Chciałbym wykupić wnuka z więzienia
Nawet za niewielki dług w banku, trafić
można do więzienia. Przekonał się o tym Wiesław Rutkiewicz z
Poznania zaciągając pożyczkę w Lukas Banku - donosi "Głos
Wielkopolski".
Jego rodzina znalazła się w trudnej sytuacji. Pożyczka była więc uzasadniona. Kiedy utracił pracę i nie mógł spłacać rat, na własnej skórze odczuł, że w interesach nie ma litości. Trzeba spłacić nie tylko dług, ale także szybko rosnące odsetki. W ten sposób dług staje się coraz większy.
Co robi w tej sytuacji bank? Stara się chronić własne interesy i ratować choć część pieniędzy. W ostateczności sprzedaje więc dług firmie windykacyjnej. Wiemy już, że te firmy ściągając długi nie przebierają w środkach. Gdy nie znajdują żadnych dochodów dłużnika i nie ma do zajęcia żadnego majątku, klient trafia do więzienia. Wysokość pożyczki nie ma znaczenia - informuje "Głos Wielkopolski".
Tuż przed Wigilią dziadek dłużnika zatelefonował do redakcji: "Chciałbym wykupić mojego wnuka z więzienia" - mówił Czesław Rutkiewicz - "ale nie wiem jak, bo bank nie chce od nas przyjąć pieniędzy. Powiedzieli, że ten dług odkupił ktoś z Wrocławia i teraz trzeba tam zapłacić. Dali nam do niego numer telefonu, ale my się nie możemy tam dodzwonić. To jest jakiś obłęd: bank nie chce pieniędzy, a jakaś firma nie odbiera telefonów. Gdybym wcześniej wiedział, dawno bym zapłacił te 1400 złotych, które mój wnuk jest winien, ale rodzina to przede mną ukrywała. Nie mam pieniędzy, ale pożyczyłem, gdzie mogłem. Jeżeli długu nie uregulujemy to 3 stycznia odbędzie się rozprawa i mojemu wnukowi grozi półtora roku więzienia" - opowiadał gazecie Rutkiewicz.
Rodzina Rutkiewiczów uradowana pozytywnym wynikiem redakcyjnego śledztwa w ciągu godziny stawia się w banku z pieniędzmi. Wiesław będzie mógł zasiąść z dziadkami do wigilijnego stołu. Ale tu kończy się nadzieja, bo firma windykacyjna nie zadowoli się już kwotą 1400 złotych. Teraz trzeba zapłacić 3863 złotych. Ta kwota przerasta możliwości rodziny. Dziadek jest tylko emerytem. (PAP)