Chcemy być dorośli
Aby zostać tu adwokatem, nie trzeba kończyć prawa, chirurdzy nie mają zielonego pojęcia o medycynie, a kariera od kasjerki do telewizyjnej gwiazdy trwa dosłownie dwie minuty. W Wannado City dzieci przez cały dzień mogą bawić się w dorosłych.
22.03.2007 | aktual.: 22.03.2007 11:58
Z wyglądu przypomina senne miasteczko we Włoszech albo we Francji. Brukowane uliczki, staroświeckie latarnie, na środku rynku króluje studnia. Nie pasuje tylko wrzask i wiek mieszkańców: zamiast cichych staruszków z dotkniętej niżem demograficznym Europy Wannado City na Florydzie zamieszkują wyłącznie dzieci. Najstarsze mają 13 lat. Jest tu poczta, sala sądowa, komisariat i więzienie, a goście wesołego miasteczka w Fort Lauderdale mogą spróbować sił w ponad 120 zawodach. Do dyspozycji mają wszelkie niezbędne akcesoria. W szpitalu sala operacyjna z pełnym, miniaturowym wyposażeniem i sylikonową lalką z wnętrznościami. Dla małych paleontologów są miniaturowe wykopaliska, a dla strażaków prawdziwy wóz strażacki i sikawki, z których naprawdę leci woda.
Dzieci pracują, rodzice obserwują
Na pomysł stworzenia dziecięcego raju wpadł pod koniec lat 90. meksykański producent zabawek Luis Laresgoiti. Zainspirowało go zachowanie kilkuletniej córki. Ciągle bawiła się moją komórką, więc kupiłem jej telefon zabawkę. Ale ona upierała się, że woli prawdziwy. Zdałem sobie wtedy sprawę, jak ekscytujące jest dla dziecka naśladowanie dorosłych- opowiada.
Do pomysłu udało mu się przekonać kilku inwestorów i siedem lat temu na przedmieściu Santa Fe powstała La Ciudad de los NiEos, Miasteczko Dzieci, prototyp Wannado City. Przedsięwzięcie cieszy się takim powodzeniem, że szybko wzbudza zainteresowanie meksykańskiego konglomeratu CIE, posiadacza kilku parków atrakcji. Laresgoiti podpisuje z nimi umowę i dostaje 40 milionów dolarów na dalszy rozwój. Za przykładem Disneya rusza na podbój Florydy. W 2004 roku niedaleko Miami powstaje Wannado City.
Głównym celem miasteczka poza dostarczaniem rozrywki jest pokazanie dzieciom, jak funkcjonuje świat dorosłych. Z tą myślą Laresgoiti wyposażył je w walutę o nazwie wonka. - Pieniądze są motorem każdego państwa i dzieci powinny to zrozumieć - argumentuje. Za każdą wykonaną pracę malcy otrzymują pensję. Pieniądze mogą gromadzić na założonym uprzednio koncie albo po prostu wydać. A kiedy zabraknie im gotówki, muszą iść do pracy, inaczej nie będzie ich stać na bilet do teatru czy wizytę w salonie fryzjerskim, gdzie obsłużą ich oczywiście rówieśnicy. Przez cały czas zdane są wyłącznie na pomoc animatora, a rodzice tylko obserwują je przez okna.
Noc co dwie godziny
W przeciwieństwie do wyimaginowanej waluty nazwy firm i instytucji w Wannado City są prawdziwe. Znane korporacje chętnie stają się sponsorami wesołego miasteczka, bo gwarantuje im to reklamę. Swoją miniaturową filię ma tu amerykański State Farm Bank, mali sprzedawcy pracują w supermarketach znanej amerykańskiej sieci Publix, a początkujący reporterzy komentują na żywo wiadomości dla CNN. Ale o tym, że miasteczko jest żyłą złota, wie najlepiej jego dyrekcja, która co chwila wzbogaca ofertę usług. Personel Wannado City organizuje przyjęcia urodzinowe, podczas których solenizant i jego goście wspólnie gaszą pożar albo tropią niebezpiecznych przestępców. Nie brak też propozycji dla szkolnych wycieczek. Nauczyciel może poprowadzić lekcję w jednym z warsztatów lunaparku, a animatorzy przygotują mu wcześniej konspekt zajęć i zestaw ćwiczeń. Za to kiedy nad miasteczkiem zapada prawdziwy zmrok (sztuczna noc nastaje tam co dwie godziny), dorośli mają okazję pobawić się w dzieci, bo organizowane są bankiety i imprezy
integracyjne dla firm. Kolejne miasteczka dla małych dorosłych powstaną w przyszłości nie tylko na terenie Stanów Zjednoczonych, ale również w Japonii i w Arabii Saudyjskiej.
Agnieszka Chądzyńska