Chińska policja strzelała do chłopów
Władze chińskie po raz pierwszy potwierdziły, że kilka dni wcześniej policja otworzyła ogień do protestujących chłopów w jednej z wsi w prowincji Guangdong, zabijając kilku z nich.
10.12.2005 | aktual.: 10.12.2005 18:53
Jako pierwsza o tych zajściach informowała 8 grudnia Amnesty International w Hongkongu, podając, że zabitych zostało co najmniej czterech ludzi, a według niektórych świadków nawet 20. Było też 40-50 rannych.
Według AI, do incydentu doszło 6 grudnia we wsi Dongzhou w południowej prowincji Guangdong. Protestujący zablokowali drogę, budując na niej wysokie barykady, by w ten sposób nie dopuścić do konfiskaty ziemi pod budowę planowanej przez władze elektrowni wiatrowej.
Według wersji podanej w sobotę przez oficjalną agencję Xinhua, powołującą się na władze prowincji Guangdong, setki uzbrojonych wieśniaków, "podburzonych przez kilku podżegaczy", zaatakowały policję, dopuszczając się "poważnego naruszenia prawa".
Wieśniacy byli uzbrojeni w noże, żelazne pręty, kije, dynamit i koktajle Mołotowa - poinformowała Xinhua. Policja użyła gazu łzawiącego, żeby rozpędzić tłum i zatrzymała dwóch "rebeliantów".
Według Xinhua, napastnicy "przegrupowali siły" i po zapadnięciu zmroku zaatakowali policjantów materiałami wybuchowymi. Policja została zmuszona do użycia broni palnej. W chaosie, jaki zapanował, trzech wieśniaków zginęło, a ośmiu zostało rannych, w tym trzech śmiertelnie - doniosła chińska agencja.
Amnesty International informowała, że większość ofiar to młodzież. Część uczestników protestu uciekła następnie ze wsi, by uniknąć aresztowania. Na miejsce protestu wysłano 2-3 tysiące funkcjonariuszy. "Sytuacja na miejscu jest bardzo zła" - twierdziła AI. Do wsi przybył w środę oddział wojska. Zamknięte zostały drogi, a policja nie zezwala ani na wjazd ani na wyjazd ludzi ze wsi - twierdzą świadkowie, cytowani przez AI.
Mieszkańcy wsi protestują od ponad miesiąca - poprzednie akcje miały jednak spokojny przebieg. Chłopi twierdzą, że nie wypłacano im obiecanych odszkodowań za zabraną pod budowę siłowni ziemię; miejscowi rybacy natomiast obawiają się skażenia środowiska i w konsekwencji - spadku połowów.