Chodorkowski i Lebiediew skazani
Sąd Miejski w Moskwie skazał byłych
szefów koncernu naftowego Jukos, Michaiła Chodorkowskiego i
Płatona Lebiediewa, na kary po 9 lat pozbawienia wolności w
kolonii karnej (obozie pracy).
Chodorkowski i Płatonow od początku odrzucali oskarżenia, uważając je za sfabrykowane, a sam proces - za polityczny. Chodorkowski i Lebiediew - niegdyś jedni z najbogatszych ludzi w Rosji - przebywają za kratami od 1,5 roku i wiadomo już, że nie wyjdą na wolność jeszcze przez co najmniej parę lat. Prokuratura Generalna Rosji zamierza zresztą wkrótce przedstawić im nowe zarzuty, m.in. prania brudnych pieniędzy.
Trzeciemu z oskarżonych, partnerowi biznesowemu Chodorkowskiego i Płatonowa - Aleksandrowi Krajnowowi, który przyznał się do popełnienia niektórych z zarzuconych mu czynów, sąd wymierzył karę pięciu lat pozbawienia wolności. Jednocześnie zawiesił wobec niego wykonanie orzeczonej kary.
Odczytywanie wyroku w tym najgłośniejszym procesie w najnowszych dziejach Rosji zajęło składowi sędziowskiemu 12 dni. Jukos określił wyrok jako "tragiczny przykład wykorzystania przez władze organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości do celów politycznych".
"Pracownicy koncernu oceniają wyrok jako potworne wypaczenie praworządności, dokonane przez system sądowy. System ten gotowy jest wykonać nie tylko rozkaz zniszczenia Michaiła Chodorkowskiego, ale również - jak na to wygląda - samego Jukosu" - głosi oświadczenie wydane przez koncern. Za "polityczny" uznał też wyrok na Chodorkowskiego i Lebiediewa Oleg Orłow, szef Memoriału, organizacji pozarządowej dokumentującej stalinowskie zbrodnie i broniącej praw człowieka. Niestety, takiego werdyktu można było się spodziewać. Państwo z góry zdecydowało, że trzeba ich skazać. Nie jest to prawna, lecz polityczna decyzja - oświadczył Orłow, dodając, iż "wyrok jest wskazówką dla biznesu, iż w Rosji nie może być wpływowych, niezależnych od państwa struktur".
Chodorkowski i Lebiediew - niegdyś jedni z najbogatszych ludzi w Rosji - przebywają za kratami od 1,5 roku i wiadomo już, że nie wyjdą na wolność jeszcze przez co najmniej parę lat. Prokuratura Generalna Rosji zamierza wkrótce przedstawić im nowe zarzuty, m.in. prania brudnych pieniędzy.
Wtorkowy wyrok nie jest prawomocny. Adwokaci byłych szefów Jukosu zapowiedzieli już złożenie apelacji. Do czasu uprawomocnienia się kar Chodorkowski i Lebiediew pozostaną w areszcie śledczym "Matrosskaja Tiszyna" w Moskwie.
Zwolennicy obu biznesmenów, którzy od rana pikietowali gmach sądu, przyjęli werdykt z oburzeniem. "Hańba!", "Wolność dla Chodorkowskiego i Lebiediewa!" - skandowali. Nie brakowało też antyrządowych haseł.
Porządku wokół sądu pilnowało ponad 600 funkcjonariuszy milicji i jej oddziałów specjalnych OMON-u, a także żołnierzy wojsk wewnętrznych MSW.
Zdaniem części obserwatorów, oskarżenia wobec byłych szefów Jukosu są zemstą otoczenia prezydenta Rosji Władimira Putina za popieranie przez koncern liberalnej opozycji lub odpowiedzią na plany polityczne samego Chodorkowskiego, który nie wykluczał startu w wyborach prezydenckich w 2008 r. (jask)
Zobacz także: galerię zdjęć z procesu Chodorkowskiego