaniem lekarzy i naukowców, zdolność przewidywania zmian pogody wykształciła się u człowieka na drodze ewolucji jako sposób przystosowania organizmu do życia w zmiennym klimacie. Za odczuwanie objawów meteoropatii odpowiada autonomiczny układ nerwowy. – Dlaczego, kiedy jest ciemno i spada temperatura, ludziom na ogół jest nie tylko zimno, lecz także smutno? Nasz organizm, odbierając subtelne nawet komunikaty z otoczenia, uruchamia różnego rodzaju mechanizmy przystosowawcze, stanowiące dziedzictwo naszej ewolucyjnej historii. Melancholia na przykład sprawia, że nie podejmujemy żadnych nowych, ryzykownych inicjatyw. Dlaczego? Bo w naszej dalekiej przeszłości nie było rzeczą rozsądną ruszanie na wyprawę jesienią.
Radość z kolei popycha nas do czynu na wiosnę. Nasz organizm, uruchamiając pewne „odpowiedzi” fizjologiczne na stan środowiska, wywołuje tym samym smutek, ospałość albo euforię – tłumaczyła dr Anna Giza-Poleszczuk z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Z kolei Tomasz Zubilewicz, geograf i specjalista od pogody, regularnie przypomina, że żyjemy w strefie klimatu umiarkowanego, nie nawiedzają nas tornada, nie męczą upały powyżej 40 stopni Celsjusza. Ale musimy pogodzić się z dużą zmiennością warunków atmosferycznych, zwłaszcza jesienią i wczesną wiosną. Słowem, coś za coś. Potwierdzają to wspomniane badania nad polską meteoropatią. Nie trzeba chyba nikomu udowadniać, że nastrój najczęściej siada nam z powodu niskiego ciśnienia lub nagłej jego zmiany, deszczu, silnego wiatru, braku słońca przez dłuższy czas albo skoków temperatury (patrz: wykres).

Takie zjawiska meteorologiczne fachowcy od pogody nazywają sytuacjami meteorotropowymi. Dr Ryszard Klejnowski, główny synoptyk kraju z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, wyjaśnia, że zaliczają się do nich mniejsze lub większe, nagłe zmiany pogody, także te niezauważalne wizualnie parametry elektryczne atmosfery. – Zwykle zespół tych zjawisk występuje podczas przechodzenia frontów, czyli kiedy następuje radykalna zmiana mas powietrza. Towarzyszy on również procesom powstawania i zanikania niżów – tłumaczy. Lecz jednocześnie ma wątpliwości: – Czy podanie w prognozie pogody informacji, że sytuacja biometeorologiczna będzie niekorzystna, spowoduje wyzwolenie reakcji obronnej organizmu, jego mobilizację czy przeciwnie – zasugeruje naszej podświadomości, że na pewno będziemy się źle czuć i lepiej nie wychodzić z domu?

Trzy typy

Lekarze badający zjawisko meteoropatii podzielili jej objawy na dwie kategorie: bólowe i niebólowe. W objawach niebólowych można jeszcze dokładniej wyróżnić fizyczne i psychiczne. Do tych pierwszych zalicza się senność, uczucie zmęczenia, trudności z koncentracją i duszności, uczucie ucisku i pulsowania w skroniach. Natomiast najczęstsze dolegliwości psychiczne to pogorszony nastrój, drażliwość, brak energii i chęci do działania, uczucie rozbicia i apatia. I znowu potwierdzają to ostatnie badania osób meteowrażliwych. Spośród dolegliwości niebólowych najczęściej wskazywały właśnie: ospałość (37%), uczucie zmęczenia (35%), trudności z koncentracją (15%), bezsenność (10%). Badani wyraźnie narzekali też na pogorszony nastrój (30%), drażliwość (24%), brak energii (21%), uczucie rozbicia (12%) i apatię (7%). Co gorsza, dolegliwości te trwały od kilku dni do nawet kilku miesięcy.

Zdaniem lekarki Ewy Gyrczuk z Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Akademii Medycznej w Warszawie, każdy z nas inaczej reaguje na niekorzystne warunki pogodowe. W celu wyodrębnienia różnych typów reakcji pogodowych stosuje się m.in. klasyfikację Carry’ego. Uwzględnia ona różne czynniki atmosferyczne wywołujące określone reakcje meteotropowe. Mamy więc typ K. To osoby odczuwające dolegliwości przy przechodzeniu chłodnego frontu, a dobrze znoszące łagodny, ciepły klimat. Osoby te skłonne są do przeziębień i nerwic. Typ W natomiast odnosi się do odczuwających dolegliwości przy przechodzeniu frontów ciepłych. Ludzie ci dobrze znoszą chłodną aurę, a najlepiej czują się w klimacie górskim. Najczęściej jednak występuje typ G, nazywany mieszanym. Zaliczają się do niego osoby reagujące na wszelkie zmiany pogody. – Moi pacjenci najczęściej narzekają na trudności z koncentracją i podenerwowanie, zwłaszcza jesienią i wiosną, w okresach szczególnie niekorzystnych warunków atmosferycznych – przyznaje Ewa Gyrczuk. I
dodaje, że nadal pozostaje sprawą otwartą, czy meteoropatia to choroba. Nie ma natomiast wątpliwości, że jest to dolegliwość coraz częściej dotycząca Polaków. – Wydaje się, że jest kwestią czasu, kiedy meteoropatia znajdzie swój kod w międzynarodowym rejestrze chorób.

