PolskaChcą złamać "buntowników"

Chcą złamać "buntowników"

Narodowy Fundusz Zdrowia grozi lekarzom podstawowej opieki zdrowotnej, którzy zbojkotowali konkurs, że zastąpią ich medycy ze szpitali.

25.11.2003 | aktual.: 26.11.2003 14:14

Do ostatniej chwili myślałem, że władze funduszu pójdą po rozum do głowy, przyznają się, że konkurs został błędnie przygotowany i usiądą z nami do rokowań - mówi dr Adam Tomczyk, wiceprezes Stowarzyszenia Lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej Opolszczyzny oraz członek prezydium porozumienia zielonogórskiego, skupiającego medyków z 8 województw, którzy solidarnie nie zgłosili swoich ofert na rok 2004.

- W niedzielę prezes Panas stwierdził, że ze zbuntowanymi lekarzami nie będzie rozmawiał, a prezydium porozumienia zielonogórskiego zamieni w prezydium bezrobotnych. Po takiej wypowiedzi, która mocno nas zbulwersowała, nie wiemy, co będzie dalej.

- Dla nas jest to klęska, że lekarze nie przystąpili do konkursu - przyznaje dr Roman Kolek, zastępca dyrektora opolskiego oddziału NFZ. - Ale są oni dorosłymi ludźmi. Będzie nam się teraz bardzo trudno porozumieć, bo nie mamy partnerów do rozmowy.

Lekarze podstawowej opieki zdrowotnej po raz pierwszy stawili tak poważny opór, gdyż nie godzą się na pełnienie od nowego roku nocnej opieki wyjazdowej, co w warunkach konkursowych narzucił im fundusz. Oferty nadesłane przez medyków z Opolszczyzny miały być oficjalnie otwarte we wtorek (dzisiaj) o godz. 14, ale już od trzech dni jest wiadomo (termin ich składania minął o północy z piątku na sobotę), że nie będzie co otwierać.

- Wiemy ze swoich źródeł, że na około 180 spodziewanych ofert zgłoszono ich zaledwie 40 - twierdzi dr Tomczyk. - Zrobili to głównie dyrektorzy publicznych przychodni, którzy zostali zastraszeni przez wójtów i burmistrzów, że jak tego nie zrobią, to zostaną zwolnieni ze swoich stanowisk. Część tych osób jednak i tak złożyła puste oferty lub włożyła do kopert błędnie wypełnione formularze.

Z oficjalnych informacji podawanych przez centralę funduszu wynika, że najgorsza sytuacja z podstawową opieką zdrowotną jest na Podlasiu i na Opolszczyźnie. Natomiast medycy z innych województw, mimo zawartego porozumienia zielonogórskiego, w większości do konkursu przystąpili.

- Nieprawdą jest to, co mówi prezes - podkreśla dr Tomczyk. - Bardzo mało osób się wyłamało. W oddziale lubuskim już w poniedziałek otwarto oferty i okazało się, że tylko cztery pochodziły od lekarzy. W Wielkopolsce spodziewano się 600, a wpłynęły - 23. Wiemy również, że w Podkarpackiem nie przystąpiło do konkursu 60 procent przychodni, a w Świętokrzyskiem - ponad 70 procent. Specjalnie podaje się zafałszowane informacje, żeby nas złamać, ale członkowie stowarzyszenia trzymają się dzielnie.

Dr Kolek twierdzi, że opolski oddział nie jest władny, aby podejmować jakiekolwiek decyzje w związku z zaistniałą sytuacją.

- We wtorek jedziemy z dyrektorem Łukawieckim do Warszawy i tam się dowiemy, co dalej - mówi. - My z kolei wiemy, że wpłynęło nie 40, a 57 ofert, ale to i tak zabezpiecza tylko opiekę dla 34 procent populacji w naszym województwie. Przekazaliśmy jednocześnie informację do Warszawy, że jesteśmy za prowadzeniem rokowań z lekarzami podstawowej opieki zdrowotnej, do czego chce się włączyć Okręgowa Izba Lekarska w Opolu. Jednocześnie musimy zrobić rozeznanie, jak w inny sposób zorganizować podstawową opiekę, aby pacjenci nie ucierpieli.

Z wypowiedzi prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że tych lekarzy, którzy się zbuntowali, zastąpią inni. Ponieważ jednak wiele przychodni będzie zamkniętych, to ich rolę przejmą medycy ze szpitali. Doktor Kolek twierdzi, że kila takich placówek w województwie już wyraziło swoją gotowość.

Jedną z nich jest Szpital Powiatowy w Strzelcach Op. - Tak, rozważaliśmy już taką możliwość, aby przejąć pacjentów podstawowej opieki - twierdzi dr Zbigniew Brachaczek, zastępca dyrektora ds. medycznych w tej placówce. - Przecież jak przychodnie zostaną zamknięte, to oni i tak do nas trafią, a trudno byłoby im odmówić pomocy. Dzięki temu uzyskamy również możliwość otrzymania dodatkowych pieniędzy z funduszu. Z drugiej strony - ja się protestującym lekarzom nie dziwię. Obniżono im stawki, a dołożono im zadań, co grozi doprowadzeniem ich do krachu finansowego.

