Chcieli pomagać, a toną w długach. "Będziemy odpowiedzialni za ich krzywdę"

Żeby zacząć normalne życie parzą kawę i zmywają naczynia. Praca pozwala im wyrwać się z czterech ścian, na które bez niej byliby skazani. Teraz ich miejsce pracy może przestać istnieć. Jedyna w Polsce kawiarnia, która zatrudnia ludzi z autyzmem, zmaga się z poważnymi problemami finansowymi. Ideały zweryfikował rynek, ZUS, urząd skarbowy i raty kredytu.

Chcieli pomagać, a toną w długach. "Będziemy odpowiedzialni za ich krzywdę"
Źródło zdjęć: © WP.PL
Piotr Barejka

23.11.2017 | aktual.: 23.11.2017 20:05

- Wiadomo, że łatwiej zatrudnić kogoś, kto świetnie mówi, świetnie wygląda - opowiada Ola, założycielka kawiarni. Oni postanowili dać szansę tym, którzy na idealnych pracowników nie wyglądają.

Za ideały zapłacili z własnej kieszeni

Zaczęli działać bez żadnych dotacji, nie korzystają z publicznych pieniędzy. Urzędnik, który rozpatrywał wnioski o dotacje unijne, stwierdził, że nie są wystarczająco innowacyjni. - Wtedy uznaliśmy, że bierzemy kredyt i zaczynamy sami - opowiada Ola.

Zatrudnili więcej osób, niż zakładał plan. W niewielkiej kawiarni miało pracować 6 dorosłych autystów. Trudno jednak odmawia się komuś, kto przychodzi do nich, bo nie może pójść nigdzie indziej. Dlatego zatrudnili aż 25 osób.

Teraz, gdy muszą odmawiać, niedoszli pracownicy siadają przy stolikach, płaczą, mówią, że są do niczego. Odmawiają, bo nie mają już za co zatrudniać. Zalegają ze spłatą dwóch rat kredytu, który zaciągnęli na remont lokalu i rozpoczęcie działalności. Nie zapłacili też czynszu za ostatnie dwa miesiące, choć to najmniejsze zmartwienie, bo dzielnica jest im przychylna. Zmorą jest ZUS, w którym do spłaty mają kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Obraz
© WP.PL

Cztery ściany albo praca

Gdyby nie kawiarnia, większość jej pracowników byłaby skazana na życie w czterech ścianach. Niżej funkcjonujący autyści chodzą do szkół specjalnych, a gdy kończą edukację, kończy się ich życie. Siedzą w domu, bo nikt nie przyjmuje ich do pracy. Nikt nie ma dla nich czasu, bo rodzice najczęściej pracują, żeby ich utrzymać. Całe ich życie ogranicza się do terapii i spotkań z psychologiem.

Kawiarnia wypełnia tę lukę w systemie. Pomaga autystom nawiązywać kontakty, przełamywać własne bariery. Uczy wszystkich tych rzeczy, które pomagają normalnie funkcjonować. - Chodzi o to, aby włączać ich w społeczeństwo - tłumaczy Ola. Jednak podkreśla, że nie jest to terapia, a po prostu praca. Przynosi jednak o wiele więcej korzyści, niż tylko wynagrodzenie.

Taryfy ulgowej nie ma

Zasady panują w kawiarni takie, jak w każdym innym zakładzie pracy. Nie ma taryfy ulgowej. Jasno określone jest to, czego od pracodawcy mogą wymagać pracownicy, a czego pracownicy od pracodawcy. Niektórzy stracili nawet pracę, bo nie wypełniali swoich obowiązków. - To oni muszą się dostosować do świata, a nie świat do nich. To jest najważniejsze i tego ich uczymy - mówi Ola.

Pracownicy przygotowują kawę, proste posiłki, zmywają naczynia, sprzątają podłogi, dbają o porządek na sali. Dostają za to wynagrodzenie, jest podział na stanowiska. Jedyna różnica to to, że kawiarnia nie przynosi zysku właścicielom. Nie zarabiają na niej nic, a wręcz wciąż muszą dokładać od siebie.

Uczą się, jak żyć

Na rozmowę o pracę przychodzą do kawiarni osoby ciche, wycofane, nie mówią prawie nic. Po jakimś czasie uczą się jak wykonywać nowe obowiązki, a potem nie mają już problemów z tym, żeby do gości zagadać.

- Tutaj ludzie rozumieją, że nie wszyscy są tacy sami - mówi Paulina, jedna z pracownic. - Wcześniej mieszkałam pod miastem, siedziałam w domu, nie miałam pracy. Teraz mieszkam w mieście, pracę mam. To całkowita zmiana - przyznaje.

- Ważna jest dla mnie swoboda działania. Tutaj nie ma ścisłych reguł. Jest miejsce na moją inwencję, mogę ją wykorzystać przygotowując posiłki, ustawiając stoły - opowiada Marcin. - Ta praca daje kontakt z ludźmi. To jest bezcenne - dodaje.

Niektórzy z nich awansowali na stanowisko kierownika zmiany. - Widzimy w nich osoby, które przejmą to miejsce - przyznaje Ola. Marzeniem właścicieli jest to, by w przyszłości oddać kawiarnię w ręce dzisiejszych pracowników.

Działają z miesiąca na miesiąc

Kawiarnię odwiedzają starsi i młodsi. Przychodzą na randki, spotkania biznesowe i towarzyskie. Są też matki z dziećmi. - Ważne, żeby dzieci od małego żyły ze świadomością, że nie wszyscy są tacy sami - mówi jedna z matek. Poza tym przychodzą też matki z pociechami, które same mają autyzm. Przychodzą zobaczyć, jak radzą sobie dorośli autyści. Porozmawiać z nimi o terapiach i problemach, z jakimi muszą się w dorosłym życiu zmagać.

Jednak zamknięcie kawiarni będzie największą tragedią dla tych, którzy w niej pracują. - Jeżeli nie utrzymamy tego miejsca, to będziemy odpowiedzialni za niesamowitą krzywdę naszych pracowników. Najgorzej jest pokazać komuś prawdziwe życie, a później zamknąć z powrotem w izolacji. Nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić - wyznaje Ola.

Kawiarnię „Życie jest fajne” można odwiedzić w Warszawie, przy ul. Grójeckiej 68 codziennie w godz. 12-22.

Zobacz także
Komentarze (7)