Cholera zabiła w Angoli ponad 1200 ludzi
Cholera, szalejąca od trzech
miesięcy w Angoli, zabiła tam już ponad 1200 ludzi. Zarażonych
jest co najmniej 34 tysiące - poinformowali w
Johannesburgu Lekarze bez Granic (MSF).
Podkreślono konieczność jak najszybszego zapewnienia dostaw wody pitnej do objętych epidemią obszarów. W przeciwnym razie cholera będzie w Angoli zabijać jeszcze przez wiele miesięcy.
Epidemia wybuchła w lutym w dzielnicy biedoty w stołecznej Luandzie. Od tego czasu ogarnęła 11 z 18 prowincji. Według informacji zebranych przez MSF każdego dnia przybywa 500-700 zarażonych, a 10 ludzi umiera.
Najtrudniejsza jest walka z epidemią cholery w tych miejscowościach, które nie mają jeszcze wodociągów i których mieszkańcy zmuszeni są korzystać ze studni, w których woda często jest skażona.
Najgorsza jest sytuacja w stolicy. Ludność Luandy, która w chwili proklamowania niepodległości dawnej portugalskiej kolonii w 1974 r. liczyła 350.000 mieszkańców, w toku trwającej trzy dziesięciolecia krwawej wojny domowej wzrosła do czterech milionów.
Ten ogromny wzrost spowodowała ucieczka ludności z ogarniętego wojną interioru. 70 proc. ludności stolicy mieszka w nie skanalizowanych slumsach.