PolskaChłopiec z Cieszyna. Rodzice podmienili dziecko, by...

Chłopiec z Cieszyna. Rodzice podmienili dziecko, by...

Chłopiec z Cieszyna. Rodzice podmienili dziecko, by...
Źródło zdjęć: © Policja
25.06.2012 06:09, aktualizacja: 25.06.2012 12:34

Na wiosnę, przed dwoma laty pracownicy opieki społecznej w Będzinie dostali niepokojące pismo z przychodni zdrowia, do której należała rodzina Beaty Ch. i Jarosława R. Zapytano, czy nie zmienili adresu, bo nie stawiają się z małym Szymonkiem na szczepienia. Po interwencji pracowników opieki społecznej i straży miejskiej Beata Ch. pojawiła się w przychodni z chłopcem. – To była jedyna wizyta. Teraz już wiemy, że kobieta przyszła z podstawionym dzieckiem – mówi Agnieszka Siemińska, rzecznik urzędu miasta w Będzinie.

Nie rzucający się w oczy, wręcz ukrywający się przed światem – ale żyjący ponad stan. Taką opinię mieli rodzice małego Szymonka wśród sąsiadów, którzy teraz już wiedzą dlaczego. – Oni nas wszystkich oszukali – mówią wstrząśnięci ludzie. Zniknięcie małego Szymonka zauważyli wszyscy, jednak przez dłuższy czas wierzyli opowieściom Beaty Ch. (41 l.) i Jarosława R.(42 l.), którzy do 2009 r. mieszkali u matki Jarosława. Po raz ostatni żywego chłopczyka najbliżsi widzieli w wigilię tego właśnie roku.

– Siedział w wózeczku, wyglądał jak aniołek. Miał jasne włoski, niebieskie oczy – opowiadają. Potem Beata i Jarosław wyprowadzili się do mieszkania w kamienicy. – Odstawili je na błysk, ale na kredyt. Od dawna pukają do nich komornicy i wierzyciele, ale oni nikomu nie otwierali drzwi – opowiadają sąsiedzi. Gdy w marcu 2010 roku chłopczyk zniknął, Beata Ch. i Jarosław R. opowiadali sąsiadom, że ich dziecko choruje, albo przebywa u którejś babci. Tą samą historyjkę mieli dla swojej rodziny. Udało im się oszukać także policję i pracowników opieki społecznej, którzy zainteresowali się nimi po interwencji przychodni zdrowia.

Rodzice Szymonka nie mieli powodów, by korzystać z opieki społecznej. Jarosław pracował jako ochroniarz w urzędzie skarbowym. Beata była jeszcze do niedawna sprzątaczką. Ale zaciągnięte kredyty sprawiły, że dwa razy - w 2008 i 2009 roku - zgłosili się do opieki o dofinansowanie zakupu węgla.

– Odmówiono im tej pomocy, bo mieli za wysokie dochody. Dwukrotnie dostali jednak zasiłek w wysokości 300 zł. Podczas wywiadu środowiskowego dzieci były czyste, zadbane, dom także, rodzice pracujący. Nie było podstaw do objęcia nadzorem tej rodziny – tłumaczy Agnieszka Siemińska (31 l.) rzecznik UM w Będzinie.

Polecamy również w internetowym wydaniu Fakt.pl:Tak teraz wygląda matka Madzi. Odżyła po śmierci dziecka!

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (531)
Zobacz także