Na chorobę ta pogoda!

Choć meteoropatia jako jednostka chorobowa może wywoływać pobłażliwy uśmiech na twarzach co bardziej sceptycznych lekarzy, to jednak nikt już nie kwestionuje istnienia chorób meteorotropowych. Czyli takich, gdzie widać wyraźny związek pomiędzy występowaniem i nasilaniem się niektórych objawów a czynnikami meteorologicznymi. Chodzi przede wszystkim o schorzenia układu kostno-stawowego, chorobę wieńcową, nadciśnienie tętnicze, chorobę wrzodową żołądka i dwunastnicy, choroby alergiczne i infekcyjne czy choroby układu nerwowego. Najszybciej, bo już na początku ubiegłego wieku, lekarze udowodnili związek między zmianami pogody a dolegliwościami kostno-stawowymi u chorych na reumatoidalne zapalenie stawów. Okazało się, że ponad 70% pacjentów reaguje pogorszeniem stanu zdrowia na spadek ciśnienia atmosferycznego. A u ponad 80% z tej grupy dolegliwości nasilają się podczas przejścia frontów chłodnych i w czasie silnych wiatrów. Takie zależności wyraźniej widać u mężczyzn niż u kobiet.

Z kolei na zależność pomiędzy zaostrzaniem się choroby wieńcowej i zawałów serca a porą roku zwrócono uwagę w latach 30. ubiegłego wieku. Opisano wtedy częstsze występowanie zawałów serca jesienią i zimą, rzadsze wiosną i zupełnie sporadyczne w czerwcu. Dziś już naukowcy mówią wyraźnie, że blisko 90% zawałów serca przypada na okres przesileń jesiennego i wiosennego. Reakcje te tłumaczy się zarówno zaburzeniami mechanizmów termoregulacji, w tym nieprawidłową grą naczyniową, jak i wzrostem lepkości krwi podczas przechodzenia chłodnych frontów atmosferycznych. Słowem chłód bywa dla zawałowców zabójczy.

Inna rzecz, że chorzy na nadciśnienie tętnicze są najbardziej narażeni na wzrosty ciśnienia w czasie przechodzenia frontów chłodnych, na spadki zaś w cieplejszych porach roku i podczas ciepłych frontów. Występowanie niżu atmosferycznego sprzyja obniżaniu się wartości ciśnienia tętniczego zarówno u chorych z nadciśnieniem, jak i u osób zdrowych. Katary, wszelkie infekcje grypopodobne i sama grypa dopadają nas najczęściej chłodną, deszczową i wietrzną jesienią. I taka sytuacja nikogo już nie dziwi. Jednak coraz częściej lekarze zwracają uwagę na inne zjawisko. Chodzi o chorobę wrzodową. Okazuje się, że coraz więcej nowych przypadków tej przypadłości pojawia się właśnie późną jesienią i wczesną wiosną. Ale jednocześnie powikłania choroby wrzodowej w postaci krwawienia z górnego przewodu pokarmowego (a nawet pęknięcie wrzodu) występują częściej w czasie przemieszczania się ciepłych mas powietrza. Dlaczego tak się dzieje? Naukowcy nie potrafią jeszcze wydzielić jednego czynnika meteorologicznego, na który można
by zrzucić całą odpowiedzialność. Wskazówką mogą być nowe tropy przy poszukiwaniu sprawcy zwiększonej liczby nerwic i innych chorób układu nerwowego. Okazuje się, że właśnie późną jesienią i zimą chorzy wykazują większą wrażliwość na promieniowanie nadfioletowe. To z kolei pobudza wydzielanie histaminy, a w konsekwencji kwasu solnego. U osób, które źle reagują na ten zakres promieniowania, może to prowadzić właśnie do rozwoju choroby wrzodowej.

