Chiny zaprzeczają, że zamkną wejście na Everest
Komitet organizacyjny igrzysk olimpijskich w Pekinie zaprzeczył, że w wiosennym sezonie wspinaczkowym Chiny mają zamknąć wejście na Mount Everest od strony Tybetu.
13.03.2008 | aktual.: 13.03.2008 16:45
Nie ma żadnego planu ograniczeń dla cudzoziemców, uczestników ekspedycji na Everest, od strony północnej wiosną 2008 roku - powiedział agencji EFE Zhu Jing z biura prasowego komitetu organizacyjnego igrzysk.
Także rzecznik chińskiego stowarzyszenia wspinaczkowego nazwiskiem Zhang powiedział EFE, że nie ma zmian w zwykłym procesie dopuszczania ekspedycji na najwyższą górę świata.
Nowym motywem upolitycznienia sprawy olimpiady, czego Chiny starają się uniknąć, stał się w tym tygodniu list chińskiego stowarzyszenia wysokogórskiego w Tybecie, rozesłany do firm organizujących ekspedycje. Wśród przyczyn zamknięcia ruchu wymienia on natężenie wspinaczek.
List, zamieszczony na stronie poświęconej wyprawom w Himalaje www.mounteverest.net, informuje, że wspinaczki na Mount Everest i pobliski Cho-Oyu na granicy między Tybetem a Nepalem zostają wstrzymane do 10 maja. Koliduje to z sezonem wspinaczkowym (kwiecień, maj i początek czerwca).
Decyzja, o której informuje list, wskazuje, że kontrola nad trasą olimpijskiego znicza z Lhasy na wierzchołek Czomolungmy - jak w języku tybetańskim nazywa się Everest - jest dla Pekinu priorytetową sprawą. Sztafeta bezpośrednio dotyka bardzo czułego punktu - blisko 60-letniej okupacji Tybetu.
Zdaniem licznych analityków i portali poświęconych wspinaczce wysokogórskiej zakaz nie jest podyktowany troską o środowisko, lecz ma na celu zapewnienie niezakłóconego protestami wniesienia znicza na wierzchołek Everestu - wydarzenia, które ma być transmitowane na cały świat i służyć umocnieniu przekonania o jedności Tybetu i Chin.
Jednocześnie trwa marsz Tybetańczyków w Indiach, którzy wyruszyli w zaplanowanym na sześć miesięcy proteście przeciwko olimpiadzie w stolicy Chin, oraz protesty mnichów w samym Tybecie z okazji 49. rocznicy powstania przeciwko okupacji chińskiej.
100 Tybetańczyków biorących udział w marszu, zatrzymanych przez policję, rozpoczęło strajk głodowy. Zostali aresztowani w mieście Dehra, około 20 km od granicy okręgu, zaledwie w 40 minut po wyruszeniu w drogę wczesnym ranem. Oskarżono ich o zagrożenie "pokoju i spokoju" w regionie.