Chłopaki, macie problem!
Wczoraj "Trybuna" ujawniła, że najzagorzalszy tropiciel stołecznych przekrętów i kreujący się na bezkompromisowego rycerza PiS Lech Kaczyński zataił w swoim oświadczeniu majątkowym ponad 100 tys. zł dochodu. Jeśli organy wymiaru sprawiedliwości okażą się sprawne, prezydent Warszawy nie tylko utraci stołek, ale także trafi do dobrze strzeżonej celi. Okazuje się, że to nie jedyny kłopot włodarza stolicy z antykorupcyjnymi przepisami - pisze w "Trybunie" Lech Puttkamer.
13.08.2003 | aktual.: 13.08.2003 10:03
Według przepisów ustawy o samorządzie gminnym oświadczenia majątkowe mają obowiązek złożyć nie tylko prezydenci miast (odpowiednio wójtowie i burmistrzowie), ale także ich zastępcy oraz wszyscy urzędnicy, którzy w ich imieniu wydają decyzje administracyjne lub zarządzają majątkiem samorządu. Obowiązkiem prezydenta jest oświadczenia te wyegzekwować do ostatniego dnia kwietnia - informuje publicysta "T".
Nie przekazanie oświadczenia oznacza "utratę wynagrodzenia za okres od dnia, w którym powinny być złożone oświadczenia(...) do dnia złożenia informacji". Zgodnie z przepisem ustawy o dostępie do informacji publicznej treść oświadczeń prezydent ogłasza "niezwłocznie" w Biuletynie Informacji Publicznej.
Kaczyński ma czterech zastępców. Nauczeni doświadczeniem prezydenckiego oświadczenia majątkowego postanowiliśmy przyjrzeć się ich zeznaniom - podaje "T". Zgodnie z przepisami i zapewnieniami Lecha Kaczyńskiego od dawna powinny być dostępne w BIP. Powinny, ale nie są.
Zamiast wymaganych ustawą oświadczeń na drukach, których wzór określił Prezes Rady Ministrów rozporządzeniem z 26 lutego 2003 r., obejrzeć możemy dokumenty (?) pozbawione najważniejszych informacji, sporządzone według norm sprzed lansowanej przez PiS, a uchwalonej przez parlament - zaostrzającej przepisy antykorupcyjne - nowelizacji ustawy z listopada ub.r. - stwierdza "T".