Chciała mieszkanie, umieściła podopiecznych w przytułku
Pani Józefa skończyła 70 lat. Jest niepełnosprawna umysłowo - tak samo jak jej syn Jan. Oboje są ufni jak dzieci. I zdani na dobrą wolę ludzi, którzy się nimi opiekują.
Tej dobrej woli zabrakło opiekunce, która - zdaniem policji - chciała dorobić się ich kosztem. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że sąd powierzył jej prawo opieki nad niepełnosprawną rodziną, mimo że w przeszłości była karana za niepłacenie alimentów na własne dzieci.
Niepełnosprawną rodziną przez lata opiekował się zaprzyjaźniony sąsiad. Robił to z dobrego serca, czasem tylko przyjmował grzecznościowo drobne kwoty. Kiedyś opowiedział o tym, jak nieszczęśliwą rodziną się zajmuje, swojej znajomej. Nie miał pojęcia, jak brzemienne będą tego skutki. Wkrótce potem zmarł. Tymczasem obrotna znajoma zgłosiła się do sądu. Wyraziła chęć przejęcia opieki prawnej nad niepełnosprawną rodziną. Formalności szybko zostały dopełnione. Nowa opiekunka natychmiast zyskała sympatię pani Józefy . Wykorzystała to i bez skrupułów umieściła oboje w domu pomocy społecznej. Wkrótce przestała ich odwiedzać. Jakby zapomniała o istnieniu swoich podopiecznych. Za to z dużym zaangażowaniem zaopiekowała się ich ładnym dwupokojowym mieszkaniem na łódzkich Bałutach.
Siostra Joanna Rękas, dyrektor Domu Pomocy Społecznej Zgromadzenia Sióstr Służebniczek w Łodzi, w której zostali umieszczeni pani Józefa i jej syn, potwierdza: - Wkrótce po tym jak matka i syn tu zamieszkali, przestała się nimi interesować. Był ogromny problem, kiedy starsza pani wymagała przewiezienia do szpitala. Nie mogliśmy skontaktować się z opiekunką prawną i mieliśmy ogromne problemy przy rejestracji kobiety w szpitalu - dodaje siostra Joanna.
Na pobyt w domu opieki powinno iść 70% rent pani Józefy i pana Jana. Za resztę opiekunka prawna była zobowiązana kupować im leki, a przede wszystkim - utrzymywać ich mieszkanie. Nie robiła tego. Co więcej, wynajęła je i czerpała z tego zyski. Szokujące jest, że jednocześnie nie płaciła czynszu.
Sprawa wydała się, kiedy panią Józefę postanowił odwiedzić daleki krewny. Był zszokowany, gdy drzwi otworzył mu obcy mężczyzna - lokator, któremu opiekunka wynajęła mieszkanie. Pytał, gdzie jest starsza pani, ale najemca nie umiał udzielić informacji. Krewny pani Józefy natychmiast poszedł do administracji domu. Tam czekała go kolejna niespodzianka.
Grzegorz Stanisławski, administrujący osiedlem, na którym mieszkała niepełnosprawna matka z synem, mówi: - Zauważyłem, że mieszkanie jest regularnie zadłużane. Kilkakrotnie tam pukałem. Chciałem zapytać jego lokatorów o przyczyny problemów i służyć pomocą. Postanowiłem, że będę tam wracał. Jednego razu otworzył mi jakiś mężczyzna, mówiąc, że mieszkanie zostało wynajęte przez biuro i nie zamierza się przed nikim tłumaczyć - mówi Stanisławski. - Powiadomiłem o tej dziwnej sprawie władze Spółdzielni Mieszkaniowej Osiedle Młodych. Jej prawnicy zaalarmowali prokuraturę.
Katarzyna Marzec z Prokuratury Rejonowej Łódź-Bałuty mówi tylko: - Wszczęliśmy postępowanie przygotowawcze w tej sprawie. Z uwagi na dobro sprawy, nie informujemy o szczegółach - mówi.
Jak to możliwe, że sąd powierzył prawo opieki nad dwojgiem niepełnosprawnych, całkowicie bezbronnych osób kobiecie, która umieściła ich w przytułku i żerowała na ich rentach? Sędzia Jarosław Papis, rzecznik Sądu Okręgowego w Łodzi, jest na urlopie. Grażyna Jeżewska z biura prasowego Sądu Okręgowego w Łodzi powiedziała, że nie będzie komentować sprawy, dopóki prokuratura nie przedstawi aktu oskarżenia opiekunce.
Z nią samą, pomimo usilnych starań, nie udało nam się skontaktować. Kobieta mieszka w starej kamienicy. Blok, w którym mieszkali jej podopieczni, jest bez porównania bardziej zadbany. Z naszych ustaleń wynika, że lokal jest zadłużony na 5 tys. zł. Jedna z osób zbliżonych do śledztwa mówi: - Jest możliwe, że opiekunka chciała obniżyć wartość mieszkania, by przejąć je po korzystnej cenie.
Jakie będą dalsze losy pani Józefy i jej syna? Mimo troskliwej opieki sióstr, nie mogą ani na chwilę opuścić placówki. - Staramy się o ustanowienie dla nich nowego opiekuna prawnego - mówi siostra Joanna. Kandydatem jest pan Zdzisław, szwagier ubezwłasnowolnionej kobiety.
Jeśli zarzuty wobec dotychczasowej opiekunki się potwierdzą, grozi jej do pięciu lat więzienia.