Chiny: na placu Tiananmen mogło dojść do samobójczego ataku
Chińskie władze podejrzewają, że poniedziałkowy incydent, gdy w ludzi na placu Tiananmen w Pekinie wjechał samochód, był atakiem samobójczym - podała agencja Reutera. Zginęło pięć osób, a co najmniej 38 odniosło obrażenia.
29.10.2013 | aktual.: 29.10.2013 09:39
Do tej pory nie było oficjalnego komentarza mówiącego, czy był to wypadek, czy atak. Jednak zorientowane w sprawie źródło agencji Reutera oświadczyło anonimowo, że wszystko wskazuje na "zamierzony zamach samobójczy".
W poniedziałek informowano, że ofiary śmiertelne to dwoje turystów, obywatele Chin i Filipin, a także kierowca i dwaj pasażerowie samochodu, który wbił się w barierę ochronną na placu. Liczbę ofiar potwierdziła policja i władze miejskie Pekinu, ale nie ustalono, kim byli ludzie znajdujący się w samochodzie.
Newralgiczne miejsce
Dostęp na plac Tiananmen, miejsce krwawej rozprawy wojska z uczestnikami prodemokratycznego protestu 4 czerwca 1989 roku, został zablokowany. W okolicy znacznie wzmocniono siły bezpieczeństwa.
Jak poinformowała agencja AFP, umieszczone w internecie fotografie poniedziałkowego zdarzenia bardzo szybko zostały usunięte z sieci. Zdjęcia przedstawiały płonący samochód, nad którym unosiła się chmura dymu, przed portretem Mao Zedonga, w północnej części placu Tiananmen.
Trop w Sinkiangu?
Pekińska policja podała w poniedziałek wieczorem, że w Sinkiangu, regionie autonomicznym na północnym zachodzie Chin, poszukuje dwóch podejrzanych w związku z "poważnym incydentem".
W Sinkiangu od lat panują napięte stosunki między muzułmańskimi Ujgurami a chińską ludnością napływową. Ujgurzy twierdzą, że są dyskryminowani przez władze chińskie, skarżą się na prześladowania kulturalne i religijne. Pekin zarzuca ugrupowaniom ujgurskim dążenia separatystyczne i terroryzm.