ŚwiatChoroba legionistów, czyli bakteria z klimatyzacji

Choroba legionistów, czyli bakteria z klimatyzacji

Osiem osób zmarło w Norwegii na chorobę legionistów na przełomie maja i czerwca. To choroba, którą między innymi rozprzestrzenia... klimatyzacja. Zwłaszcza klimatyzacja, którą zapomniano wyczyścić.

Choroba legionistów, czyli bakteria z klimatyzacji

23.06.2005 | aktual.: 23.06.2005 14:03

Choroba legionistów przypomina objawami grypę albo zapalenie płuc. Lekarze dowiedzieli się, że w ogóle istnieje dopiero w 1976 roku. Do Filadelfii w USA zjechali się wtedy weterani legionu amerykańskiego. Niestety, ich przyjemne, wspomnieniowe spotkanie zamieniło się w koszmar: na 186 gości i pracowników hotelu rzuciła się jakaś nieznana choroba. Wkrótce zmarło 29 weteranów i 5 osób z personelu.

Lekarze zaczęli gorączkowo szukać przyczyny umierania gości hotelowych. I znaleźli winowajcę: bakterię, której przedtem nie znali. Bardzo często mieszka sobie ona w stojących wodach, zarośniętych glonami. Okazało się, że ta bakteria równie chętnie mnoży się też w instalacji klimatyzacyjnej. A zimny powiew z tego urządzenia roznosi ją po całym budynku... Wynalezienie klimatyzacji znacznie ułatwiło jej mordowanie. Naukowcy nazwali ją legionellą, a chorobę, którą wywołuje, legionellozą albo chorobą legionistów. Śmierć wychodzi z wanny

Dopiero od niespełna 30 lat naukowcy przyglądają się więc legionellozie. Okazało się, że to wcale nie taka rzadka choroba. Jednak lekarze mylą ją na przykład ze zwyczajną grypą. – Prawdopodobnie od 5 do 8 procent wszystkich zapaleń płuc to są zakażenia legionellą – ocenia profesor Władysław Pierzchała ze Śląskiej Akademii Medycznej. – Początkowo objawy choroby legionistów są takie jak w grypie, łącznie z gorączką i bólami mięśni. Później dochodzi do nich kaszel. Jednak w tej chorobie jest to kaszel suchy bez odkrztuszania – dodaje.

Dlaczego chorobę legionistów tak trudno rozpoznać? Bo w zwykłym wymazie z plwociny chorego jej nie widać. Na ślady zostawione przez legionellę można się za to natknąć przy badaniu moczu. Jednak w Polsce prawie się tego nie robi.

Kiedy ta bakteria atakuje osobę o obniżonej odporności, sytuacja robi się groźna. Choroba ma wtedy bardzo ciężki przebieg. – Dlatego u osób starszych legionelloza skutkuje wysoką śmiertelnością. U młodych śmiertelność jest o wiele mniejsza, na poziomie 4 procent – mówi prof. Pierzchała.

Sporo przypadków legionellozy ma dość łagodny przebieg: chorych trapią jedynie bóle głowy, mięśni i gorączka. Z prowadzonych w Polsce badań wynika, że zetknęło się z nią i uzyskało odporność wielu naszych marynarzy. Bo legionella pojawia się też w morzu, zwłaszcza blisko wybrzeża i wpływających z lądu ścieków, w wodach pełnych glonów.

Czasem jednak choroba legionistów jest śmiertelnie niebezpieczna. Zwłaszcza kiedy zaatakuje bardziej złośliwy szczep legionelli. W 1985 r. w Stattford w Wielkiej Brytanii zaraziło się 68 osób, z których 23 zmarły. W 1999 r. w Holandii zapadło na nią ponad 200 ludzi, nie przeżyło 28. Przed dwoma laty na legionellozę umarło sześciu ludzi tuż za polską granicą, we Frankfurcie nad Odrą. Jednak dotąd nie stwierdzono, żeby choroba legionistów przenosiła się z człowieka na człowieka.

Legionella chętnie mnoży się w wilgotnych miejscach, w temperaturze między 20 a 55 stopni Celsjusza. Wznosi się w powietrze wraz z parą wodną. Jeszcze gorzej, jeśli zostanie rozpylona. Ludzie wciągają wtedy w płuca powietrze z drobinkami zanieczyszczonej wody. Dlatego cywilizacja tak bardzo ułatwiła legionelli atak na człowieka. Urządzeń rozpylających wodę jest przecież mnóstwo. Do jednego ze zbiorowych zachorowań w Holandii doszło na wystawie kwiatów, bo stała tam tworząca mgiełkę wodną wanna wirowa. Niestety, rozpylała wodę zanieczyszczoną i goście pełną piersią wdychali legionellę. Choroba w Gdańsku?

– Uważa się, że powinniśmy unikać w swoim otoczeniu zbiorników stojącej wody. Siedliskiem legionelli może być choćby woda z jakiejś sadzawki, z nieczynnej fontanny, a nawet długo stojąca woda na spodku doniczki – mówi prof. Pierzchała.

Bakterie legionelli pojawiają się nawet w wodzie lejącej się z naszych kranów. Jaka na to rada? Podobnych przypadków byłoby znacznie mniej, gdyby nie ślepe odcinki instalacji wodociągowej. W takich „zacisznych” miejscach legionella ma najlepszą okazję do mnożenia się. Specjaliści twierdzą też, że zwłaszcza w obiektach użyteczności publicznej trzeba co pewien czas czyścić z osadów instalację wodną, wentylacyjną i klimatyzację.

Na początku tego roku niemieccy lekarze wykryli chorobę legionistów u turysty, który dopiero co wrócił z Gdańska. Czyżby zaraził się w Polsce? Gdański sanepid przeprowadził kontrole. W lutym ogłoszono, że kontrolerzy znaleźli bakterię legionelli w wodzie z trzydziestu pomorskich hoteli. W kilku przypadkach bakterii było tak dużo, że sanepid kazał czyścić i dezynfekować całą hotelową instalację wodną. Wygląda na to, że choroba legionistów towarzyszy ludzkości od tysiącleci. Nie warto żyć w strachu przed nią, tylko dlatego że dzisiaj lekarze nauczyli się ją rozpoznawać. – Jednak nie należy też oszczędzać na utrzymaniu klimatyzacji! – ostrzega z naciskiem profesor Władysław Pierzchała.

Przemysław Kucharczak

Źródło artykułu:Gość Niedzielny
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)