Chcieli wyrzucić na bruk synową wielkiego Polaka
Urzędnicy z urzędu marszałkowskiego w Krakowie poszli wreszcie po rozum do głowy. Zarząd województwa podjął decyzję o wycofanie pozwu o eksmisję Leokadii Wyspiańskiej, synowej twórcy "Wesela", z mieszkania przy ul. Babińskiego.
18.10.2009 | aktual.: 19.10.2009 11:49
Roman Ciepiela, wicemarszałek, wysłał w piątek do 87-letniej kobiety bukiet kwiatów i list z przeprosinami.
Tę bulwersującą sprawę "Gazeta Krakowska" opisała jako pierwsza 9 października 2009 r. 34-metrowe mieszkanie w wielorodzinnym bloku przy ul. Babińskiego w Krakowie kobieta wynajmowała od lat. Nigdy nie zalegała z opłatami.
O wypowiedzeniu stosunku najmu lokalu zdecydował 3 czerwca 2008 r. zarząd województwa małopolskiego. 21 kwietnia 2009 roku do sądu rejonowego trafił pozew o eksmisję. - Według naszych informacji pani Leokadia była długotrwale zameldowana u córki w Lublinie. Tylko z tego powodu wystąpiliśmy na drogę sądową.
Kierowaliśmy się dbałością o mienie publiczne - wyjaśnia Ciepiela. Wicemarszałek przyznaje, że nie miał pojęcia o tym, że Wyspiańska wyprowadziła się od córki, że jest poważnie chora i często przebywa w szpitalach. - Osobiście zweryfikowałem te informacje i na ich podstawie zarząd województwa zdecydował wycofać pozew o eksmisję - mówi Roman Ciepiela.
Zapewnia, że gdyby poinformowano zarząd o tych okolicznościach, wniosek o eksmisję zostałby wycofany wcześniej. "Szczerze Pani współczujemy i mamy nadzieję, że po szybkim powrocie do zdrowia wróci Pani do swego mieszkania. Wraz z przeprosinami proszę o przyjęcie bukietu kwiatów" - czytamy w liście wysłanym Wyspiańskiej.
Pani Leokadia nie mogła wczoraj z nami rozmawiać, jej stan zdrowia pogorszył się i znów trafiła do szpitala. - Ta wspaniała informacja na pewno ją ucieszy - powiedziała nam dr Bożena Werner, opiekunka i sąsiadka Wyspiańskiej. - Jeszcze w to nie wierzę. Natychmiast przekażę jej dobrą wiadomość.
Mecenas Stanisław Kłys, który zamierzał reprezentować Wyspiańską przed sądem jest zadowolony z decyzji urzędników. - Choć wystąpienie na drogę sądową z wnioskiem o eksmisję było zgodne z literą prawa, to wcale nie oznaczało, że powinniśmy go nadużywać - twierdzi. - Tu chodzi o osobę, którą trzeba traktować jako dobro narodowe - dodaje.