Ucisk w głowie

– Wraz z pogodą zmieniają się nasz tryb i rytm życia. Zimno i brak słońca zamykając nas w domach, skracając dzień, ograniczają kontakty ze światem zewnętrznym. Ciepło i światło – wprost przeciwnie. Otwierają okna, wywabiają ludzi na ulice i sprawiają, że dzień staje się dłuższy. Czy więc rzeczywiście coś w tym jest? Czy pogoda wyznacza naszą relację ze światem i z innymi ludźmi lub przynajmniej na nią w jakimś stopniu wpływa? Czy klimat w jakiejś mierze nadaje koloryt narodowemu charakterowi, jesienna szaruga przynosi melancholię, a wiosenne słońce otwartość na nowe miłości? – zastanawia się dr Anna Giza-Poleszczuk. Jej zdaniem, o wiele poważniejszym problemem związanym z meteoropatią jest stan naszego ducha, nie ciała. – Jesteśmy istotami z krwi i kości, należymy do świata przyrody i organizm reaguje na stany otoczenia. Spadek temperatury, wzrost ciśnienia, poziom wilgotności wywołują zmiany w stanie naszego ciała, także w wymiarze psychicznym. Brzydka pogoda wywołuje u nas ponury nastrój, senność i brak
koncentracji.

Zdaniem socjologów, pogoda ma również konsekwencje społeczne, bo wpływa na nasze relacje z ludźmi. Zimno skutecznie izoluje nas od innych osób mijanych na ulicy. Szczelnie skrywamy się pod ubraniami. Nie mamy ochoty otwierać się na ludzi, a każdy najchętniej zamknąłby się w przytulnym miejscu, owinął w kokon z kurtek, szalików i koców. – Paskudna pogoda może wręcz rujnować relacje międzyludzkie – ostrzega dr Anna Giza-Poleszczuk. I podaje przykłady. – Kiedy pada deszcz, ludzie przemykają po ulicach z parasolami. A chodzenie pod parasolem ludzi izoluje, ukrywa, zasłania twarz. Do tego naraża na kolizje, które są powodem irytacji czy wręcz kłótni. Woda kapiąca na mnie z parasola współpasażera w autobusie, ktoś dźgający mnie parasolem, trudność w przejściu obok innych z parasolami...

W polskich realiach można jeszcze do tego dorzucić ochlapujące wszystkich i wszystko samochody, przechodniów wpadających niespodziewanie po kostki w brudną wodę, małe daszki i nieprzebrane tłumy na przystankach. Wymieniać by długo. – Mówiąc może z pewną przesadą, deszcz, a również śnieg, szczególnie ten w postaci brudnego błota na ulicach, działa na niekorzyść więzi społecznych – podsumowuje dr Giza-Poleszczuk. – Czujemy nie tylko ucisk w głowie od spadającego ciśnienia, ale także melancholię i niechęć do działania. * Czy istnieje meteoterapia?*

Większość meteoropatów żyje w miastach. W betonowo-asfaltowych bunkrach, w których jeszcze trudniej znosić kaprysy pogody. Życie pod kloszem cywilizacji w klimatyzowanych pomieszczeniach i z centralnym ogrzewaniem ma swoją cenę. Unikając zmian pogodowych, nie mieliśmy też zbyt wiele okazji, by się zahartować.

I pewnie dlatego przeprowadzone niedawno badania pokazały, że najpopularniejszym sposobem radzenia sobie z objawami meteoropatii jest picie kawy. Robi tak aż 47% Polaków. Następne w kolejce są leki przeciwbólowe kupowane bez recepty, sen, kąpiel, wizyta u znajomych, picie herbatek ziołowych i jedzenie czekolady (patrz: wykres).

Synoptyk dr Ryszard Klejnowski ma swoje sposoby na walkę z pogodową chandrą. – Ruch na świeżym powietrzu, nawet spacer w deszczu pod parasolem. Byle nie podczas burzy – wylicza.

Jeśli nie ma wyraźnych przeciwwskazań, na przykład w postaci chorób układu krążenia, można stosować także krioterapię lub saunę. Natomiast osoby cierpiące na choroby układu sercowo-naczyniowego powinny unikać zwiększonego wysiłku fizycznego i stresu, kiedy odczuwają silne dolegliwości wywołane pogodą. Cała reszta zdrowego społeczeństwa powinna przede wszystkim ćwiczyć układ krwionośny. Gimnastyka i spacery niezależnie od pogody to absolutne minimum. Pomaga też poranny prysznic, na przemian ciepłą i chłodną wodą. Serce zawsze warto wzmocnić preparatami z magnezem, wapniem, potasem i żelazem. Układ nerwowy podreperują witaminy z grupy B. Ale najważniejsza jest dieta. Warzywa, owoce, gruboziarniste kasze. Na niż najlepszy będzie kawałek gorzkiej czekolady, bo zawiera sporo magnezu. A gdy w telewizji zapowiedziano właśnie wyż, zamiast kawy i mocnej herbaty warto sięgnąć po napar z melisy lub chmielu.

