Chłód zachodu

We wszystkich krajach Europy Zachodniej wystąpił w ostatnich miesiącach spadek poparcia społecznego dla naszego wejścia do Unii - alarmuje "Gazeta Wyborcza".

18.06.2003 | aktual.: 18.06.2003 07:08

Podczas gdy w krajach Europy Środkowej kolejne referenda przynoszą triumfy zwolenników naszego wejścia do Unii, na Zachodzie tendencja jest odwrotna. Z opublikowanych badań Eurobarometru w krajach Piętnastki wynika, że od jesieni ubiegłego roku najwięcej zwolenników rozszerzania Unii ubyło w Belgii - 15% oraz Francji i Holandii -10%.

Zwolenników rozszerzenia jest w sumie w Europie nadal nieco więcej niż przeciwników, ale ich odsetek spadł z 52 do 46%. Zdaniem specjalistów większości obywateli Unii nie podoba się nasz proamerykanizm, zwłaszcza poparcie dla wojny w Iraku. "Poza tym do Europejczyków dotarło, że rozszerzanie to nie szczytna idea, ale rzeczywistość, z którą zderzą się za rok" - komentuje "Wyborcza".

Najbardziej znaczący skok wrogości wobec naszego wejścia do Europy nastąpił w krajach, które najostrzej występowały przeciw wojnie z Irakiem pod egidą USA: Belgia i Francja. Źle wypadamy także w krajach tradycyjnie pacyfistycznych: Szwecji, Finlandii, Austrii i Irlandii. Podobnie jest także w Holandii, gdzie na nasz negatywny obraz mogły wpłynąć ataki ze strony populistów i szefa współrządzących liberałów Gerrita Zalma. Tracimy także w tych krajach, których rządy poparły wojnę w Iraku, ale większość społeczeństwa była jej przeciwna: Danii, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Zdaniem ambasadora Francji w Warszawie M. Patricka Gautrat, w następnych badaniach będzie widać wzrost poparcia dla rozszerzenia we Francji. "Rząd rozpoczął bowiem kampanię informacyjną, szczególnie na prowincji, gdzie obawy są największe" - wyjaśniał ambasador Francji na łamach "Gazety Wyborczej".

Belgijski ekspert Vincent de Coorebyter uważa natomiast, że gwałtowny spadek poparcia dla rozszerzenia Unii to efekt generalnego zwątpienia co do przyszłej roli Unii. Francuski dziennik "Le Monde" pisze natomiast o złośliwym stereotypie przypisywanym często krajom Europy Środkowo-Wschodniej: "Ich serce bije dla Waszyngtonu, ale wiedzą, że portfel jest w Brukseli". "Uproszczeniem jest mówienie, że (te kraje) są koniem trojańskim USA w Europie. Będąc proamerykańscy w Pradze, Warszawie czy Budapeszcie - są zarazem proeuropejscy" - przekonuje "Le Monde". (iza)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)