Chłodne przyjęcie "Persony non grata" Zanussiego w Wenecji
Chłodnymi oklaskami został przyjęty na pokazie prasowym film Krzysztofa Zanussiego
"Persona non grata" na festiwalu w Wenecji - poinformowała ANSA.
04.09.2005 | aktual.: 04.09.2005 19:06
Początkowi projekcji towarzyszyły kłopoty techniczne. Film w polskiej wersji językowej został puszczony z napisami w języku angielskim, co wywołało protest dziennikarzy. Projekcja została przerwana i po kwadransie wyświetlono kopię z podwójnymi napisami - angielskimi i włoskimi.
Ciepło o filmie Krzysztofa Zanussiego wyraził się w niedzielę recenzent Radia Watykańskiego, zwracając uwagę na, jak to ujął, "mistrzowską rolę Nikity Michałkowa".
Bohaterem politycznej opowieści Zanussiego jest Wiktor, polski dyplomata (w tej roli Zbigniew Zapasiewicz)
, który spotyka swego dawnego przyjaciela Olega, obecnie rosyjskiego wiceministra spraw zagranicznych (Nikita Michałkow).
Przed dwudziestu laty obecny polski dyplomata był działaczem opozycji, a Oleg pracował w rosyjskiej ambasadzie. Wiktor podejrzewa Olega, że jego zadaniem była infiltracja polskiego podziemia, a także o to, że miał romans z jego żoną.
W filmie występują również między innymi Jerzy Stuhr, Daniel Olbrychski, Andrzej Chyra.
Na konferencji prasowej w Wenecji, po pokazie dla dziennikarzy filmu "Persona non grata", Krzysztof Zanussi powiedział, że film koncentruje się na temacie pamięci, aktualnym, jak podkreślił, w polskim społeczeństwie, które musi zmierzyć się ze swoją przeszłością.
W moim wieku - wyznał polski reżyser na konferencji - nie jest łatwo być idealistą, bo widzi się, że tyle rzeczy, które człowiek sobie wyobrażał, nie urzeczywistniło się. Lecz mimo to zależy mi na tym, by pozostać idealistą, nawet jeśli jestem rozczarowany nie tylko światem, ale także sobą samym.
Mówiąc o przystąpieniu państw byłego bloku wschodniego do Unii Europejskiej Krzysztof Zanussi zauważył: Marzenia oczywiście były wielkie, a teraz niewiele z nich zostało. Rzecz jasna my Polacy jesteśmy szczęśliwi, że jesteśmy w Unii, choć nie jest ona tak wspaniała, jak sądziliśmy.
Reżyser, który 21 lat temu otrzymał w Wenecji nagrodę Złotego Lwa za "Rok spokojnego słońca", a potem zasiadał w jury festiwalu podkreślił, że wrócił na Lido jako debiutant, bo jak powiedział: Zawsze przecież debiutujemy.
Włoska prasa pisze, że film polskiego reżysera jest intrygujący i ujawnia mechanizmy działań rosyjskiej dyplomacji w dawnych krajach bloku wschodniego.
Krzysztof Zanussi powiedział, że nie wiąże zbyt wielu nadziei z werdyktem jury i w swych oczekiwaniach jest minimalistą. Byłem już przewodniczącym jury tego festiwalu, byłem jurorem i wiem, jak bardzo to wszystko przypomina ruletkę, bo wynik jest nie do przewidzenia. Będę się cieszył, jeśli ten film zdobędzie rozgłos, ale nie liczę na zbyt wiele - podkreślił Zanussi.