Na terenie powiatu strzeleckiego jest 11 poradni, które nie przystąpiły do konkursu. Sprawują one opiekę nad blisko 50 tysiącami mieszkańców.

- Trudno mi sobie wyobrazić, aby nagle ci wszyscy ludzie zaczęli jeździć do szpitala w Strzelcach Op. po poradę czy po receptę - mówi dr Tomczyk. - Musieliby pokonywać odległości od 4 do 30 kilometrów. - Szpitale nie są technicznie przygotowane do świadczenia dodatkowej pomocy. A skąd wezmą one kartoteki i karty szczepień pacjentów, skoro dobrowolnie ich nie przekażemy?

- Myślę, że ktoś rozsądny „na górze” zastanowi się, co to jest podstawowa opieka zdrowotna, jakie są jej zadania i uzna, iż szpitale nie mogą jej z marszu przejąć - uważa dr Marek Skrzypulec, szef NZOZ „Med.-Piast” w Strzelcach Op. - Bo to by znaczyło, że zatrudnieni w nich lekarze nie mają nic do roboty. A wiemy, że jest wręcz przeciwnie i koledzy często nie wiedzą, w co ręce włożyć. Trudno sobie wyobrazić, aby lekarz zatrudniony na konkretnym oddziale zostawił nagle swoich pacjentów i zszedł do izby przyjęć, aby przyjąć 30 czy 60 chorych czekających w kolejce. To jakiś absurd.

Pozostali wykonawcy usług medycznych na Opolszczyźnie, m.in. szpitale i przychodnie specjalistyczne, złożyli oferty w terminie. Dyrektorzy opolskiego oddziału NFZ przyznają, iż ciągle żyją nadzieją, że część ofert od „zbuntowanych” nadejdzie - jeszcze dzisiaj do 14.00 - pocztą. Zgłosiło wprawdzie ofertę kilka nowych przychodni, które chcą wejść na rynek, ale dopóki nie zostaną ocenione przez komisję konkursową, nie wiadomo, czy spełniają kryteria. Poza tym objęłyby one swym zasięgiem zbyt mały teren. Tymczasem do konkursu nie przystąpiło ok. 80 proc. wszystkich przychodni w województwie, obejmujących opiekę ponad 700 tysięcy pacjentów, więc trudno byłyłoby te wszystkie placówki kimś zastąpić.

- Szkoda, że nasi lekarze nie przystąpili do konkursu, gdyż „wyszliśmy” poza ustawę i zaproponowaliśmy im bardzo liberalne warunki - twierdzi dyrektor Kolek. - Nikt nie oczekiwał od żadnego z nich pełnienia całodobowej opieki wyjazdowej, tylko można to było rozwiązać w inny sposób. Istniała możliwość wykupienia takiej usługi w pogotowiu ratunkowym, w szpitalnym ambulatorium czy też pełnienia rotacyjnych dyżurów przez poszczególne placówki. Oni wiedzieli, że jesteśmy otwarci na rozmowy.

Dzisiaj doktor Tomczyk wybiera się do Warszawy z innymi członkami prezydium porozumienia zielonogórskiego, aby zaskarżyć konkurs. Porozumienie liczy na to, że uda się go unieważnić.

- Nie wyobrażamy sobie, abyśmy nie pracowali od stycznia przyszłego roku - dodaje dr Marek Skrzypulec ze Strzelec Op. - Jeśli nie dojdzie do porozumienia, to zwolnimy pielęgniarki, higienistki, a my będziemy siedzieć i czekać na pacjentów. A jak się będziemy rozliczać z funduszem - tego nie wiemy.

Małgorzata Fedorowicz

KTO BĘDZIE NAS LECZYŁ?

80 procent lekarzy na Opolszczyźnie nie przystąpiło do ogłoszonego przez Narodowy Fundusz Zdrowia konkursu ofert na rok 2004. Czy to znaczy, że od nowego roku nie będzie lekarzy pierwszego kontaktu? Dlaczego medycy nie zgadzają się na warunki proponowane przez NFZ? Czy od stycznia za wizytę u lekarza będziemy płacić z własnej kieszeni?

Odpowiedzi na te i inne pytania możecie Państwo uzyskać w najbliższą środę o godzinie 13.00 na czacie „NTO” podczas „Czatowania na drugie śniadanie”. Naszym gościem będzie dr Adam Tomczyk, wiceprezes Stowarzyszenia Lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej Opolszczyzny oraz członek prezydium tzw. porozumienia zielonogórskiego, do którego należą lekarze z ośmiu województw. Czat odbędzie się pod adresem www.nto.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)