Chcą spalić Koran - zagrożą życiu milionów ludzi?
Dowódca sił międzynarodowych w Afganistanie gen. David Petraeus ostrzegł, że jeśli członkowie małego Kościoła na Florydzie spalą w sobotę Koran, życie żołnierzy amerykańskich oraz obywateli USA na całym świecie będzie w niebezpieczeństwie. Zdaniem amerykańskiego generała akcja ta "utrudni wypełnienie misji" w Afganistanie.
Pastor Terry Jones z liczącego ok. 50 wiernych Kościoła ewangelickiego Dove World Outreach Center w Gainesville na Florydzie zapowiada, że uczci rocznicę zamachów terrorystycznych z 11 września 2001 roku spaleniem egzemplarzy Koranu.
Stanowisko gen. Petraeusa podziela Sekretarz Generalny NATO. - Uważam, że tego rodzaju akty są w jaskrawej sprzeczności ze wszystkimi wartościami, w imieniu których walczymy - oświadczył Fogh Rasmussen w Waszyngtonie. Jak podkreślił, "może to mieć zgubne konsekwencje dla bezpieczeństwa naszych żołnierzy".
"Fundamentaliści w Afganistanie oraz na całym świecie niewątpliwie wykorzystają zdjęcia palącego się Koranu, by zachęcać do przemocy" - napisał Petraeus w e-mailu do agencji AP.
Petraeus przypomniał, że "same pogłoski o planowanej akcji były powodem do demonstracji". Wykrzykując antyamerykańskie hasła, kilkuset Afgańczyków protestowało przed meczetem w Kabulu. Spalili kukłę pastora Jonesa oraz amerykańskie flagi, a także obrzucili kamieniami konwój żołnierzy USA przejeżdżający przed miejscem protestu.
Dwa dni wcześniej tysiące wyznawców islamu demonstrowało w tej sprawie w sześciu miastach Indonezji.
Oświadczenie potępiające plany Kościoła z Florydy wydała również ambasada amerykańska w Kabulu. Jak poinformowała, Waszyngton "jest głęboko zaniepokojony celowymi próbami obrażenia członków grup religijnych".
Kościół Dove World Outreach Center w zeszłym roku trafił na pierwsze strony gazet, gdyż jego członkowie rozdawali koszulki z napisem "Islam pochodzi od Szatana". Ostatnio potwierdził, że mimo protestów spali egzemplarze Koranu. Jak wyjaśnił Johnson, chodzi o to, by "ostrzec przed zagrożeniem, jakie stanowi islam". Zdaniem pastora, 11 września należałoby ogłosić "światowym dniem palenia Koranu".
W 2005 roku 15 osób zginęło w zamieszkach, które wybuchły w wyniku publikacji tygodnika "Newsweek". W artykule napisano, że amerykańscy śledczy z bazy w Guantanamo spuścili egzemplarz Koranu w toalecie, by zmusić więźniów do zeznań. Tygodnik następnie zamieścił sprostowanie, z którego wynikało, że informacje te były nieprawdziwe.
Muzułmanie za obraźliwe uważają umyślne niszczenie świętej księgi islamu lub nieokazywanie jej szacunku.