Choroba od ręki
Orzecznik brał tysiąc, pośrednik kilkaset
złotych. Pacjentowi zostawała połowa lub jeszcze mniej. Policja
wykryła zakrojoną na dużą skalę aferę korupcyjną w Szpitalu
Powiatowym w Inowrocławiu - informują "Nowości".
25.07.2003 | aktual.: 25.07.2003 08:47
Lekarze i personel średniego szczebla pomagali pacjentom w wyłudzaniu odszkodowań z towarzystw ubezpieczeniowych. Proceder trwał ponad dwa lata. Zatrzymano dotąd 6 osób - troje lekarzy, pielęgniarkę i dwóch sanitariuszy. Sprawa będzie miała dalszy bieg - dowiedziały się "Nowości" od policji.
Podejrzanym grozi kara więzienia do lat 8. "Tacy doświadczeni lekarze. Wszyscy ze stażem powyżej 20 lat. Mieli opinię bardzo uczciwych" - ubolewa lekarz naczelny Szpitala Powiatowego im. Ludwika Błażka w Inowrocławiu Andrzej Nowakowski. "Przecież nie zarabiali mało".
Cała trójka lekarzy to chirurdzy kontraktowi - dwaj mężczyźni i kobieta. Legalnie dostawali po 7,5-8 tys. zł pensji miesięcznie w szpitalu. Oprócz tego kasowali za wystawianie fałszywych zaświadczeń o chorobach, których nie było. Naganianiem klientów zajmowali się dwaj sanitariusze i pielęgniarka. Znajdowali chętnego, brali jego dane, przekazywali lekarzowi, ten wystawiał zaświadczenie - najczęściej o zwichnięciu jakiegoś narządu.
Na tej podstawie można było złożyć w towarzystwie ubezpieczeniowym wniosek o wypłatę odszkodowania. Dokumentacja o fikcyjnym leczeniu, niekompletna, często bez zdjęć rentgenowskich, trafiała do podstawionego orzecznika, który przyznawał wysoki procent uszczerbku na zdrowiu.