Chiny-Afryka: (bez)interesowna pomoc
Inwestycje Chin na kontynencie afrykańskim sięgają już XV wieku i wiążą się z rozpoczęciem wypraw morskich. Wraz z początkiem Zimnej Wojny, Chiny zaczęły zabiegać o poparcie tego regionu dla polityki „jednych Chin” – oznaczało to pomoc w zamian za nieuznawanie Tajwanu. Obecność Pekinu zaznaczyła się tam silnie ponad dziesięć lat temu, ale zdecydowanego tempa nabrała w roku 2005.
W styczniu 2006 roku, minister spraw zagranicznych Chin, Li Zhaoxing, odbył podróż po Afryce. W jego kraju wydany został dokument „Afrykańska polityka Chin”. Odwołano się w nim przede wszystkim do tzw. Pięciu Zasad Pokojowej Koegzystencji (poszanowanie integralności terytorialnej, nieagresja, zakaz interwencji w sprawy wewnętrzne, równość i obopólne korzyści, pokojowe współistnienie). Dokument przewiduje wzajemne wizyty i współpracę partii politycznych. Postuluje również rozpoczęcie negocjacji dotyczących porozumień handlowych z poszczególnymi afrykańskimi państwami i organizacjami. Do głównych obietnic należy wsparcie w budowie infrastruktury. Wszystko ma na celu budowanie przez Afrykę własnych zasobów – z chińskim wsparciem technologicznym. Przewidziane zostało także zorganizowanie szczytu Chiny-Afryka pod koniec 2006 roku.
Współpraca taka jest wynikiem forum Chiny-Afryka, które odbyło się w 2000 roku. Chiny obniżyły taryfy celne na 190 rodzajów produktów z 28 najmniej rozwiniętych państw Afryki. Rozpoczęły też inwestycje na kontynencie, głównie w sektorze paliwowym. Chińskie firmy coraz częściej podejmują się robót budowlanych: linia kolejowa w Angoli, stadion w Republice Środkowoafrykańskiej, mosty i drogi w Rwandzie.
Pekin nie ma żadnych wątpliwości co do współpracy z państwami Afryki, bez względu na to, co się w nich dzieje. Wizyta Roberta Mugabe, prezydenta Zimbabwe, była wielkim wydarzeniem - witano go czerwonym dywanem. Prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej, François Bozizé, przejął władzę w drodze zamachu stanu. Za to Unia Afrykańska skreśliła jego państwo z listy członków. Pekin zareagował natychmiast – zwiększenie nieoprocentowanej pożyczki do 2,5 milionów dolarów i przyjęcie wizyty Bozize. Obecnie Republika otrzymuje od Chin szeroką pomoc zarówno w postaci środków finansowych jak i zasobów ludzkich i technologicznych. W roku 2005, kiedy cały świat patrzył na tragedię w Darfurze, Chiny – stały członek Rady Bezpieczeństwa NZ – usilnie blokowały nałożenie sankcji na Sudan. Miały powody – 50% ropy naftowej odbierają właśnie z Sudanu.
Afryka jest zachwycona taką pomocą. Pekin od żadnego państwa nie wymaga przejrzystości życia publicznego, poszanowania praw człowieka czy reform gospodarczych. Wystarczy poparcie regionu dla polityki Chin. Wszelkie porozumienia zastrzegają brak jakiejkolwiek ingerencji w wewnętrzne sprawy państw. Pekin ma również inne korzyści – chociażby surowce do produkcji, które importuje z Afryki.
Chiny wykorzystują także posiadane przez siebie firmy, by wygrywać przetargi oferując zaniżone ceny. To praktyka, do której członkowie Organizacji Europejskiej Współpracy Gospodarczej zdecydowali się nie uciekać, uznając ją za przejaw nieuczciwej konkurencji. Pekin zdaje się tym nie przejmować, bo chodzi mu nie tyle o szybkie zyski, co o sojuszników.
Chiny i Afryka znalazły więc sposób na to, jak obejść procedury kontrolne udzielania pomocy finansowej. Pekin coraz bardziej zaznacza swoją obecność w państwach afrykańskich. Taka sytuacja wywołuje oczywisty dyskomfort chociażby wśród państw Unii Europejskiej, które zawsze mówiły „pomoc będzie, ale w zamian za wprowadzanie reform”. Okazuje się, że Afryka może obdarzyć większą sympatią Chiny, które sprawiają wrażenie bezinteresownego darczyńcy.
Natalia Mielech