Meteobiznes

Wątpliwości co do istnienia meteoropatii nigdy nie mieli producenci i twórcy reklam. Ci ostatni raczą nas regularnie filmikami o jogurcie, który zlikwiduje szkodliwe działanie pogody, albo czekoladzie, kawie czy herbacie, które są najlepsze na długie, jesienne wieczory. I tak dalej, i tak dalej.

Trudno jednoznacznie ocenić, jak mocno reklamy przemawiają do naszej wyobraźni. Pewne jest natomiast to, że apteki przeżywają ostatnio oblężenie. Kolejki zmęczonych i ospałych pacjentów ustawiają się po coś na wzmocnienie, poprawę nastroju czy koncentracji. Tę skłonność do ulegania pogodzie idealnie wyczuły koncerny farmaceutyczne. Ostatnio jeden z nich wypuścił na rynek lek specjalnie dla meteoropatów, ponoć absolutną nowość. Ale chyba nie do końca, bo skład tego cudu to, może poza korzeniem z Rhodioli, same dobrze znane substancje. Witaminy z grupy B, magnez, lecytyna i trochę naturalnej kofeiny. A cena tej rewelacji? Prawie 10 zł za dziesięć tabletek! Ale to nie koniec nowinek z działu meteo. Miesiąc temu uroczyście i z wielką pompą rozpoczął działalność Ogólnopolski Program Edukacyjny „Meteowrażliwi”. „Celem ludzi skupionych wokół »Meteowrażliwych« jest budowanie świadomości zagadnienia, jakim jest meteoropatia, oraz edukowanie Polaków, jak radzić sobie z tą dolegliwością. Misją programu jest podnoszenie
świadomości Polaków, a w konsekwencji poprawa ich kondycji fizyczno-psychicznej”, można było przeczytać w oficjalnym oświadczeniu.

Program edukacyjny dla meteowrażliwców postarał się m.in. o uruchomienie specjalnej infolinii. Pod numerem telefonu (0-22) 626-82-79 można się dowiedzieć więcej o problemie oddziaływania pogody na ludzi oraz zapytać o radę specjalistów. Przesada? Szczyt hipochondrii?

Dr Ewa Gyrczuk przekonuje, że ciągle zbyt mało wiemy o meteoropatii. I dlatego ją osobiście tak zainteresował ogólnopolski program edukacyjny. – Mam nadzieję, że już wkrótce meteowrażliwość przestanie być wstydliwym problemem i społeczeństwo zacznie świadomie o nim mówić – dodaje. Choć trudno oprzeć się wrażeniu, że sporo w tych słowach przesady. Nie manifestowalibyśmy tak swojej meteoropatii, gdyby rzeczywiście była ona wstydliwą dolegliwością. Ale w końcu zawsze łatwiej jest zwalić winę na pogodę, niż powalczyć z innymi narodowymi przywarami Polaków: wrodzonym pesymizmem i skłonnością do szukania dziury w całym.

Kogo dopada meteoropatia?

61% wszystkich Polaków
73% osób w wieku 55-65 lat
69% osób w wieku 45-54 lata
62% osób w wieku 35-44 lata
53% osób w wieku 25-34 lata
43% osób w wieku 18-24 lata

Zioła na niepogodę

- Kozłek lekarski – ma silne działanie uspokajające, a jednocześnie podnosi koncentrację i sprawność umysłową. Zawarte w nim substancje lecznicze obniżają nadpobudliwość kory mózgowej, co działa kojąco i zmniejsza napięcie nerwowe. Działają też rozkurczowo, co zapobiega zawężaniu się naczyń krwionośnych i hamowaniu przepływu krwi. - Szyszki chmielu – łagodzą zaburzenia nerwowe i stany zwiększonej drażliwości, uspokajają i, co ważne dla cierpiących na bezsenność, ułatwiają zasypianie. Tę właściwość chmiel zawdzięcza swym „gruczołom wydzielniczym”, otartym z wysuszonych szyszek włoskom gruczołowym zwanym lupuliną. Lupulina obniża ciśnienie krwi, pomaga się odprężyć. - Wyciągi z męczennicy cielistej – również działają uspokajająco i ułatwiają zasypianie. Wyciągi z tego zioła wchodzą często w skład preparatów uspokajających, działając szczególnie korzystnie w połączeniu z wyciągami z kozłka lekarskiego, szyszek chmielu i liści melisy. - Liść melisy – działa tonująco na układ nerwowy, gdy objawem nerwicy czy
stresu są dolegliwości żołądka i narządów trawiennych wywołane właśnie tymi czynnikami. Substancje lecznicze melisy łagodzą przykre poczucie ściśnięcia żołądka i bóle skurczowe. Pozwalają pozbyć się nadmiernej nerwowości i zaburzeń snu.

Paulina Nowosielska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)